sobota, 29 stycznia 2011

" Zanim groszki i róże pocałują się znów przez płot "

Zrobić coś, ze sobą cokolwiek.
ten czas denerwujący się na wszystko,
nie lubiący nikogo i nie uśmiechający się
broń Boże
tylko moje garnki i moje łyżki
i nikt niech w drogę nie wchodzi swoimi stopami
zrobić coś, cokolwiek
nie zamykać znowu ale iść do przodu
bez tej beznadziei..

I te Tadkowe
gdybyś spróbowała dałabyś radę
ale ty się po prostu boisz
Fakt może i boję jak i wszystkiego
co jest nowe, było tak i będzie
dlatego trzeba czoła stawiać
zacząć..

Decyzje.. to czego tygrysy nie lubią najbardziej
ostatnie dość spektakularne
zobaczymy jak to będzie
czy to wyjdzie
i czy jest w tym pomyśle
miejsce dla mnie.

Może wyjdzie nam to na dobre.
a może i nie
ale jak nie sprawdzę to się nie dowiem.

Czas mamowy
czas nowy wcale nie prosty.

wtorek, 25 stycznia 2011

Zaczynam przed 21 więc zgodnie z postanowionym postanowieniem co je sobie postanowiłam postanowić jako postanowienie.
Chyba zakopaliśmy wojenne topory z Tadkiem chyba, że poprostu nastąpi zmiana amunicji na dalszą wojnę albo wywiad śledczy zacznie działać tak czy owak zamieniliśmy dziś 10 słów co można nam poczytywać za sukces tym bardziej iż dwa z nich były pytaniem - Pomożesz mi ? a jednak ta bezsilność była i ja ją widziałam i było mi miło bo widać, że zależy ale jednak sposób nie najlepszy, zobaczymy.
Krzysztof jak już zresztą mówił dziś utwierdził mnie w tym, że jeżeli ja rzucam studia to on też, na szczęście zaliczył chemię i o zakłucanie spokoju i ładu życia studentów naszej grupy w drugim semestrze martwić się nie muszę..
Technologia zapewne zaliczona, jeździectwo za chwilę też a to dopiero 1/2 potrzebnych podpisów.
Dostałam dziś telefon i usłyszałam pytanie - no powiedz mi jak się nazywa ten grzyb co powoduje astmę, zapomniałem na śmierć.. i poczułam się dobrze pomagając studentowi medycyny :)
Zyciorys gościnny się u nas wiedzie, jedni przyjeżdzają inni wyjeżdzają, zdarzają się tez Zbyszkowe niespodzianki, i Marcelowe hejsan hopsan.
I nartowy wyjazd, do którego właśnie cichaczem zaczęłam odliczanie ( żeby Julka nie słyszała ) i znowu potrzebna 4 i pół godzinna lista tematów do rozmowy z o. Michałem.. albo poczytam mu notatki z prawa :)
i Monik trzeba zaciągnąć na dworzec i wrzucić ją do pociągu..

sobota, 15 stycznia 2011

Pytanie i niby proste..
teraz niestety nic już nie jest proste..
jechać tam czy zostać ?
czy kiedy pojadę nie rozkleję się jeszcze bardziej ?
czy tam na znanym gruncie nie byłoby prościej skonfrontować się ze sobą i wziąć odpowiedzialność ?
więc narazie jestem tu,
z postanowieniem, że jeżeli będzie jak jest
to kolejny wek spędzam w domu
ucząc się prawa po drodze
wracam na micro w pon..

Tam pewnie będzie tak samo jak tu,
tylko myśleć w ten sposób prościej
idealizować to czego teraz nie ma..

czwartek, 6 stycznia 2011

wyrzuty sumieniowe przychodzą albo raczej się zaczajają żeby potem upewnic sie czy nie zapomniałam o ich istnieniu i jeżeli są w dobrym humorze zostawiają tylko brudne ślady na posadzce a ja zamiast układać sobie na półkach mojego życia muszę lecieć i czym prędzej te ślady zmywać co wcale nie jest proste bo trzeba zorganizować do tego kilka rzeczy.. Jeżeli są jednak w gorszym nie dają mi spać w myśl jak my nie to ty też i tak to się z nimi spieram. I czasami przyłapuję się na tym, że wchodzę z nimi w jakiś tajemniczy pakt i niewiedzieć kiedy i dlaczego przychodzi do mnie beznadziejność i to nie jakaś tam tylko moja prywatna, której całe życie próbuję udowodnić, że sie myli.. i puka wtedy kiedy ja zajmuję się zmywaniem tych nieszczęsnych śladów a, że jako kobieta mam wpisane w życiorys robienie dwóch rzeczy na raz taki kiedy wpadają jeszcze jakieś sprawy na herbatkę moja bezsilność się odzywa i wtedy beznadzieja bierze górę.. I tak było dziś kiedy była szczęśliwość od ranka wczesnego za to kiedy wyszłam z taw zastanawiałam się czy uda mi się nie rozpłąkać się przy ludziach nie wiedzieć czemu i po co..
Usłyszałam - Zakochaj się i ja Ci dobrze życze z nadzieją, że ty mi też; i to hasło znienawidzone przez wszystkich.. - to co przyjaźń ?

i dlatego bandyta dziś ze mną, bo z tą piosenką jest trochę tak jak z tym co dziś się "rozwiązało" kocham ją, mogłabym słuchać miliony razy pod rząd jednak filmu nie obejrzę ze strachu, że się zawiodę.


i czuję, że z gdańska z każdym dniem będzie trudniej mi wyjechać, bo puki tu jestem sprawy, które zostawiłam cała uczelnia i ludzie jakby mnie troche nie dotyczą, zamknięta w mydlanej bance jestem sobie gdzieś odcięta.
Przyjechałam z prostym postanowieniem - wyspowiadam się ! i na tym prostota tego postanowienia się kończy, spacery niby od tak dla oswojenia pod konfesjonałem, wbicie sobie dyżurów i przypominanie o świętach jednak nic a nic nie wskórało w sporze z moimi emocjonalnymi dziwactwami, dobrze że droga okołokonfesjonałowa pokrywa się z drogą doszopkową bo inaczej mogłabym zostać przyłapana na podchodach konfesjonałowych..

Ojciec Leon kiedy przyłapał mnie na grymasie mówiącym - za wielka ta szopka a potem wyciągnął do ogrodu co by pokazać jak ochronił swój ulubiony powojnik przed zimą stwierdził, że jak się chce wszystko na raz to nie wyjdzie z tego nic. A potem pokazał mi dziury w swoim franciszkańskim habicie i stwierdził, że kiedy co dzień mówi sobie dziś zajmę się tą dziurą to to robi a jak myśli o tym, że trzeba zacerować wszystkie kończy się na myśleniu.. i chyba tak samo mam z czekaniem na coś, tak bardzo czekam i po drodze mam mase wyobrażeń na temat tego czegoś, że kiedy przychodzi nie cieszę się bo to coś może i piękne nie jest takie jak sobie wyobraziłam.

Dziś jak wracałam to przyszła do mnie myśl, że każdemu byłabym w stanie powierzyć jakąś część tego co mam, na spowiedzi ale żadnemu z nich całości.. i pytanie czy to dlatego, że w głowie mam zapisane tysiące reakcji danego człowieka na pewne rzeczy i potem je sobie projektuje czy to tylko wymówka, za którą kryje się poprostu mój strach. Wychodzi, że chyba to drugie bo obcemu człowiekowi też nie jestem gotowa zostawić tego co powinnam.

I ten problem, dlaczego tak się dzieje z ludzmi skoro On kocha każdego, dlaczego namalowałam sobie linie po, przekroczeniu której zostają mi same pytania i to uczucie nie potrzeby ale jakiegoś braku i pytanie czy do przyzwyczajenia czy do czegoś więcej i poczucie w kościele bycia puzlem nie z tej układanki jednak o podobnym obrazku.. kiedy przychodzę do kościoła z myślą, żeby tylko moja ulubiona łąwka była wolna, albo żebym zdązyła na powrotny tramwaj..
kiedy jest miłość jest tęsknota, chęć bycia razem, mówienia, radości chęć powierzania spraw trudnych też i chwile nie proste też.

Potrzeba nie bycia kochanym ale pokochania kogoś, odnalezienia tego czegoś, tego czego brakowało, co dzięki temu, że jest daje Ci siły, jak narazie siły trzeba czerpać z kanapek ze szczypiorkiem twarożkiem i rzodkiewką, sprawdzać czy liście w herbacie są jak zawsze i uśmiechać się do siebie w lustrze po myciu zębów, przestać smęcić pogadać poważnie z kimś kto znajduje się w notesie jest na miejscu i wystarczy zadzwonić, usłyszeć komplement z rana ten, obiecany o który zapomniałam się upomnieć wieczorem, załatwić wszystko, wyspać się i spełnić postanowienie noworoczne - KONIEC Z PISANIEM POSTÓW PO 21 !

wtorek, 4 stycznia 2011

Domowo, dalej zabieganie..
szczęśliwie,
choć czasem trzeba bić się z sumieniem
jak narazie jeszcze wygrywam..

Do kościoła na spanie i marzenie
albo na myślenie i zamartwianie.

Gości przyjmowanie
i najulubieńsze ciast pieczenie
obiadokolacja i piękne telerze
już jutro szalenie i radośnie
ze święceniem mieszkania razem :)

Drzazga kolejna w palcu biednym moim,
już druga się przypałętała
koniec z rąbaniem drewna
ale sentyment do siekierki jest
i kominek musi być kiedyś..

nie chce się wracać do krakowa..
żal tylko przepadniętej salsy jednej..
ach no i herbaty z Robertem..