Było ociąganie ze wstawaniem, było zaspanie, była praca, był teatr, była modlitwa.
Zaczęłam jak zwykle od przestawiania budzika - daj mi jeszcze chwilkę, jeszcze 20 minut, nie dzwoń już głupku, no weź chociaż raz daj mi spokój, dobra już dobra wstaję..
Wpadła mama, zasiliłam jej i tak już pewnie pełną walizkę ciuchów, wyszłam z Riwasem głuptasem i pojechałam do pracy ( Jasiu chciał być miły i po nas przyjechał )
potem kierunek teatr Muzyczny w gdyni z Anią szaloną, plptki, ploteczki były, był też musical łądny trzeba mu przyznać, tańca masa to co lubię, troche refleksji, nawet trochę Boga.
Potem z racji mojego późnego wstania - nie pokościelna, pojechałam na 21 do przeora a tam co o. Tomasz - gdybym wiedziała została bym niekościelna, o. Michał przeszedł obok mnie ale nie zauważył, a tak ładnie się uśmiechałam.. była i Zuza kochana co ją masę czasu nie widziałam, wyściskana..
Powrót do domu, i dobra wiadomość - łaciny jutro niema na szczęście :)
Robert nie masz przepraszam zajęć w poniedziałek - nie więc mogę zjeść jeszcze jeden obiad, cieszysz się prawda ?
Co do wczoraj - przyjechał Robert ze swojej ukochanej już mniej Warszawki,zjadł obiad, kazał się ładnie ubrać i zabrał do Sopotu do pabu na reggae i namówił C., bawiłam się wspaniale..
Odstawiliśmy C., wróciliśmy do domu siedliśmy na kanapie i popłakałam się.. ostatni raz z C. gdziekolwiek byłam dobre 5 lat temu, zdążyłam zapomnieć jakiego mam wspaniałego i szurniętego przyjaciela. Była też jego nie mniej szurnięta Weronika.. Słodziaki :)
Mama i tato jutro wylatują na 10 dni do Niemiec..
Więc kończę, zjedliśmy duża niezdrową kolację, i będą plotki długie..
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz