szczęśliwie,
choć czasem trzeba bić się z sumieniem
jak narazie jeszcze wygrywam..
Do kościoła na spanie i marzenie
albo na myślenie i zamartwianie.
Gości przyjmowanie
i najulubieńsze ciast pieczenie
obiadokolacja i piękne telerze
już jutro szalenie i radośnie
ze święceniem mieszkania razem :)
Drzazga kolejna w palcu biednym moim,
już druga się przypałętała
koniec z rąbaniem drewna
ale sentyment do siekierki jest
i kominek musi być kiedyś..
nie chce się wracać do krakowa..
żal tylko przepadniętej salsy jednej..
ach no i herbaty z Robertem..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz