sobota, 9 października 2010

ul Kopernika

Kolejny z seri słonecznych i.. kolejny z serii Krakowskich sympatycznych dni :)
Dziś w ramach postanowienia, że trzeba jak najwięcej z tego cudownego słońca skorzystać zafundowałam sobie wyprawę do ogrodu botanicznego. Prosto Dietla a potem trzeba skręcić w ulicę bodajże poniatowskich, po prawej stronie ciągnący się w nieskończoność szpital UJotu ale za to po lewej śliczne drzewa, potem drugą w prawo - ale zaraz to nie miała być ulica Kopernika - tak to jest jak ktoś zamiast w prawo ciągle gapi się na rosnące po lewej drzewa. Pomyłka przypadkowa ale doprowadziła do wejścia a tam w kasie przezroczysta pani, zaryzykowałam i zadałam pytanie i o dziwo pani się rozprominiła i nawet na koniec zaprosiła jeszcze raz w okolicach lipca.

I wszystkie moje ulubione drzewa Surmia i Bożodrzew masa klonów palmowych, mięsożerne rośliny i cała szklarnia storczyków półpasożytów. W jednych gorąco w innych znowu chłodno i tak to było owijenie i rozwijanie chustki. Na końcu mojej wyprawy przypadkiem weszłam w ścieżkę, która zawiodłą mnie do palmiarni ( przypadkiem bo musiałam zmienić kierunek żeby nie obudzić śpiącego na ławce pana ) a w palmiarni schody do góry(ale nie samej) i w końcu znak - wejście na wyższą platformę zabronione ale z nieba mi spadł a może i zszedł z góry uśmiechnięty pan, zapytałam więc czy pracownicy mają możliwość wejścia na samą górę, a pan w szalonym wyrazem wymalowanym na twarzy powiedział, że i owszem i może mnie wpuścić jeżeli chcę. Takim sposobem miałam widok na całą palmiarnię z nieba. Na końcu mojej wyprawy pan pokazał mi jeszcze strąki wanilii i tu dopełniła się moja szczęśliwość. Pożegnałam się z panem i z panią w kasie i wyruszyłam nad wisłę..

Przydałaby się jeszcze grzesiowa rozmowa :) i on jak zawsze niezawodny zamiast słow na powitanie - zapytanie czy wracam już do Gda kiedy dostał przeczącą odpowiedz zapytał się ze smutkiem czy długo jeszcze musi czekać na to aż Kraków mi się znudzi.. i chyba jednak długo! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz