poniedziałek, 31 maja 2010

Uprzedzając twoje pytania, które i tak pewnie padną.. Telefon leży na biurku, możesz sprawdzić, Iza nie wie gdzie dokładnie pojechałam, mam się świetnie, do zobaczenia w środę :)


Co pewne Urszulanki mają nie tylko otwarte ręce ale także internet bezprzewodowy, wioche, uśmiech na twarzy i przytulny pokoik a i zapomniałam o tym szarym kocie, który rankiem mi się przyglądał a potem śledził.
Dobrze jest pomilczeć sobie troche, zrobiłam sobie krótkie wakacje, w zasadzie odpoczynek z własnego przymusu, wkońcu mam trzy dni wolnego..
Więc zadzwoniłam, spakowałam plecak i pojechałam, dlaczego tam ? bo cisza, spokój i możliwość bycia samemu wśród uśmiechających się ciągle twarzy :) Aha.. więc od kilku dni szukałam zaczepki, nie znalazłam ale nie trwało to długo bo ona znalazła mnie, na sobote umówiłam się z tatą na 11 ale jego nie było w domu, więc zadzwoniłam, broniłam go cały ranek przed mamą, wkońcu jak zwykle się pokłóciłyśmy i poszła na zakupy a potem okazało się, że tato przyjechał i nie dotrzymał słowa, obietnicy a mieliśmy pracować razem cały dzień.
Poszłam bo za chwile by ze mnie wykipiało.. i tym razem nie wyizolowałam się i nie czekałam aż ktoś wkońcu zadzwoni pocieszy czy powie, że wcale nie jestem beznadziejna, bo przecież całe życie nie będę mogła się przytulać do kogoś kiedy będzie mi źle w niedziele spakowałam się i jestem sobie tu. Brakowało mi troche tego szaleństwa i porywczości, będę odpoczywała sobie do jutrzejszego wieczora.
Miałam nie pisać, ale pada a ja właśnie przeczytałam, że ludzie piszący pamiętniki żyją dłużej, okazało się iż równie dobrze mogę wygadywać się do ściany, wracam do Tolkiena, Freuda, Bubera, Tischnera i kochanej Musierowiczowej na odreagowanie..

poniedziałek, 24 maja 2010

Bez internetu.. niestety coraz trudniej łapać internet od sąsiada bo kurcze ściany w bloku mamy jakieś grube :)

Czasami na łasce u Dacka, czasami w taw, czasami u taty a często poprostu bez..
Mama powiedziała, że kupi mi router jak sobie zasłużę, ciekawe czym, jak z pięcioletnim dzieckiem..
Poczekam po prostu do 10 i zakupię sobie takowy wynalazek :)

Dziś zbudzona, i przerażona, jak zwykle czyli co rano nastawiłam sobie 4 budziki czyli 40 minut wstawania a tu po pierwszym budziku otwierają się drzwi ndo pokoju więc pierwsze co przyszło do głowy - zaspałam ale nie tam tylko Karolina siostra michała przyszła zapytać się czy zmawiam pacierz, bo jeżeli nie to pójdę do piekła.. Więc nie wiedziałam co robić, zawalił mi się cały ranny plan i aż dziwne przed pracą wypiłam nawet herbatę co niestety odbija mi się ziewaniem, więc jednak potrzeba mi 40 minutowego wstawania :)

Dziś nie wiedziałam tylko jaki jest numer na rehabilitację ale szybko się ogarnęłam i jak pani zadzwoniła po raz drugi pięknie ją połączyłam :)
Niestety z racji mojej cudownej pracy zapowiada mi się brak Jamnej albo trzydniowa wersja skrócona, najpierw trzeba zagadać do dwumetrowego ważnego człowieka :)

Środa i czwartek wolne więc szykują się ogrodowe rewolucje, może w końcu nauczę się czarować beton :D trzeba będzie też wybrać się do pana Waldka sprawdzić czy nie ma dla mnie jakiegoś ładnego fotela w komisie..

wtorek, 18 maja 2010

Więc to już koniec.. matur oczywiście :)
Polski zdałam co wiem na pewno, chociaż na ile punktów nie wiem ale dowiem się jutro :)
Co prawda nie powiedziałam tak naprawdę to co wywnioskowałam z tej pracy, żeby praca była przyswajalna dla młodych pań w komisji obrałam strategie załagodzenia zakończenia i takim sposobem potępienie i wymienianie rujnujących stron zamieniłąm na podkreślenie i powiedzenie jak ważny jest dialog w życiu człowieka a tym bardziej w małżeństwie..
JEstem już szczęśliwym człowiekiem, mogę czytać to co chcę, uczyć się tego co chcę,i robić to na co mam ochotę, na przykład spać długo i jeszcze długo chodzić w piżamie po domu, słuchać głośno muzyki i gotować obiad przez trzy godziny po czym cały zjeść i zasnąć :)

Pierwszą rzeczą, którą zrobie już teraz to napuszczę wody do wanny i skończę czytać Łuk triumfalny, który zaczęłam jakieś pół roku temu, potem obejrzę serial i wstanę jutro na poranną:) Słońca mi już tylko trzeba !

sobota, 15 maja 2010

Mam katar, dużo książek, prace maturalną do dokończenia, chęć na sukienkę, śniadanie do zjedzenia, chęć pójścia wieczorem na happysad :)
Szukam też ale ciągle bez skutku kogoś kto wyniesie mi śmieci..

Herbata, podłoga, czyste kartki, długopis..
a za 40 minut mam całe mieszkanie dla siebie..

czwartek, 13 maja 2010


jest światłość - jest nowy klosz i wszystko to zrobione w przyjaźni z panem prądem, dziś mnie o dziwo nie kopał.. co prawda wcześniej ponad 100 razy usłyszałam, ja to zrobię bo jestem mężczyzną, tylko wykręć korki, nie spadnij z krzesła, i czy ty wszystko musisz sama ?

a no muszę bo wtedy jest poczucie, że to ja i moje dzieło to jest..
teraz już tylko misja znalezienia odpowiedniego fotela ;)

Dziś w ramach powrotnego uczłowieczania się próbowałam się w śledzeniu, a zaczęłam na spacerze pomaturalnym, śledziłam ojczulka Piotra bo znowu przyuważyłam go jak obchodził płot ogrodu i znikał, co się okazało ten dobry człowiek dokarmia koty jak nikt nie patrzy (prawie nikt) ale wkońcu zostałam przyuważona jak robiłam zdjęcie i usłyszałam - może jestem stary i kulawy ale nie ślepy ;)

Potem śledziłam też jednego jeża, któwy nikulturalnie przechodził przez jezdnie nie na pasach.
Zjadłam dobry obiad i jak porządny emeryt zasnęłam na pół godziny. Chodziłam po kałużach z Robercikiem w ramach uprawiania sportów wodnych.


środa, 12 maja 2010

Chyba zaczynam lubić swój pokój..
Dziś była akcja przemeblowanie, i wreszcie tak jak pragnęłam mam więcej miejsca, przyczyniłam się do pęknięcia szyby w drzwiach, odrywałam listwy od podłogi, malowałam, przyklejałam i to co lubię najbardziej - skręcałam regał z IKEI :D Usłyszałam też, że jeżeli będe kupowała meble do swojego domu w ikei to nie potrzebuję faceta.. Jutro jeszcze trzeba rozprawić się z żyrandolem :)

Teraz muszę się jeszcze nauczyć bywać w domu częściej niż do spania i nauczyć się mieszkać w swoim pokoju..
Dobry czas, lubię go, mogę czytać książki, które nie są lekturami, słuchać płyt, które nie relaksują, chodzić spać późno i wstawać też późno ;D Jutro jeszczę napiszę maturę z geografii potem pójdę na ustny polski i już spokojnie będę mogła zaprzyjaźnić się z wolnością :)

Jutro trzeba porozglądać się za ładnym notesem albo zeszytem albo coś co jest bliskie tym przedmiotom :) Może jeżeli skończyłam już szkołę średnią to zapoznam się wkońcu z panem Tatarkiewiczem.. i oddam całą makulaturę związaną z maturą..

niedziela, 9 maja 2010

Karolajna już wie, że jeżeli zostanie wyciągnięta z domu o 21 i zaciągnięta piętro wyżej w celu świętowania, pomiesza alkohol ze stresem, który ulatywał z niej małą dziurką powolutku to po trzech godzinach oprze się o ramie Dacka i powie - zaprowadz mnie do domu ! i zaśnie.
Potem po przebudzeniu ujrzy przesympatycznego pana Janusza, dowie się, że jest niedziela i usłyszy pytanie - Jajecznica może być ? i zdanie oznajmiające - Dacjan poszedł nakryć do stołu a aspirynę mamy w szufladzie, Gratuluję !

Tak teraz mogę już powiedzieć, że dotąd nie wiedziałam co to stres.. Pomimo tego iż w szkole na korytarzu podnosiłam wszystkich na duchu kiedy usłyszałam - niema Jenis to poprosimy Karolinę, myślałam, że nogi odmówiły mi posłuszeństwa, a ręce trzęsły mi się jeszcze cztery godziny po ogłoszeniu wyników. Jednak troche siebie znam, i jeżeli chodzi o mówienie przed komisją w innym języku na temat wylosowany w pięć minut wcześniej to przekracza to moje możliwości..

Jednak oni są świrami, Mateusz czekał pod salą i jak tylko wyszłam i go zobaczyłąm powiedział, że ma dla mnie poczka prosto z cukierni, a Dacek przyszedł pod szkołę po ogłoszeniu wyników z moim telefonem i wręczając mi go powiedział, żebym odebrała bo teraz zadzwoni i spyta się mnie - i jak poszło ? Mama jak zwykle nawet się nie martwiła bo przecież co to dla mnie, jednak chyba mało mnie zna.. a Marta wpadła dziś rano na wszelki wypadek z litrowymi krówkowymi lodami. I Julka kochana, która się do mnie dobijała.
Tak więc pomimo tego, że telefon leżał wyłączony po to aby nie odpowiadać ciągle na to samo pytanie, odpowiadania nie zdołałam uniknąć.

Pani od niemieckiego po zdaniu relacji i usłyszeniu wyników powiedziała do mnie tylko Gratuluję i czy teraz wkońcu zaczniesz głośno mówić po niemiecku.. może i tak, kiedyś..

Jutro od rana treba się modlić za Marysię i Helen i za ojca, do którego prawdopodobnie będe mogła mowić - Szczęść Boże panie przeorze.!


sobota, 8 maja 2010

Ania artystka i czarodziejka !


















Obiad przepyszny w wykonaniu Michała, pokój lśni aż dziwnie, film o zabijaniu obejrzany..
Edek się smuci, pewnie dlatego, że nie pożarł tyle czekoladek co ja..

piątek, 7 maja 2010

intencja - decyzja - wykonanie

A więc zrobię tak :
pójdę - powiem co wiem -wyjdę

Chyba w życiu nie stresowałam się tak żeby z własnej woli wstać o 6 rano..
Cały dzień bolała mnie głowa ha wiem jak to jest po niemiecku Der Kopf tut mir weh !


Ende Welt !
Mam nadzieję, że w niebie są łąki i lody z polewą karmelową z mc :)

czwartek, 6 maja 2010

MATURA TO BZDURA !
Ja Karolajna cholernie stresuję się ustnym niemieckim, sama niewiem po co, przecież jeżeli nie zdam to mogę podejść jescze raz w sierpniu albo za rok albo coś świat się nie skończy - pewnie nie ale trudno przełknąć porażkę, jeżeli nie zdam to idę się z Mateuszem upić, pierwszy raz w moim życiu. Reszta już na zupełnym luzie gegra, pisemny niemiec i ustny polak..

Jeżeli zostanę w gda zawsze mogę dalej pracować, zrobić prawo jazdy, gotować - a to lubię, modlić się u franciszkanów, jeździć na rowerze, dalej straszyc ludzi.

Chciałabym już mieć to za sobą, szkoda że nie znam ludzi, którzy jako pierwsi rozkręcili nagonke naokoło tej niby strasznej matury zrobiła bym z nim to samo co z człowiekiem, który wynalazł telewizor..

Mam nadzieje, że okaże się iż mało siebie znam i zadziwie pozytywnie w sobotę.
Jutro słońce proszę, będzie radość wieczorem do kina po całodniowej nauce w ramach oderwania się z dackiem i dagną, którzy chodzą i mówią, że bez matury też jest świetnie :)

poniedziałek, 3 maja 2010

Były kajaki są bolące plecy..
Na kajakach świetnie może pomijając marudę w kajaku, poza faktem zrzędzenia i lenistwa, Marcina dalej lubię ale fakt płynięcia z nim kajakiem odczuwam dziś bardzo dobrze - moje plecy krzyczą masażu ! albo chociaż poleżenia w wannie !

Co to dla nas 27 kilometrów na jeden dzień, co to dla nas 3 kilometry pod prąd żeby rozbić się w środku imprezowni..
Wróciłam do domu a tam goście rozbili sie w moim pokoju, a iza oczywiście nie napisała mi nic, więc koło 23 wyprawa jeszcze do mamy i potem ten upragniony sen..
Miło tu jak jestem sobie tak trochę ale mieszkać bym tu nie mogła, ich styl życia doprowadza mnie do irytacji..
I pogoda dzisiejsza iście wiosenna dobrze, że wczoraj daliśmy radę przepłynąć ten kawał..
Idę radować się ciepłą wodą, potem decyzja co wdziać na siebie i 3 - majowy obiad z Robercikiem Anią i Darkiem radośni szaleńcy :) i 17 nastka :)