sobota, 12 marca 2011

Chyba wyszło dziś na to, że nie wiem czeko bym chciała, zaprzeczanie samej sobie niektórzy uznaliby u mnie już za normę.
Chcę ale w zasadzie to nie bardzo
Smutno mi chociaż nie do końca
Poszłabym do filharmonii ale w bałtyckiej jest Traviata

Smutno było dziś bez mojego ulubionego przestań, zjeżdzaj też usunięte ze słownika, to oznaczało dziś jakiąś 1/4 wypowiedzianych słów mniej. Mój organizm mówi, że półtorej tygodnia to dobry czas na to żeby zacząć się stresować.

Było wielkie granie, i wielkie zalewanie fasolek herbatą, poważne rozmowy z honi i mniej ale dalej poważne z Tomkiem uśmiechy nad stołem a kopanie się pod nim.
Dobry czas żeby się trochę wycofać co by potem było łatwiej to wszystko zastawić.
Głupie uczucie kiedy osoba, którą znasz od 3 lat dopiero teraz mówi, że coś u Ciebie jest nie tak i w dodatku nie bezpośrednio a trochę obok.
Teraz muszę zostać Kartuzem i reszte życia poświęcić rozmyślaniom bo myślę, że troche czasu zejdzie.

Swoje kanadyjskie myśli postanowiłam wrzucać do ekologicznego zeszytu, który dziś nabyłam drogą prawie kupną albo może przekupną.
Z racji, że neta pewnie codziennie nie będzie a i lepiej być tam niż myślami między osobami, które i tak wiem, że predzej albo i później wejdą tu przeczytają.

Mam drugie pytanie do tego pierwszego z rana.
Czy jeżeli zjem rybę o północy do dalej jest ona zdrowa.
i trzecie.
w takim razie jak im powiedzieć, że lepiej żebyśmy się nie żegnali na lotnisku i wiedzieć, że obie strony czują się z tym dobrze - ale to na później.

ja niestety nie wymyśliłam nic lepszego od trepanacji czaszki, juto koło 15 mamy zaklepany kort :) i kopytka..




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz