wtorek, 30 marca 2010

Wanna, herbata pół na pół z cytryną i cukrem, sentymentalny film, stygnąca woda, dwa śledzie na kolacje, chęć na maślanke - pokonana..

Ojciec wie jak podnieść na duchu - Jak to idziesz do opery sama ? może ktoś by poszedł z tobą ? morze niestety szerokie i głębokie a ja najbezpieczniej czuję się w swoim towarzystwie.. Zresztą podobno będzie obok mnie siedział przystojny młodzieniec. 10 minut na rozmowę to chyba za mało, ostatnio stanowczo za często chce mi się płakać, czuję się prawie jak rozhisteryzowane małe dziecko..

Julka bulka i zbysiu mają natężony program matematyczny więc aby wygadać, wysmęcić się i ponarzekać nie był to ten czas napewno ale kocham tych szaleńców.

Mój tato jak zwykle ze swoim przyjacielem telewizorem na moją proźbę odpowiada - A mam jakieś wyjście ? oczywiście, że nie bo mnie kocha.

Jutro poszukiwania materiału, transport do taty i dopilnowanie czy zlecona praca napewno bedzie wykonana..

W operze będę piękna, dla siebie, spędzę ten wieczór miło i nic nie może stanąć mi na drodze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz