poniedziałek, 27 grudnia 2010

Objedzona !

i z Gdańska ruszać jej się nie chce.
więc planuje zostać..
jak najdłużej.

poniedziałek, 20 grudnia 2010

Gdańskie wizyty..

Obrana metoda gdańskiej wizyty..
nikt nie wie, że jestem
nikt nie ma pretensji :)

Dziś zabieganie ogólne,
roraty takie prawdziwie gdańskie
w wygodnej śpiącej ławce
odśnieżanie samochodu o 6 rano
drogowy przegląd chorób przewodu pokarmowego
śniadanie tawerniane..
bułki od pellowskiego..
zakup pięknej jodły
i cukierków kolorowych
plotki ploteczki i obgadywanie
kotlety na obiady wielkie
picie litrów herbaty dackowej
niespodzianka dla zuzanki
mamy odwiedzanie
w pizzeri pomaganie wielkie
niezdrowa kolacja z Anią
i przegapienie dyżuru o. Przemka
bycie grzesznikiem znowu i dalej
obijanie zdrowe i piękne
a jutro wstawanie poranno roratnie.

środa, 15 grudnia 2010

Szczęśliwość szczęśliwa..
piękny intensywny dzień..
niesamowitość bijąca od ludzi,
doświadczonych tragedią, kalectwem


Bajki piękne, na półkach
wypożyczone i opowiedziane przy okazji pomocy,
obiad taki domowy i opiekuńczość
taka babcina, prawdziwa nie udawana.

Poszukiwania Roberta,
uśmiech i radość wielka
wyprawa na Błonia
i bałwan Nasz..
nadzór Roberta niezastąpiony
no i siła robocza w moim wykonaniu.
grzanie palców i szalone rozmowy
na randce razem a jednak osobno -
robiliśmy w konia Kubę porządnie,
no i zostaliśmy przekupieni pizzą..
Pług śnieżny - konstrukcja wózkowo - łopatowa
uwielbiam ich duet :)

wysiadka poodwiezieniowa z autobusu i..
Dominika niewidoma, idzie jak zwykle
sama i odważna, imponująca
mi napewno, więc droga do dominikanów
odbyta razem
odstawiona do ławki
umówione na roraty.

Czwartkowa chemia i już wtedy
duchem w domu, Gdańsku,
z Michaliną wkońcu.
Odliczanie się kończy, ogólna szczęśliwość.

czwartek, 9 grudnia 2010

W wielkim mieście
niebo jasne i wiadomo
żyć niełatwo w wielkim mieście..

Rekolekcje zakończyłam zmarźniętymi rękami
no i masą myśli w tej małej głowie,
wróciłam sobie późno po spacerze jeszcze
przeplatanym rozmowami z Dackiem i Dagną
no i przekochanym p. Andrzejem
zapraszającym na wino..

Michalina nauczyła się nowiego słowa
a jest to - NIEMA
zaprezentowała mi je genialnie przez telefon
była radość wielka
jak zawsze kiedy słyszę to jeszcze niewyraźne
HALO w telefonie..

Dziś mam dzień zawalania
chemia i botanika
jeżeli przeżyję to mnie już nic nie ruszy
i przeżyję w spokoju
dni oczekiwania na wyjazd..
Nawet tato tęskni,
jak zwykle nie przyznaje się
ale 4 razy pytał się kiedy przyjadę
i wiem już teraz, że to on jest wtyczką Grzesia
konspiracja na pełen etat..
od Marty usłyszałam - to ty żyjesz jeszcze ?
i głos miała pogodny, radzi sobie.

Jadzia i jej mama i tato
przewspaniali ludzie
usłyszeć od kobiety z amputowanymi nogami
- Taką mnie chciałeś Boże i ja to przyjmuję.
jest największym świadectwem
pomimo, że widać iż łatwo nie jest.
Myślę, że to będzie częste miejsce
odwiedzin, pomocy i wspólnych herbat..

Mam trzymać się ciepło..
tak więc zrobię !
8 dni..






wtorek, 7 grudnia 2010

9 dni..
i pewnie nie pięknych i nie prostych..
staram się, moją ciekawość chowam do kieszeni
za słabo mi chyba idzie,
Julka jednak za każdym moim powinięciem
nogi oczywiście, reaguje atakiem
a ja przeciez nie chcę jej atakować.

Więc będzie jak będzie..
albo w tym mieszkaniu zacznie się rozmawiać
albo ta siekiera wisząca w powietrzu
kogoś wkońcu zabije albo coś..

stwierdzenie - ojciec ciebie lubi bardziej
też niesie coś za sobą
chyba, że już sobie ubzdurywuję
poprostu jedyny człowiek, do którego idę
i kiedy mam w sobie za dużo wywalam wszystko
i z pomocą sortuję wszystko od nowa..
a niestety trudno mi ufać ludziom
i przejść z lubienia poprostu do zaufania

Grześ kupił bilety na kwartet smyczkowy
z przyjemnością ubiorę sukienkę..
zobaczymy się na szczęście przed świętami
i może przed sylwestrem
w temacie - jadę do Florynki
albo zostanę w gda
potrzebujemy czasu kiedy będziemy mogły
z Julką od siebie odpocząć
więc Beskid odpada w przedbiegach.

Pomieszkam u Ani Kwiatkowskiej
bo dom nie jest taki jak za czasów dziadka
wszystko się zmieniło i rządy też..
a u mamy miejsca brak.

Jutro widzę się z Ewą i Łucją
uradowana, że się Ewa odezwała
będzie można się poprzytulać.
10 dni do wyjazdu..









poniedziałek, 6 grudnia 2010

Rekolekcje najpierw,
do pisania o Słowackiej pielgrzymce
trzeba być w nastroju miło wspomnieniowym
a teraz na tapecie tęskniąco refleksyjny..

Rekolekcje były dziś,
było też zastanawianie się czy iść
i tak omijając mszę poszło się na samą konferencje
i jak to się rzadko zdarza, ruszyło coś
otworzyło się pudełko w moim mózgu
zakurzone, odstawione z napisem - nieprzyjemne
dawno tak nie było,
co bym z łzami z kościoła wychodziła
i nie wiem czy to za sprawą ojca czy tematu..
poszłam sama w kierunku przed siebie
chciałam zadzwonić do ojca
ale sił tyle nie znalazłam
bo przecież karolajna nie może pokazać,
że jest słaba..

Tęskno już za tym co znam,
co sobie oswoiłam
i gdzie nie muszę ciągle czuwać
nad tym co i jak zrobić
za miejscem gdzie mogę cały dzień
w piżamie patrzeć w ścianę myśleć
często nie dochodząc do niczego konkretnego..

Dziś się przelało,
a jeszcze 10 dni trzymania fasonu
tym razem to będą szczęśliwe godziny podróżne..
z wyczekiwaniem i biegiem
do wspaniałych ludzi zebranych u Dolo..

Kraków oswajam powoli,
mieszkanie się oswaja jeszcze wolniej,
my poznajemy siebie na wzajem
konfrontujemy się w róznych sytuacjach
czasami chowając głowę w piasek,
czasami wyciągając ramiona,
jednak co by nie było zawsze gotowe
przyjąć w objęcia choćbyśmy były bez humoru..