wtorek, 14 czerwca 2011

Internet..
telewizja..
dzwonek do drzwi..
dzwoniący telefon..
wielkie łóżko..
tylko moja łazienka..
pusty dom..

Wszystko to wciąga i pomaga ale nie wiem czy to wszystko jest w stanie przekonać mnie do tego, że tu jest lepiej niż w mojej kochanej dziurze..
Tygodniowa przerwa spowodowana jedynie składaniem papierów i wypełnianiem formularzy..
decyzje, dużo decyzji, poważnych rozmów, trochę tęsknoty ale i zaparcia..
kiedy ta uparta Canada mówi mi, że teraz to ona mnie nie chce zbyt mocno ja tym bardziej chcę być tu gdzie jestem i gdzie mi dobrze..

Dziś rano kiedy w kapciach i spodniach od piżamy jadłam śniadanie na patio czułam się jakby to było właśnie to miejsce gdzie powinnam być, może i nie będzie łato, może i nawet bardzo trudno ale kto jak nie ja będzie urządzał pogawędki z panem zającem i wymieniał grillowane kiełbaski na ciasto przez płot..


Będąc jak to moja ciocia i Seweryn mówią na wygnaniu ostatnim czasem albo dalej od cywilizacji i bliżej nieba jak to twierdzę ja było dużo czasu na wszystko i najwięcej na pracę i wiem już, że..

lubię jak pachnie ciepłe mleko..
brzoskwinie..
i truskawki..
zapach trawy po burzy..
ten wiatr na kamieniach nad jeziorem,,
minę Anchela kiedy stara się wyraźnie mówić Karolcia..
i jego uśmiech kiedy widzi jak się denerwuję..
Marysię kiedy z uwagą obserwuje podrzucanie naleśników..
ptaki za oknem co ranek..
66 rowerów ustawionych jeden obok drugiego..
ciocię, która co wieczor mówi - Halo!
bagienną trawę i błoto nawet na czubku nosa..
porażkę wbiegającą tłumnie do jeziora..


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz