wtorek, 12 października 2010

Dziś usłyszałam na uczelni, że całkiem nieźle idzie mi przystosowywanie się do otoczenia nie jakiegoś tam oczywiście ale Krakowskiego..

Przebiegam oczywiście na czerwonym świetle.
Na przystanku jestem zawsze równo z tramwajem.
nie wiem co to pasy.
kojarzę ulice (przynajmniej te koło domu)
wszędzie się śpiesze
wiem, że w krk chodzi się do dominikanów
że najtańsze piwo w sesji

Jak to mówią chłopaki naucz się jeszcze jeść obwarzanki, a potem to już zostanie prawdziwe studenckie imprezowanie..

Trochę mi się tęskni, ale tylko tak trochę, za szafką pełną herbat przed którą można stać długo..
Pani w sklepie na przeciwko, która co rano opowiadała nową historię..
Tego przytulnego dominikańskiego domku..
Michaśki tłukącej mi w szybę od pokoju..
Morza kiedy wieczorem biegałam po brzegu..

Dobrze mi tu trzeba to przyznać nie wpadłam w żadną przepaść Gdańsko-Krakowską co jest sukcesem.. i znam drogę nożną, tramwajową, autobusową i korkową na wszystkie swoje wydziały :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz