wtorek, 4 stycznia 2011

Domowo, dalej zabieganie..
szczęśliwie,
choć czasem trzeba bić się z sumieniem
jak narazie jeszcze wygrywam..

Do kościoła na spanie i marzenie
albo na myślenie i zamartwianie.

Gości przyjmowanie
i najulubieńsze ciast pieczenie
obiadokolacja i piękne telerze
już jutro szalenie i radośnie
ze święceniem mieszkania razem :)

Drzazga kolejna w palcu biednym moim,
już druga się przypałętała
koniec z rąbaniem drewna
ale sentyment do siekierki jest
i kominek musi być kiedyś..

nie chce się wracać do krakowa..
żal tylko przepadniętej salsy jednej..
ach no i herbaty z Robertem..


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz