piątek, 23 lipca 2010

Małe..


pośniadaniowe..


co nieco..



Michalina..


i jej..


tam też wejdę..

środa, 21 lipca 2010

Dzieki niemu nie poszłam prosto z pracy do łóżka ale w miedzy czasie wyżaliłam się Grzesiowi wykąpałam w morzu i postanowiłam zrobić jutro coś z tych spraw, które ciągle odkładam na jutro..

Chyba czeka mnie kolejny "znakomity" rok w Gda.
Mam nadzieje, że mój kurs spadochroniarski dojdzie do skutku.. tak na pocieszenie :)
Pilnie pracuję, niemam internetu, dalej nie założyłam karty w bibliotece,
Jeżeli Robert zostanie u nas dłużej niż miesiąc to zachoruję na depresję z powodu wiecznego porządku w moim pokoju..
Narzekam przez duże N ale kulturalnie w ścianę albo wszechświat.

sobota, 17 lipca 2010

Dawno mnie nie było..
Dawno też nie miałam internetu..
Dawno w moim pokoju nie było porządku..
Dawno nie robiłam po prostu nic..
Dawno nie przechadzałam z zachwytem po Nowym Porcie..

Więc aby było już za mną, studia w Krakowie to raczej za rok, chociaż znikoma nadzieja jest okazało się, że bardzo mi na tym zależało ale i tak bywa - Taki life..

W pracy ciekawie, o dziwo siedząc w moich podziemiach, poznaję coraz więcej ludzi, mój rower jest strzeżony prawie tak jak na płatnym strzeżonym parkingu, codziennie rano i wieczorem pan z portierni wita mnie uśmiechem :)

Cudowne jest, że schodząc z nocki i jadąc na moim cudownym rowerze mogę oglądać morze, za każdym razem strojące do mnie inne miny i świecące mi słońce w oczy ciągle innym odblaskiem..

Robert z dwojga Stany - Gdańsk wybrał oczywiście morze.. co wiąże się z tym, że mam bardzo ciekawe rozzkłady na całe dni kiedy to mam wolne od pracy, bo znając siebie sama bym nie jeździła na takie wyprawy rowerowe i nie tylko, wiążą się z tym także psychologiczne wykłady, po ostatniej sprzeczce już tylko psychologiczne wtrącenia :)
Mogę gotować obiady, które potem zjadamy razem z dziadkiem, o ile nie są kosmicznie wymyślne, jemy tony lodów i opijamy się wodą a późnymi wieczorami winem..
Na dziś umówiłam się z Grzesiem, że pojedziemy na Westerplatte i zahaczymy o twierdzę po drodze.. ale okazało się, że Iza nie raczyła mnie poinformować o swoich planach i dzisiejszy dzień spędzam z dziadkiem w domu gdzie pomimo przeciągu dalej jest gorąco, Grześ przyjedzie koło 14 więc obejrzymy moją ulubioną bajkę o smokach i zdjęcia z jego wypadu w Tatry.
Albo wcześniej umrę w tym domu..

środa, 7 lipca 2010

12 godzin studiowania książek kucharskich, wyglądania za okno, plotek telefonicznych, nudy i tv aha i tych wstrętnych myśli o wszystkich Michałach, którzy dawno powinni iść w zapomnienie..

Czasami, zwykle po zmroku, podkradają sie do mnie nietakty, jakie popełniłam, niektóre mają już trochę lat, że zupełnie są siwe. Nic nie mówią, milczą - oto my, twoje żenujące nietakty.
I dziś znowu usłyszałam - przyjaciele ? przecież nie proszę cię o chodzenie.. on niestety nie słyszał rekolekcji przeora o przyjaźni, ku mojemu zdziwieniu na moje zaproszenie grilowe usłyszałam odmowę o dziwo.
Postanowiłam usunąć literę M w moim słowniku telefonicznym, jeżeli to miałoby w czymś pomóc..
Na szczęście teraz bedzie kilka dni zarzuconych pracą, kiedy to myśli są gdzieś indziej..
Trzebyaby było zafundować sobie jakąś duchową odnowę, żeby znowu przychodzić tam z zachwytem a nie z myślą kogo spotkam..

wtorek, 6 lipca 2010

15 minut logowania w związku ze znikomym połączeniem internetowym..
Piecze mnie cała tylnia część ciała więc czeka mnie spanie na brzuchu, i znowu porane wstawanie do pracy ale pomaluję sobie paznokcie przynajmniej.

Mało internetu to i mało pisania ale chyba jednak co jakiś czas potrzebuję coś z siebie wysypać. Zostałam pierwszy raz od 5 lat w swoje urodziny w gdańsku i czekały mnie same miłe niespodzianki, poczynając od śniadania z dacjanem i dagną przez cudowne sto lat od wspaniałych ludzi z katamaranu i tort zjedzony z całą izbą i połową rejestracji w szpitali poołączony z oglądaniem meczu, wypad do kina, nocne powroty, wspaniałe zyczenia i tylko brakowało telefonu od ojca, na który jak się okazało czekałam, potem jeszcze wiadomość, że chyba nie bedzie go na naszym grilu i chyba było mi przykro, do czego oczywiście się nie przyznawałam. Potem jeszcze masa komplementów , na które nie wiedziałam jak reagować pomimo tego, ze miło było je usłyszeć.

Dziś Grześ okazał się mężczyzną na moje nieszczęście, pierwszy raz kazał mi się zamknąć bo przecież z nas dwojga to on jest facetem, i byłam tak zdziwiona, że się zamknęłam, przyniósł mi magiczną maść i przez trochę mogłam się opierać, zostałam odwieziona do domu samochodem pierwszy raz odkąd tam pracuję, chyba byłam w stanie zgodzić się dziś na wszystko bo trochę było mi tam samotnie.
To jednak nie był koniec weszłąm do domu i zaczęłam poszukiwać internetu, wkońcu słabo ale się połączyłam, sprawdziłam poczte i tam szok, dostałam życzenia od Michała z oliwskiej o dziwo bardzo ładne życzenia i teraz znowu nie wiem co mam robić z jednej chciałabym a z drugiej niekoniecznie.
Zjadłam całą pizze sama, poszłam biegać, pływałam w wannie, obejrzałąm film, plotkowałam z Martą i chyba najbezpieczniej jak pójdę spać..
Zaproszenia na grila rozesłane, teraz trzeba dokończyć porządki na ogródku, zrobić przeciąg w domu i opanować z Monią kuchnię..

piątek, 2 lipca 2010

Siedzę sobie właśnie słucham Mozarta i się zastanawiam..
Czy on był taki jak jego dzieła, porywczy, żywiołowy, wrażliwy, troche dziecięcy..
Czy dzisiejszy dzien powinien otrzymać miano udanego ? i jak to określić..
Był napewno pełen wrażeń, pomimo że jego 70 % spędziłam w pracy :) Zjadłam tortelini, które wybłagał u mnie i przyjechał na nie z wawy Robert wstrętny, dowiedziałam się wkońcu jakie cechy posiada introwertyk i dlaczego ostatnio tak często to słyszę, oddałam swoje łóżko dlatego pilnuję teraz domu razem z Wincentym Smokiem.
W pracy Grześ wpadł jak zwykle, tym razem przyniósł mi z biblioteki książki, o które prosiłam, po raz czwarty powiedział mi już, że mam wkoncu zacząć ludziom ufać, że mam też nie unikać jego towarzystwa bo nie prosił mnie przecież o chodzenie więc nie muszę się wycofywać, jadłam na pocieszenie mambę malinową.

Przeczytałam pół Zwierciadła i nawet mogę pokusić się o swierdzenie, że przypały mi do gustu artykuły, zjadłam pół arbuza łyżeczką do herbaty, postawiłam do pionu tatę, ustaliłam plan na najbliższy czas, potęskniłam za Julką, pomyślałam nad grilem urodzinowym i muszę rozłożyć sobie łóżko..

Zalogowałam się na studia wkońcu i nastąpiło jednak armagedon, o którym jeszcze nikt nie wie :)
Z ochrony środowiska zmieniłam zdanie na ogrodnictwo ze specjalizacją Agroekologia i ochrona roślin a z agh zmieniłam zdanie na rolniczy tak więc z i tak niezadawalającą maturą zobacymy jak to będzie.. oczywiście nadzieja jak zawsze się mnie trzyma, troche schowana pod moim realizmem i przygotowaniem na niedostanie ale jest ze mną..
Byłam w kinie wczoraj z Michałem chociaż nie widziałam go już dobre kilka miesięcy i bardzo zdziwił mnie jego telefon a moja ciekawość była silniejsza, potem jednak odmówiłam odwiezienia do gda i w efekcie za karę oczywiscie uciekła mi skmka, za kino pomimo iż z całych sił byłam asertywna nie udało mi się zapłacić.. jest coś co przyciąga ale też coś co nie pozwala być mi do konca sobą więc zachowam dystans z którym i tak się już zaprzyjaźniłam.
Teraz chyba czas na sen bo jutro długo dzień..