niedziela, 28 marca 2010
Tak na ten czas, histeryczny, krzyczący, płaczący, smutny, wściekły i zawiedziony.
Mam nadzieję, że mój anioł stróż też lata na niebieskim łabędziu..
Napisałam wczoraj do michała ale jest głucho i jest mi z tym źle, nie lubię kończyć spraw które są dla mnie ważne a tym bardziej nie lubię kiedy nie wiadomo co się dzieje po drugiej stronie.
Dziś był dzień jakich w moim życiorysie dawno nie było..
Był płacz i wściekłość a wszystko to nie w kącie z dala od ludzi ale właśnie pomiędzy nimi. Wściekła mnie ewelina, zrobiła mi nadzieję a potom ją poprostu zdeptała, bardzo potrzebowałam pojechać na 17 posłuchać pierwszy raz od dawna być w roli słuchacza przemyśleć, zawiesić się, pobeczeć a na koniec przytulić Julkę oczywiście z dziarską miną na twarzy. Kiedy odłożyłam telefon łzy popłynęły po polikach, nie byłam w stanie nawet wytłumaczyć o co mi chodzi bo głos się łamał, a wszystko to na oczach mamy i jasia on biedny aż uciekł jeść obiad na sale. Potem już tylko smutek pod przykryciem wściekłości i wiadro cebuli do obierania..
Przeor - lody z maca - wino - czuję się ciągle tak samo źle.
Jutro wizyta w drewnianej budce, mam nadzieje że o. Dobro i tym razem bedzie potrafił pozbierać wszystkie moje kawałki i posklejać je do kupy, wsadzając do kieszeni garść radości na rozmnożenie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz