niedziela, 18 grudnia 2011

Miłość taka po prostu piękna - nudna dla niektórych dlatego szukają sobie takiej szalonej nieprzewidywalnej..
Kiedy ją dostaną i nie potrafią zapanować myślą czemu ona taka jest dlaczego nie może powiedzieć mi na czym stoję, dać mi chwilę pewności w tym szaleństwie..
Ona wtedy szepcze do ciebie - to ta ciekawość i niepewność rozpala wszystko.

Dobrać się z wariatem bywa błogosławieństwem i przekleństwem; nigdy Ci się nie nudzi ale też nigdy nie przewidzisz co będzie za chwilę. Czasami zdaje się - Wiem ale okazuje się, że jednak nie.
Oczywiście nie odezwę się drugi raz teraz jego kolej !
Teraz nie napiszę bo na pewno się zdenerwowała !
Cały weekend, wasz weekend czekasz na to przepraszam..
i dostajesz ale dopiero w poniedziałek więc cały twój czas był znowu twój a nie wasz..

Czego chcesz ? pytanie, które całe życie za mną chodzi. Domu, dzieci, radości codziennej; kiedy możesz to dostać marszczysz brwi i mówisz poważnie - chcę być niezależna !
Potem przychodzi czas kiedy trzeba wymienić żarówki, odkręcać śrubki i trzymać ręce długo w górze - masz powyżej dziurek w nosie niezależność.
Kto ma zrozumieć kobiety.. kto ma zrozumieć mnie, skoro ja sama nie wiem czego chcę, zawsze na przekór, chcę czegoś innego niż to co mogę dostać w tym momencie..
Czasami jak na diabelskim młynie, potrzeba kogoś kto go zatrzyma, złapie za rękę i wyciągnie.

Zapieram się rękami i nogami - koniec ale tam z tyłu głowy doskonale wiem, że kiedy znowu zobaczę wyciągniętą rękę złapię ją nie myśląc za długo chociaż cały czas stoją uparta.
Co poradzić kiedy się dobiorą dwa osły ona czeka na niego a on na nią.

Rewolucja - to słowo wciąż mnie przeraża !

sobota, 17 grudnia 2011

Czasami słyszymy różne rzeczy i albo bierzemy je sobie i zatrzymujemy albo tylko muskamy i pozwalamy płynąć dalej zdarza się również tak, że chociaż widzimy nie zwracamy na nie uwagi..

Kiedyś usłyszałam - nie podsłuchuj!
Czy kiedy jednak słyszy się coś przypadkiem i nie można przestać nasłuchiwać to to samo ?
Można usłyszeć coś czego pewnie w inny sposób nie dałoby rady zdobyć dla siebie więc kiedy to położyć na szali co byłoby cięższe ?
Kiedyś może wrócę do tego rozmyślania dziś jednak z uśmiechem na twarzy trochę ze zmarszczkami od myślenia na czole cieszę się ;)

Garaż i chłopaki pojęcie dla mnie tak abstrakcyjne jak dla nich zapewne 21 letnia Karolajna..
Minuta. poczekasz ? - minuta, dwie, trzy chyba trzeba złapać trochę powietrza, kilka kroków i ten głos ulubiony.

Przyprowadzisz ją tu ? - nie dziś !
i już kroki w tył zwrot ale jednak jakby ktoś inny pociągał za sznurki i mówił - zostań jeszcze chwilkę..
- jaka ona jest ?
Młodsza.. uśmiechnięta całą drogę oprócz tych momentów kiedy robi poważną minę i szuka mojego wzroku chcąc mi powiedzieć bez słów - ścisz to ci coś powiem..
- nie teraz w ogóle..
inteligentna bestia, uparta ale nie jak osioł tak dobrze uparta, nigdy nie powie Ci, że jej przykro musisz to poprostu przeczytać między wierszami, nie wypomni Ci, że nie masz dla niej czasu ale za każdym razem kiedy mówisz - będę a cie nie ma musisz na nowo zdobywać ten kawałek, który ostatnim razem oswoiłeś bo się po prostu zamknął spowrotem, upiera się, że jest za gruba chociaż ja bym powiedział iż idealna.. Powie ci na początku czego nie lubi jeść i musisz to pamiętać bo wybór dań należy do ciebie, nie wybrzydza.. Narzeka wtedy kiedy się nudzi, jest niezależna i nie potrafi prosić, kiedy się zamyśli ma wypisane wszytkie emocje na twarzy ale tylko w tym jednym momencie zamyślenia..
- Piotrek ty się zakochałeś ?
jesteśmy najlepszymi kumplami co oznacza, że kiedy przychodzi mi spać na podłodze odstępuje mi połowę swojego łóżka, że Ci ufa i w przypływie radości nie krępuje się rzucać w Ciebie makaronem a kiedy ma najgorsze dni otworzy Ci drzwi zrobi pomidorową najlepszą w twoim życiu i nie będzie się odzywać żeby nie krzyczeć bez powodu aż do czasu kiedy jej przejdzie.
Jest pierwszą, którą boję się prosić o więcej bo boję się, że zabierze ze sobą to wszystko i siebie..
Takie tam gadnie ! muszę już iść. do jutra !

- o czym tak zawzięcie myślisz ?
- o tobie !
- o czym o mnie ?
- o tobie i twoich dwóch różnych skarpetkach !
- skąd wiesz, że ubrałem różne (szybkie spojrzenie) faktycznie !?
- powiedziały mi ;)



KOCHAM ten czas !

środa, 30 listopada 2011

Co się dzieje z Karolajną za oceanem ?
Co pewne poznaje.. świat i siebie
i raz jest gorzej a raz lepiej ale zawsze do przodu ;)

Zakochuje się na każdym zakręcie tak po kanadyjsku
trochę w pogodzie trochę w ludziach a czasami po porostu w jakiś rzeczach i prostych zdarzeniach..
Robi co kocha, tańczy do rana, kupuje buty na obcasach i denerwuje ludzi.

jeździ samochodem z wariatem i kocha ten właśnie zapach i tą twarz śpiącą taką bezbronną te wątpliwości małe i większe i to bez przymusu ..
trochę się tu psuję ale co poradzić trzeba żyć w a nie obok

Szczęśliwa. bardzo. żeby trwało długo.

niedziela, 20 listopada 2011

Karolajna czemu komplikujesz sobie życie ?
on patrzy się na ciebie bo jesteś piękna !

Terapia mojego kuzyna jest dość drastyczna.. nie szczędzi mi nigdy prawdy..
Więc jutro planuję przełomowy moment - idę na gym załatwić wszystko sama i jak mi się uda może umówię się na kawę z moim przyjaznym znajomym Kanadyjczykiem ;)

Dziś miałam pierwszą lekcję z instruktorem i usłyszałam same miłe rzeczy.. takie, że jak wysiadłam miałam siły iść na 4 godzinny spacer nad jezioro i zachwycać się piękną jesienią ;)
za tydzień będę obtłukiwała wszystkie samochody na parkingu..



wtorek, 15 listopada 2011

Po szkole ostatnią rzeczą, na którą mam chęć to spanie..
bardziej rozmyślałabym nad tańczeniem na środku ulicy albo zjedzeniu nieprzyzwoicie wielkich lodów ;) Dziś z Williamem graliśmy w kółko i krzyżyk na przystanku tak zawzięcie, że autobus mi odjechał..
- odwiozę Cię !
- gdzie mieszkasz ?
- tam !
- ustalmy jakieś zasady ! prosto, prawo i lewo !

Karolajna gdzie jesteś ?
- w domu ;)
- ja jestem w domu !
- w takim razie przed domem..


Gdzie jesteś ?
- w Ameryce.
- więc idę pić z Mike
- zabraniam !
- to nie działa przez granicę !

Namieszane w głowie mam, wykładam codziennie po trochu i oglądam i przeglądam i co rusz mnie to zadziwia, trochę przeraża i co pewne czasami zachwyca, zawsze wmawiam sobie, że się boję a potem biegnę na boso do samochodu bo wykupią wszystkie pączki z karmelem ;)
Kocham ? chyba nie.. pomimo tego korzystam z każdej chwili, w której czuję się piękna..


sobota, 29 października 2011

nie ogarniam życia..
i nawet nie wiem czy to możliwe..

Pięknie cały czas być nie może bo i po co szybko by się człowiekowi znudziło.. Czy ja chcę zbyt dużo i czy potrafię dać z siebie tyle samo ? potrafię pytanie czy chcę, na pewno się boję.
Na poważnie ?
Na całe życie ?
Czego ty chcesz Karolina ?
Czy to własnie ten ?

mam takie wrażenie, że życie sobie ze mnie kpi, mówi tak a robi inaczej
Wyjaśnianie spraw zawiłych dopiero w niedzielę a jutro oddam się przyjemności robienia zakupów we wspaniałym towarzystwie mojego kuzyna i najlepszego zakupowego partnera :)

Chyba powinnam zaprzestać słuchania rozwódek w okresie menopauzy to wcale nie pomaga a wręcz sprawę komplikuje.. to, że im się nie udało nie oznacza, że u mnie ma być tak samo..

czwartek, 20 października 2011

Boję się konkretnych mężczyzn.
ale z drugiej strony tylko takiego sobie wyobrażam u boku.

Boję się czarnoskórych
chociaż jak ich widzę to się uśmiecham

Uwielbiam dziadka w turbanie
chociaż on patrzy na mnie nieprzyjaźnie kiedy się za nim oglądam..

Kocham deszczowe dni kiedy można zawinąć się w koc i czytać książki zapijając je herbatą..
uwielbiam być wredna ale to nie przeczy temu, że chciałabym być potrzebna.
Chowam strach za uśmiechem i obracam wszystko w żart.

Boję się propozycji dobrego układu, o który mi przecież chodziło.
jutro się okaże czy 2 centymetry to dużo czy mało
a odległość między Toronto a Guelph nie jest kolejnym oceanem.

wtorek, 18 października 2011

Pora deszczowa przyszła a ja się z nią zaprzyjaźniłam były nadziewane powidłami bułeczki maślane i łosoś na niedzielnym obiedzie..

Jednak to co ostatnio daje mi największą radość to nie te wszystkie słodkości ( których za sprawą zawziętego Davida znacznie mniej ) a nowo odkryte pieczenie chleba i to już nie tylko takiego jednego poznanego i nauczonego na zakwasie ale różnych innych napotkanych i nadesłanych..

Więc po pracy czas jest najpierw na pieczenie, uruchamianie maszyny, nagrzewanie piekarnika, zaglądanie przez szybkę do środka a potem na uśmiech do laptopa, długie rozmowy i słowne zagwostki, kawy, herbaty i inne spotkania.

Mój mąż będzie musiał mieć dobrą przemianę materii bo kto będzie się zajmował konsumpcją ? na razie jest ciocia i daje sobie wyśmienicie radę :)

piątek, 14 października 2011

Kocham ostatnie jesienne dni..
chyba za to, że nic mi nie wychodzi.
a czasami być musi i tak..

Wczoraj chałka, ona nie smakuje chałką..
z masłem chrupiąca ujdzie w tłoku
ale przecież nie taka była w planach..

Dziś co by naprawić wczorajsze błędy ?
tylko jakie błędy ?
zabrałam się za maślane bułki
i może lepiej nie będę tego opisywała ;)

Więc postanowiłam, że obwinię za wszystko drożdże!
chyba tylko bolącego od rana kręgosłupa nie mogłam jakoś z nimi powiązać..
Sprawę co by całą zostawić na boku i oddać się innym przyjemnościom postanowiłam zaparzyć sobie herbatę na jesień - taką, którą piję raz na czas jakiś - z cukrem i cytryną, obydwa dodatki w ilości sporej..
i.. herbata lipton a smakuje czym ? czajnikiem a dokładniej bliżej niezidentyfikowanym plastikiem
Koniec na dziś, nie robię nic. Koc, laptop, film, plastikowa herbata a potem spać, czekać na weekend z nadzieją na pogodę i może - Montreal.

Dziękuję Ci kochany jesienny dniu za wszystkie te nieidealne sprawy. Poradzę sobie i z tym, do jutra ! ;)

niedziela, 2 października 2011

what are dancing?
- Kuduro !

Wracanie boso o 4 rano do domu jest stanowczo dobrym masażem dla stóp ;)
sukienka dyskotekowa i parkiet nasz !

Zna pan drogę do domu ?
- jakiegokolwiek ?
- z wygodnym łóżkiem.

Rozumiesz połowę i masz tylko połowę problemów ;)
Kocham, kocham, kocham ten czas, w którym nikogo nie obchodzi jak mówisz chcą tylko wiedzieć co i starają się ze wszystkich sił ci pomóc..

Quero ver mexe kuduro
Ninguém vai ficar parado
Vem para quebrar kuduro, vamos dançar kuduro !

To co śniadanie ?
Wyśmienicie!

środa, 28 września 2011

Czego ty się tak śmiejesz ?
- kupisz mi banki ?
- a co to jest ?
- takie latające, przezroczyste kółka z wody i płynu do naczyń..

Ty spałaś ?
Ty piłaś ?
Ty mnie obraziłaś ?

i jak tu nie kończyć każdego dnia z uśmiechem.
Jeszcze nie do końca czuję się tu jak u siebie ale kiedy powiem bardzo dobrze to tym razem nie skłamię i robię wszystko co w moich siłach żeby było tu po prostu codziennie dobrze a oznacza to koniec sielanki i odkładania kilogramów na boczki i wzięcie się za siebie puki słonce wspiera mnie ze wszystkich sił.

on jest zamazany.. dobry zamiennik dla zamyślenia

It's times like these you learn to live again
it's times like these you give and give again
it's times like these you learn to love again
it's times like these time and time again

dobry czas.

niedziela, 25 września 2011

Witaj w moim śnie..
Nocy uchyl drzwi, chcę odpłynąć w snach..
Nocy matko dnia..
Ześlij jedną z gwiazd..
Witaj w moim śnie..

Dobry czas, rozpoczęty o świcie
i ta radość ze spędzenia zaspanego poranka w kuchni
i szczęście kiedy wysiłki się opłacają
teraz trzeba pospać chwilkę jeszcze
wyszykować się i do katedry
czekać na gości z ciastem porannym
i cieszyć się tym pięknym rześkim jeszcze dniem.

Witaj w moim śnie..
Chcę odpłynąć w snach..

piątek, 23 września 2011

jedna łyżeczka.
udało się a herbata wciąż taka sama.
Słońce lituje się nad zmarzlakami.
daje nam jeszcze trochę ciepła.
bieganie poranne niezbyt wychodzi
zawsze trzeba najpierw stoczyć walkę
ale nadejdzie czas kiedy znowu wejdzie w krew..
Weekend za chwilkę!
kąpanie w jeziorze ostatnie tego lata.
obiecane !
Czas.dobry.bardzo.

wtorek, 20 września 2011

herbata.cytryna.cukier
wszystko w ilości niecodziennej,
bo walczącej z jakimś skradającym
niemilewidzianym osłabieniem..

Próbuję od rana działać na swoją świadomość i tą pod też i mówić jej - piękna pogoda jeszcze wróci!
ale ona cwańsza mówi, że tylko na chwilkę i tak oto pierwsze deszczowe i zimne nicnierobienie!
Zakupy zrobione, obiad nietknięty a już następny w planach, ach i gdzie to mieścić ?
Herbata i koc a nawet dwa, przetransportowanie pod pierzynkę z książką on mi mówi po prostu - Daj mi się wyspaća 1000 pomysłów na raz podziel i zajmuj się na raz tylko 1/4 :)

(...) chodź na ananasa!
na ananasa ?
tak potrzebna trzecia osoba !
do czego ?
ananasa !
co ? (i to zniecierpliwienie.. - ty znowu zadajesz zbędne pytania)
jak zjesz za dużo szczypie język, potrzebna trzecia!


Kocham to miejsce, nawet wtedy kiedy kpi ze mnie mówiąc - Dasz rade ? i oferuje ponure popołudnia ale one są takie tylko do czasu kiedy się ich nie rozświetli..

środa, 7 września 2011

Chyba.. chyba na pewno.. tylko dlaczego ?
jestem niepoprawną optymistką wtedy kiedy innym go brakuje..
jestem niepoprawną romantyczką..
jestem leniwcem lubiącym wstawać późno..
dlaczego ?

ze wszystkich filmów wybieram te kończące się happy endem ? świadoma w pełni, że życie nie szczędzi nam niespodzianek a cierpienia kształtują naszą wrażliwość.. potem siedzę na podłodze z nastrojem typowo nic nie chcącym zawieszona gdzieś pomiędzy tu a " jeśli jednak może być idealnie" trochę nieobecna z potrzebą na czekoladę, której postanowiłam nie jeść..

Szczęściem jest jednak to, że czas jest wieczorny a zanim przyszedł zrobiłam wszystko co postanowiłam. Czekolada jest dalej tam gdzie była, po 19 lodówka już do mnie nie krzyczy a bieganie było zaraz po powrocie z pracy..
Kondycja moja pojechała zapewne na wakacje i znowu będzie trzeba o nią walczyć ciężko, dziś się nie poddałam więc kolejne dni też takie będą.. mam nadzieję !

you need a man ! usłyszałam dziś w chwili kiedy byłam zajęta oglądaniem kubka ze starbucks'a i radowałam się, że z tej całej paplaniny rozumiem co 3 słowo.

może i tak jest ale czy wieczorne wyczekiwanie na ten miły ton głosu ze świadomością, że dzieli nas.. ma jakikolwiek sens poza chwilową dawką radości; no właśnie, chyba moja gotowość się tu kończy i moje możliwości gdzieś poszybowały a odwaga poszła szukać kapci w szafie. Chyba zbyt szybko zmieniać znowu życie, które jeszcze nie osiadło zbyt pewnie i nie złapało oddechu..

Karolajna weź się w garść ! jutro uplotę warkoczyk a Seweryn zadba o postawienie mnie do pionu.

wtorek, 6 września 2011

Więc motywować się czas zacząć..
ale żeby było skutecznie trzeba małymi krokami, dziś był niezdrowo niezdrowy dzień z dużą dawką rzeczy, których zjeść nie powinnam dlatego zaopatrzyłam się w kosz owoców i lodówkę warzyw a dzisiejsze frytki zapijane coca colą były zwieńczeniem ostatniego dla tutejszych dzieci long weekendu :)
Jutro pracować czas znowu a po na bieżnię bić rekordy zaczynając oczywiście znowu od podstaw po przeszło miesięcznej przerwie, buty jeszcze nie zdążyły się zakurzyć a waga pokazuje, że poza cm w tali nie jest aż tak źle, przed zimą trzeba się rozbiegać na powietrzy żeby potem wskoczyć na bieżnię i nie robić sobie nic z ciekawości ciekawskich ludzi albo tylko przyjaźnie spoglądających :)
Wszystko trzeba pozmieniać w sobie ale żeby to zrobić trzeba się z sobą czuć dobrze nie tylko przez chwilę zjadając kolejny kawałek szarlotki z lodami albo słysząc ten niezawodny śmiech Ariela tylko tak na dłuższą metę z samą sobą idąc pod rękę na długi spacer w dość nowe życie..
krok pierwszy jest taki, kiedy uda mi się znowu wpaść w rytm i nie walczyć codziennie ze swoim lenistwem będą następne ale one na razie stoją na półce czekając na swoją kolej na czas kiedy wszystkim po kolei będę stawiać czoła.

Pan Julian wymiata mi kurze z mózgowych półek zawsze sprytnie otwierając drzwi z paczką ciastek moich najulubieńszych i mówiąc - właśnie miałem je schować do szafki, dobrze, że jesteś.. potem niewinnie zaczynając od przepalonej żarówki w salonie a kończąc nie wiadomo jak na ogólnoludzkiej niewiedzy, żegnając mnie zawsze z nadzieją na tej jego pomarszczonej pogodnie twarzy, że wrócę i się nie poddam jak zwykle i że tym razem rozsiądę się w fotelu a nie tylko na krawędzi gotowa do odwrotu gdybym poczuła się nie dość inteligentna na niby przypadkowo przytoczony temat.

Canada zachwyca bardziej i bardziej..

niedziela, 4 września 2011

Zdenerwowałam się..
rozmowy z Polską należały do miłych
ale chyba już teraz takie nie są
zwłaszcza te z moją mamą..
tam nic się nie zmienia, ciągle jest narzekanie na wszystkich tylko nie na siebie, zwalanie swoich spraw na innych i nie zauważanie, że one przecież do nich nie należą..

Humor jest definitywnie zły i jedyne na co jest chęć to iść spać, można jeszcze poczekać na Ariela i usłyszeć - to kiedy przylecisz do Vancouver ?
w takich chwilach (na szczescie jest ich bardzo mało) brakuje mi tego polskiego światka i ludzi takich oswojonych, którym można było powiedzieć co nieco albo tylko z nimi posiedzieć..
tutaj takich ludzi mam daleko, jak to bywa w Canadzie - wszystko jest daleko.
dziś jest źle ale nie na tyle żebym chciała wracać, chyba tu czuję się dobrze a tam jest miejsce, w którym będę spędzac wspaniałe wakacje ze wspaniałymi ludzmi.

środa, 24 sierpnia 2011

Czy ktoś kiedyś zrozumie ludzi ?
ja nie jestem ochotnikiem..
o na pewno nie !

Dzień pięknie rozpoczęty i pachnąco.
Zakończony wyśmienicie..
siniak na pół uda i humor
albo raczej brak..

Będą płatki i łóżko
a jutro prysznic co by ranek był dobry !
jutro już tylko 3 dni.!

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

zdenerwuj się na mnie !
teraz nie mam chęci.
Karolina czy ty się denerwujesz w ogóle ?
tak (...)

tylko nie krzycz..
uśmiechnij się do mnie..
nie przeklinaj już..

w skarpetkach źle a bez nich jeszcze gorzej !
wstawać bo za 3 minuty wszystkie krzesła w kuchni będą już zajęte..
wyśpisz to się w pracy.
Gracias, do jutra - albo do dziś - albo do jutrzejszego dziś..


Życie w zawieszeniu pomiędzy światem i czasem
takie miesięczne wakacje od wakacji
wypełnione pracą i radością po same uszy !

sobota, 13 sierpnia 2011

Good Morning - John Legend


Każdy dzień trzeba dobrze zacząć !
i do przodu..

wtorek, 9 sierpnia 2011

Przypomniała sobie wkońcu jak to jest się wkurzać i złościć ale tak na całego, od rana we wspaniałym nastroju skończyła na tupaniu nogami z napisem na czole - bezpieczna odległość 2 km..
kiedyś wkońcu trzeba było urozmaićić sibie ten wspaniały czas - morał - lepiej pracować z 10 śpiewającymi meksykanami niż jedną złą polką..

Spać i śnić o śniadaniu i przemijających 17 dniach tak szybciutko żeby nikt nie zauważył !

niedziela, 7 sierpnia 2011

good news !
i dzień od razu jest wspanialszy
można nawet pominąć wcześniejsze rozczarowanie i dłużące się oczekiwania, godziny, minuty i niekończące się sekundy..

Prawie bym zapomniała, jak to jest pić herbatę z sokiem malinowym..
siadasz na krześle, zamykasz oczy i jesteś tam gdzie razem z tą nutą płyniesz tam gdzie minuty uciekały a sekundy były na wagę złota..

Zbawiennie !
usiąść i przypomnieć sobie
cudowność wieczorna przedspaniowa !
uśmiech wielki.
jutro wspaniały odwiedzinowy dzień..
i tylko dwa tygodnie i 6 dni.

sobota, 6 sierpnia 2011

Kto by pomyślał,
że relaks można osiągnąć dzięki pustej kuchni
i kilku chwilom pod prysznicem :)
jeszcze herbata na trawie i malowanie paznokci
by czuć się dobrze będąc daleko.
potem mam nadzieję długie godziny snu..

Ludzie przecudaczni,
każdy z innej bajki,
przynieśli swoje śwatki
i swoje kredki
teraz mieszamy te wszystkie kolory
pod jednym dachem !
jest tęczowo choć czasem i nie.
Dziś muzyki potrzeba i czerwonych paznokci
słońce jest więc radość towarzyszy !

Lepiej późno niż później
zacząć zdawać sprawę jaki
ten świat jest piękny i magiczny
chociaż czasami udaje, że nie !




czwartek, 4 sierpnia 2011

Umarłam ?
nie to chyba jeszcze nie mój czas, ale może za 5 minut..
boli mnie głowa, sprint pod prysznic - bo kto pierwszy ten lepszy!
jutro 7.30 i znowu długi dzień
zostały 3 tygodnie a potem będę spełniała swoje jakże proste teraz marzenia
przespać 48 godzin, upiec bardzo słodkie ciasto i jeść je łyżką z blachy, delektować się obiadem, wstać wtedy kiedy się obudzę a nie kiedy muszę i czytać ksiązkę cały Boży dzień :)
dla takich marzeń warto przetrwać te trzy tygodnie, w których wszystkie dni są takie same a daty mylą się co rusz i równie dobrze zamiast sierpnia mógłby być maj..
Spać ! i do boju dziewczatki jak to mówi mój szef i ajajaj na dzień dobry :)

piątek, 22 lipca 2011

- Wyjeżdzam.
- Kiedy ?
- jutro.

Więc decyzja podjęta w pięć minut zanim mogłabym się rozmyślić :) z łzami już nazbieranymi żegnałam się ze swoim trzy- miesięcznym mekykańsko polsko włoskim światkiem.
Wyznania miłosne były - Pojedz ze mną do Meksyku i zostań moją żoną ! - w przyszłym życiu :)
Kolacja ostatnia piękna komplementów tysiące ani razu nie prosili żebym została, chyba wiedzieli, że nie byłam twarda.. na pewno nie.. Wspaniali ludzie, wspaniały czas !
Dziś dzień wakacji, plażowanie, opalanie, wielkie fale, 39 stopni, długie rozmowy :)
Jutro znowu do pracy, nowej, znowu zacząć od początku tylko, że teraz z bagażem doświadczenia, znajomością kilku hiszpańskich słów i salsą w głowie..
Canada zaskakuje mnie codziennie, pokazuje samą siebie od różnych stron, nie daje chwili spokoju :)
Wszystko szybko, żadna chwila się nie marnuje.
Tęskno mi już za nimi a jutro znowu ze strachem trzeba będzie stawić czoła nowemu..
Śniadanie będzie jutro na zewnątrz, trzeba iść spać to szybko przyjdzie.




wtorek, 14 czerwca 2011

Internet..
telewizja..
dzwonek do drzwi..
dzwoniący telefon..
wielkie łóżko..
tylko moja łazienka..
pusty dom..

Wszystko to wciąga i pomaga ale nie wiem czy to wszystko jest w stanie przekonać mnie do tego, że tu jest lepiej niż w mojej kochanej dziurze..
Tygodniowa przerwa spowodowana jedynie składaniem papierów i wypełnianiem formularzy..
decyzje, dużo decyzji, poważnych rozmów, trochę tęsknoty ale i zaparcia..
kiedy ta uparta Canada mówi mi, że teraz to ona mnie nie chce zbyt mocno ja tym bardziej chcę być tu gdzie jestem i gdzie mi dobrze..

Dziś rano kiedy w kapciach i spodniach od piżamy jadłam śniadanie na patio czułam się jakby to było właśnie to miejsce gdzie powinnam być, może i nie będzie łato, może i nawet bardzo trudno ale kto jak nie ja będzie urządzał pogawędki z panem zającem i wymieniał grillowane kiełbaski na ciasto przez płot..


Będąc jak to moja ciocia i Seweryn mówią na wygnaniu ostatnim czasem albo dalej od cywilizacji i bliżej nieba jak to twierdzę ja było dużo czasu na wszystko i najwięcej na pracę i wiem już, że..

lubię jak pachnie ciepłe mleko..
brzoskwinie..
i truskawki..
zapach trawy po burzy..
ten wiatr na kamieniach nad jeziorem,,
minę Anchela kiedy stara się wyraźnie mówić Karolcia..
i jego uśmiech kiedy widzi jak się denerwuję..
Marysię kiedy z uwagą obserwuje podrzucanie naleśników..
ptaki za oknem co ranek..
66 rowerów ustawionych jeden obok drugiego..
ciocię, która co wieczor mówi - Halo!
bagienną trawę i błoto nawet na czubku nosa..
porażkę wbiegającą tłumnie do jeziora..


środa, 20 kwietnia 2011

Dzień totalnego obijactwa..
jadłam i nic nie robiłam na przemian..
na szczęście jutro to odrobimy.
tylko pogodę dobrą trzeba złapać
za nogi albo chociaż jedną.

Odpisałam, bo dziś dużo
gadałam z komputerem
i z ludzmi.
Pada, stuka mi ciągle w okno
i nie rozumie, że czekam na ciepłość.
Jutro konie ale z deszczem
to tylko pod dachem
a to nie to samo..
Bryczesy kupione i szpilki też
jest wszystko co teraz trzeba :)

Ach - dziś też nie czesałam się..
ale miałam zamiar taki
nawet kilka razy..
bez powodzenia.



niedziela, 17 kwietnia 2011

Pamiętaj żeby nie pić z kanadolami..
ja już nie będę..
Do 4 rano tańczyliśmy,
Mike odpadł znak jedziemy do domu.
Kto nie pił ?
nie znam takich.

Jakkolwiek woda na szafce
była pocieszająca..
tak pytanie żyjesz ? już nie
i ciocia krzycząca -
Karolajna do kościoła wstawaj !
i Seweryn - Mamo litości !
i to zdziwienie.. A ty co tu robisz ?
Śpałem..

Tak więc piękna niedziela
jakby było mało
Śnieżyca za oknem
najprawdziwsza..
A więc odśnieżanie samochodu
i spanie w kościele.

środa, 13 kwietnia 2011

Więc jest - Internet !
co nie znaczy pewnie,
że będę częściej odpisywała :)

Codziennie wieczorem, uzupełnianie dziennika podróży a mało miejsca jest żeby wszystko oddać tak jak to tutaj jest a w dodatku kiedy ciągle mnie coś dziwi albo zaskakuje więc część będzie się wkradała tu a część zostanie tam. Czuję się tu czasami jak dziecko takie żywe, które poznaje od nowa wszystko krok po kroku i czasami tylko słyszę jak jestem z Sewerynem Karolina coś jest nie tak ? albo Czemu ty się dziwisz ? a dlatego, że wszystko jest nowe..

Lubię chodzić i patrzeć, a oni ciągle myślą, że mi się musi nudzić a tak nie jest, wreszcie mam czas na te wszystkie rzeczy, które kiedyś były gdzieś daleko albo trudno wykonalne..
Dziś postanowiłam zainspirowana Anią słowacką upiec chleb taki prawdziwy na zakwasie.. więc jak wstane jutro odpowiednio wcześnie chwycę słownik w rękę i wybiorę się w Guelph w poszukiwaniu odpowiedniej mąki do wypieku chleba.. Potem z Gabrysiem i Danielem godzinne granie w chińczyka i powrót do domu 100 razy dziękując za kolejny 100 kawałek ciasta albo obiad, dokształcę się w hodowaniu zakwasu i od czwartku zacznę tak żeby zdążyć upiec chleb na rozgrzewkę przed świętami i potem następny na święta.

Dziś miało być przesadzanie drzewa ale przez tą dziwną kobietę ani dobrze z internetu nie można było skorzystać ani iść kopać, trzeba było czuwać żeby podłączyła nam telefon co by on wkońcu działał tak podłączała, że ja ciągle nie miałam internetu a jej ciągle nie wychodziło..
Trzeba iść poleżeć na kanapie trochę :)

niedziela, 3 kwietnia 2011

Wielki post to coś o czym w Kanadzie się nie mówi
idziemy na drinka albo
How are you
to co innego :)
Do kościoła nie po drodze
bo niedziela to czas wypadów
a nie modlenia się albo coś :)
Tak więc pozatym, że poznałam
polskiego księdza, i nawet jechałąm z nim samochodem
w kościele moja stopa jeszcze nie stanęła ani razu

słowo życie też jakoś inaczej tu brzmi
coś bardziej jak don't worry
niż jak walka o przetrwanie :)

Pięknie żyje się bez telefonu
bez internetu
z jeziorem w każdym rogu mapy
z trzema łazienkami
i kawałkiem trawy :)

lecieć we wrześniu ?
tak ale może za dwa lata
tu jest tyle do zrobienia
że to 6 miesięcy jest prawie jak 6 dni..





czwartek, 17 marca 2011

Dlaczego zrezygnowałaś ?
teraz już byłabym w stanie powiedzieć w pełni świadomie żałując jednak wciąż trochę - bo się przestraszyłam. Tak i swoim sposobem, nie pierwszy raz zrezygnowałam jeszcze przed czasem, w którym mogłąm spróbować Ale nie lepiej nie dowiedzieć się, że może mnie w życiu spotkać porażka.
Czy to byłą zła decyzja, na tamten czas napewno najlepsza dla mnie przynajmniej, jednak na chwilę później sensu ona największego nie miała. Teraz kiedy nauczyłam się cieszyć z wyjazdu wiem, że decyzja jak decyzja ciągnie za sobą inne decyzje a co za tym idzie doświadczenie.
Czego mi żal, ludzi ze studiów napewno i to bardzo, trochę ze smutkiem ale i napewno z wielką radością odbieram od nich wiadomości i obiecuję, że tęsknić będę.
I napewno będę i nie tylko za nimi ale za wszystkimi ludzmi, których mam teraz blisko. Pewnie dlatego ciągle przez moją głowę przewija się myśl - zostaw laptopa w Gdańsku i naucz się być bez internetu, bo najgorsze co może być to siedzieć tam z głową tutaj.
Dziś po kolejnej z tych awantur, których myślałam, że nauczyłam się unikać.. doszło do mnie iż to do czego warto byłoby wrócić to tylko Ci ludzie, których moja mama nazywa obcy..
Może warto wyjść z tego punktu gdzie stoję już od dłuższego czasu bojąc się, że kiedy zrobię krok coś pójdzie nie tak i nie będę miała gdzie stać.

Jednak jest takie coś.. im bardziej ktoś entuzjastycznie podchodzi do słów - Kanada tym bardziej jest mi głupio, i też dziś doszło do mnie, że wyjazdem przykryłam różne inne sprawy prześcigające się między sobą o pierwszeństwo w przemyślaniu.

Rozmawiałam dziś z Robertem i z 15 minutowej rozmowy zrozumiałam trzy wrzuty na swój temat i dwie dobre nowiny reszta brzmiała jak piski opon albo była zaszumiana przez śmiech.
- nie odbierasz telefonu bo nie wiesz co usłyszysz
-nawet jak mnie poprosisz to i tak nie przekażę tego Kubie , zapomniałem przecież ty nie prosisz
- gniewam się i będę się jeszcze gniewał

Faktycznie nie potrafię prosić i widzę to i kiedy się czegoś boję zamykam się w sobie a siebie zamykam gdzieś z daleka od innych w celu przeczekania.

Tato ma wypisane na twarzy - zostawia mnie tutaj z nimi, teraz już nie ma sensu pracować na słowa rodzina. Dlaczego jednak nie powiedział nigdy wprost tego, że tęskni, że nie daje rady i że ma już dosyć to widać tylko trzeba popatrzeć, oni nie patrzą, kiedy do nich krzyczę nie słuchają tylko obrażają bo jakim prawem ja wytykam im ich wady..
Monika zapytała mnie wczoraj w swoje 16naste urodziny dlaczego wierzę kiedy cała nasza rodzina nigdy poza komunią i chrztem nie była razem w kościele. No właśnie dlaczego ?
jak echo obija mi się w głowie od pół roku, dlatego, że tam zawsze było bezpiecznie ?
nie wiem dlaczego, wiem jednak, że puki co trwam w tym co mam bo najmniej sensu miałoby rzucić teraz to wszystko bez odpowiedzi skoro tyle lat było to najważniejszą częścią mojego życia, teraz kiedy jest pusto stoi pytanie dlaczego, jestem chociaż po spotkaniach i mszach dalej jest tak samo pusto.
Mam tylu ludzi, których mogłabym zapytać, ale to wiąże się ze słowem poprosić, kiedy jednak po podchodach wcielam w życie słowo poprosić tworzę sobie w głowie rozmowę i odpowiedzi na pytania, których nie będę miała odwagi zadać i kończy się na tym, że pytań tych nie zadaję.

Co rano pierwszą rzeczą przed oczami jest nowy paszport, co rano przebudzam się z myślą, że została jedna noc mniej i co rano jest mi z tą myślą lepiej. Został już tylko meil do Seweryna i załątwienie ubezpieczenia, spakowanie i najgorsze - pożegnania.
Dlaczego nie chcesz płakać no właśnie dlaczego ? przecież to znaczy, że oni są ważni i nie są tylko obcymi, są tymi bardziej bliskimi od rodziny najbliższej. I pewnie bez nich nie byłabym w tym miejscu, w którym teraz jestem tylko w ciemnym lesie.
Do spraw przekreślonych należą spowiedz i rozmowy długie i poważne może za pół roku przyjdzie na nie czas.

niedziela, 13 marca 2011

Ograłaś mnie !
to wszystko wina wiatru, nie chciałam.
Wybaczam..

Jeżdżenie ze Zbyszkiem skmką to sama przyjemność
a cena biletu już w ogóle jest przyjemna
ten błysk i trybiki pracują
i to myślenie zakochanego faceta
zamiast łądne ma nogi albo coś
pytanie - czy jej nie jest zimno ?

Obiad zaiste niedzielny.
deser też
drugi deser to rozpusta
w ramach postu rozpakowałyśmy z Michasią zmywarke
i koty karmiłyśmy wołając kici kici

Msza, nie ta co trzeba jednak
miejsce pierwsza klasa zaraz obok pani -
dublerki o. Jacka - ciekawe czy etatowa
i "proszę rodziców o zaopiekowanie się tą dziewczynką
nie mogę się skupić jak mi coś biega przed ołtarzem"
ostatnie podejście piątkowe
może kapucyni podołają


Jutro paszport
trochę powietrza
trochę gości
i trochę samotności.




sobota, 12 marca 2011

Chyba wyszło dziś na to, że nie wiem czeko bym chciała, zaprzeczanie samej sobie niektórzy uznaliby u mnie już za normę.
Chcę ale w zasadzie to nie bardzo
Smutno mi chociaż nie do końca
Poszłabym do filharmonii ale w bałtyckiej jest Traviata

Smutno było dziś bez mojego ulubionego przestań, zjeżdzaj też usunięte ze słownika, to oznaczało dziś jakiąś 1/4 wypowiedzianych słów mniej. Mój organizm mówi, że półtorej tygodnia to dobry czas na to żeby zacząć się stresować.

Było wielkie granie, i wielkie zalewanie fasolek herbatą, poważne rozmowy z honi i mniej ale dalej poważne z Tomkiem uśmiechy nad stołem a kopanie się pod nim.
Dobry czas żeby się trochę wycofać co by potem było łatwiej to wszystko zastawić.
Głupie uczucie kiedy osoba, którą znasz od 3 lat dopiero teraz mówi, że coś u Ciebie jest nie tak i w dodatku nie bezpośrednio a trochę obok.
Teraz muszę zostać Kartuzem i reszte życia poświęcić rozmyślaniom bo myślę, że troche czasu zejdzie.

Swoje kanadyjskie myśli postanowiłam wrzucać do ekologicznego zeszytu, który dziś nabyłam drogą prawie kupną albo może przekupną.
Z racji, że neta pewnie codziennie nie będzie a i lepiej być tam niż myślami między osobami, które i tak wiem, że predzej albo i później wejdą tu przeczytają.

Mam drugie pytanie do tego pierwszego z rana.
Czy jeżeli zjem rybę o północy do dalej jest ona zdrowa.
i trzecie.
w takim razie jak im powiedzieć, że lepiej żebyśmy się nie żegnali na lotnisku i wiedzieć, że obie strony czują się z tym dobrze - ale to na później.

ja niestety nie wymyśliłam nic lepszego od trepanacji czaszki, juto koło 15 mamy zaklepany kort :) i kopytka..




piątek, 11 marca 2011

Ciekawe czy jeżeli słyszy się coś drugi raz w ciągu dwóch tygodni to to jest znak żeby się nad tym zacząć zastanawiać. Znak czy nie, niestety moja rowerowo powrotna droga została opanowana przez rozmyślania.

Pojechała do Krakowa i jest coraz bardziej niemiła.
Im starsza tym bardziej bezczelna.

Myślę, że troche mi to po głowie pochodzi, i znów wyszło na jaw iż się przejmuję chociaż myślałam już, że nie. Znowu spotkanie i znowu nic już drugi raz w ostatnim czasie zdarzyło mi się wyjść ze spotkania z pustką i poczuciem, że nic stamtąd nie wzięłam. Może to taki czas, a może to czas najwyższy z kimś pogadać, o. M odpada Pałys też Piotr misjuje się pod warszawą więc może o przemek albo niezawodne gadanie do ściany :)

Zakochana - kolosy cudo, teraz tylko jechać do katowic i położyć mu się pod koła roweru..


czwartek, 10 marca 2011

"W wielkim mieście niebo jasne..
Kto nie poznał tych radości
niech spróbuje znów pokochać
kogoś jeszcze prościej"

KOCHAM mój rower !

Z postanowieniem pogodnych myśli
bo i pogoda była piękna
postanowiłam jechać z wiatrem
pod wiatr też musiałam - wiał kędy chciał..
bez stresu !
niestety hasło rowerzystów jest siłaczem
przepychało się między fałdami mózgu
żeby krzyczeć - Wypierdalaj ze ścieżki rowerowej
na szczęście nie było potrzeby
co by zdanie to wydostało się na zewnątrz
dziś wystarczył dzwonek i najeżdzanie na ludzi :D

Ach no i jestem świetna
napompowałam sobie koła - sama !
chociaż kryzysy miałam ze 3
nawet raz myślałam że dętkę popsułam
po fakcie przypomiało mi się, że do stacji 5 minut
i męczyć bym się nie musiała
ale kto nie ma w głowie ten ma mięśnie ;D

Na nieszporach byłam prowincjałem
na generała nie mam ambicji
o. Johny i jego przerażenie bezcenne
brat Piotr i jego krużgankowe przyzwyczajenie
no i o. Przemek i to jego dobro
wszystko to + frytki na kolację =
wspaniałe zakończenie dnia.

dziś byłam studentką Uniwersytetu med.
całe dwie godziny..
niestety nawet ze słownikiem pojęć
i tłumaczeniem określeń
i wyłożeniu wykładu po wykładzie
dalej nie wiem jak to jest z sytością
chociaż jak jest z nerwami i impulsami
wiem już napewno :)

Nowopocka policja jest walnięta.
Oskar w pizzeri dzis w świetnym humorze :)
" - jak mi straż miejska jeszcze raz zajedzie drogę
to pedałom mandat wlepię, przepraszam pani Danko
ale czy pani córce w tym Krakowie nie poprzewracało się trochę ?
pani się nie martwi dla niej i jej roweru też znajdziemy jakiś mandat."

A jutro poranne wstawanie
i wyprawa
na wypatrywanie alpinistów
i innych szalonych
Kolosy - 3 dni z życia wyjęte :)











piątek, 4 marca 2011

Zapomniałabym całkiem
Wiosna
zawitała w Krk

Rozumiemy się bez ustalania
godziny pociągu np
ale tych mężczyzn
to się chyba raczej nie spodziewałam.

Ostatnia herbata
z Jadzią
z Wackiem
z Robertem
no i z Tadkiem Krzysztofem i Magdą
ostatnia jej głupia mina na pół roku przyszłe :)
niezbędna

i najwyższy czas
ale czy czas może być najwyższy ?
no ale najlepszy tez na
spakowanie swoich ubrań
to napewno.

Się okaże czy zdołam wysiąść w Katowicach
a może jednak Szczecin
aha Julka pozdrawiam Cię
od padre Michaela Angelo.

Marianna Paszkowska
jednak żyje
nawet czas się znalazł na pogawędki
ciasto będzie dużo dobrego ciasta
i dużo czasu w kuchni
to co Karolajny lubią najbardziej
a potem możnaby cofnąć czas
jakiś rok na przykład :)


Krakowskie dni..
tak inne od tych zwykłych codziennych.
Głową w gda ciałem w krk
psychicznie przygotowując się na KD

Spakowana ale nie do końca..
bez planu na dzień
a z masą spotkań w głowie
będę naginała czasoprzestrzeń..

Weekend z Anią :)
będzie szaleństwo obiadowe
Hanki pokoi zwiedzanie
być jeszcze musi.

Bilet do Katowic kupić trzeba
i po najlepsze bułki się wybrać rano
i przygotować się na ulubione
nie, nic, nie wiem :)


wtorek, 22 lutego 2011

Wiedziałem, że dożyję tego momentu (...) teraz mogę nawet 6 dni w tygodniu..
Reakcja Karola na mój dzisiejszy telefon.
rewolucja przeprowadzona z muszę na chcę
Ania a patelnia ?
słownik jest w sypialni..

Nie mam żadnej sukienki ze sobą..
Ja też i dlatego wkładam marynarkę i krawat
i nie mówię z tego powodu że nie idę do opery :)

Jest 3 !
ile jajek trzeba do biszkoptu
6
to pa !

Zostaniesz moją dziewczyną ?
za kilkanaście lat jak będziesz dorosły
no tak.. ale do tego czasu będziesz chodziła na sanki z innym..



Już prawie zapomniałam jak tu bywa ciekawie..
Data wylotu na ręku..
może zanim się zmyje dojdzie to do mojej świadomości.
no i przepisy gromadzą się w notesie.

Najlepsze jest rano kiedy myślę sobie to będzie piękne
Niagara jak stąd do tczewa
małe miasteczko, brak internetu i całą kuchnia dla siebie
Potem przychodzi wieczór i
6 miesięcy, angielski o zgrozo.. i koniec świata prawie że

A w niedzielę znowu na Kraków..
na szczęście tym razem nie potrzeba listy
będę miała Anie..
25 dni
ach no i sankowanie udane i czekolada jakże pyszna !

niedziela, 13 lutego 2011

A myślałam, że sił mi już nie starczy żeby zostać do wtorku.. Odwiedziłam w końcu Roberta, ten jego uśmiech i prostota no i otwartość przede wszystkim i ludzie, garnący się do ciebie potrzebujący chociaż kilku słów była popołudniowa radość.. wyjazd został przeniesiony na wtorek czyli tak jak go planowałam tylko dlatego, że winna jestem Kubie piwo no i zrobiliśmy dill taki i razem odwiedzamy Roberta i pewnie spacer będzie jakiś.
Może jutro uda mi się pojechać do Tyńca a jeżeli nie jutro to już nie wiem kiedy..
Góra rzeczy i opór jakiś i niechęć do pakowania swojego pół roku życia i wywożenia go z powrotem tam gdzie już niestety tak samo nie jest..
Decyzje i teraz już wreszcie wiem dlaczego tak bardzo zawsze chciałam zostać dzieckiem i do nich mnie tak ciągnie, bo te szkraby nie muszą brać odpowiedzialności za to co robią bo są za małe..
Z jednej strony chcę jechać ale pytanie czy chcę tylko dlatego, że zaistniała taka a nie inna sytuacja i czy chcę tylko dlatego - że z Karoliną trzeba zrobić porządek, to wszystko jest tak odległe jeszcze i nie realne, że chyba wciąż do mnie nie dochodzi, a niestety na lotnisku nie będzie gdzie już uciekać..
Bo ja oczywiście nie mogłam jak zwykły człowiek skończyć semestru i zacząć nastepny, tylko jak zwykle po drodze musiało się coś zadziać..
Kiedy jestem w Krakowie tęsknie za Gdańskiem, który znam, którego nie muszę znowu od początku oswajać ale kiedy jestem tam tęsknię za tym tylko moim Krakowem, miejscem gdzie jestem z daleka.
Pytanie czy ja kiedyś w końcu zrobię coś tylko dla siebie, coś przy czym nie pomyślę ani pół raza co o mnie myślą inni.. do domu pojutrze albo bardziej do Gdańska, już nieco odległego ale takiego za którym ciągle tęskno..

Wrócę i nie odezwę się do niego.. ale jestem 100% pewna, że on mimo braku znaku z mojej strony odezwie się sam, a potem będzie jak zwykle, będę mówiła nie aż w końcu powiem tak chociaż wiem, że obudził się zapewne z racji bycia zostawionym.. Będzie pięknie od początku aż do momentu kiedy nasze drogi staną na rozstaju bo ja będę chciała czego innego niż on ale zapewne nie dam mu tego do zrozumienia a on będzie parł w swoją stronę i tak jak zwykle się rozminiemy i pytanie czy to ja czy on nie nadajemy się do związku prawdziwego a nie tylko czegoś co go przypomina ale nigdy nie zostanie nazwane związkiem. Mam nadzieję, że się mylę i nie będziemy się odzywali do siebie jak to było dotychczas..

A może poprostu warto by było powiedzieć - nie daję już rady i nie chcę podejmować kolejnej decyzji skoro nie jestem już w stanie unieść za nią odpowiedzialności jakakolwiek by była, po prostu się boję.
Może włąśnie teraz potrzebuję iść i powiedzić - nie dam rady i w odpowiedzi na każde nie dam z mojej strony usłyszeć dasz z drugiej i już mam wyrzuty sumienia bo przeciaż ostatnim razem postanowiliśmy iść w swoje strony a ten wariat napisał mi - przyjeżdzaj do gdańska bo a) minął już prawie miesiąc b) jesteś jedyną dziewczyną, która z przyjemnością pójdzie ze mną do opery a zarezerwowałem bilety..
i Dolo szalona i tęskniąca i Michalina, która już pewnie odróżnia żuka od nietoperza a ja o tym nie wiem..

Wysłąłam meila długiego bo miałam dużo czasu więc się nie przestrasz.
Może uda mi się wyciągnąć rower z piwnicy..
i zrobić jutro leczo z cukini..
i dosiąść się do jakiejś starszej pani, z którą będę mogła gawędzić całą drogę.

sobota, 29 stycznia 2011

" Zanim groszki i róże pocałują się znów przez płot "

Zrobić coś, ze sobą cokolwiek.
ten czas denerwujący się na wszystko,
nie lubiący nikogo i nie uśmiechający się
broń Boże
tylko moje garnki i moje łyżki
i nikt niech w drogę nie wchodzi swoimi stopami
zrobić coś, cokolwiek
nie zamykać znowu ale iść do przodu
bez tej beznadziei..

I te Tadkowe
gdybyś spróbowała dałabyś radę
ale ty się po prostu boisz
Fakt może i boję jak i wszystkiego
co jest nowe, było tak i będzie
dlatego trzeba czoła stawiać
zacząć..

Decyzje.. to czego tygrysy nie lubią najbardziej
ostatnie dość spektakularne
zobaczymy jak to będzie
czy to wyjdzie
i czy jest w tym pomyśle
miejsce dla mnie.

Może wyjdzie nam to na dobre.
a może i nie
ale jak nie sprawdzę to się nie dowiem.

Czas mamowy
czas nowy wcale nie prosty.

wtorek, 25 stycznia 2011

Zaczynam przed 21 więc zgodnie z postanowionym postanowieniem co je sobie postanowiłam postanowić jako postanowienie.
Chyba zakopaliśmy wojenne topory z Tadkiem chyba, że poprostu nastąpi zmiana amunicji na dalszą wojnę albo wywiad śledczy zacznie działać tak czy owak zamieniliśmy dziś 10 słów co można nam poczytywać za sukces tym bardziej iż dwa z nich były pytaniem - Pomożesz mi ? a jednak ta bezsilność była i ja ją widziałam i było mi miło bo widać, że zależy ale jednak sposób nie najlepszy, zobaczymy.
Krzysztof jak już zresztą mówił dziś utwierdził mnie w tym, że jeżeli ja rzucam studia to on też, na szczęście zaliczył chemię i o zakłucanie spokoju i ładu życia studentów naszej grupy w drugim semestrze martwić się nie muszę..
Technologia zapewne zaliczona, jeździectwo za chwilę też a to dopiero 1/2 potrzebnych podpisów.
Dostałam dziś telefon i usłyszałam pytanie - no powiedz mi jak się nazywa ten grzyb co powoduje astmę, zapomniałem na śmierć.. i poczułam się dobrze pomagając studentowi medycyny :)
Zyciorys gościnny się u nas wiedzie, jedni przyjeżdzają inni wyjeżdzają, zdarzają się tez Zbyszkowe niespodzianki, i Marcelowe hejsan hopsan.
I nartowy wyjazd, do którego właśnie cichaczem zaczęłam odliczanie ( żeby Julka nie słyszała ) i znowu potrzebna 4 i pół godzinna lista tematów do rozmowy z o. Michałem.. albo poczytam mu notatki z prawa :)
i Monik trzeba zaciągnąć na dworzec i wrzucić ją do pociągu..

sobota, 15 stycznia 2011

Pytanie i niby proste..
teraz niestety nic już nie jest proste..
jechać tam czy zostać ?
czy kiedy pojadę nie rozkleję się jeszcze bardziej ?
czy tam na znanym gruncie nie byłoby prościej skonfrontować się ze sobą i wziąć odpowiedzialność ?
więc narazie jestem tu,
z postanowieniem, że jeżeli będzie jak jest
to kolejny wek spędzam w domu
ucząc się prawa po drodze
wracam na micro w pon..

Tam pewnie będzie tak samo jak tu,
tylko myśleć w ten sposób prościej
idealizować to czego teraz nie ma..

czwartek, 6 stycznia 2011

wyrzuty sumieniowe przychodzą albo raczej się zaczajają żeby potem upewnic sie czy nie zapomniałam o ich istnieniu i jeżeli są w dobrym humorze zostawiają tylko brudne ślady na posadzce a ja zamiast układać sobie na półkach mojego życia muszę lecieć i czym prędzej te ślady zmywać co wcale nie jest proste bo trzeba zorganizować do tego kilka rzeczy.. Jeżeli są jednak w gorszym nie dają mi spać w myśl jak my nie to ty też i tak to się z nimi spieram. I czasami przyłapuję się na tym, że wchodzę z nimi w jakiś tajemniczy pakt i niewiedzieć kiedy i dlaczego przychodzi do mnie beznadziejność i to nie jakaś tam tylko moja prywatna, której całe życie próbuję udowodnić, że sie myli.. i puka wtedy kiedy ja zajmuję się zmywaniem tych nieszczęsnych śladów a, że jako kobieta mam wpisane w życiorys robienie dwóch rzeczy na raz taki kiedy wpadają jeszcze jakieś sprawy na herbatkę moja bezsilność się odzywa i wtedy beznadzieja bierze górę.. I tak było dziś kiedy była szczęśliwość od ranka wczesnego za to kiedy wyszłam z taw zastanawiałam się czy uda mi się nie rozpłąkać się przy ludziach nie wiedzieć czemu i po co..
Usłyszałam - Zakochaj się i ja Ci dobrze życze z nadzieją, że ty mi też; i to hasło znienawidzone przez wszystkich.. - to co przyjaźń ?

i dlatego bandyta dziś ze mną, bo z tą piosenką jest trochę tak jak z tym co dziś się "rozwiązało" kocham ją, mogłabym słuchać miliony razy pod rząd jednak filmu nie obejrzę ze strachu, że się zawiodę.


i czuję, że z gdańska z każdym dniem będzie trudniej mi wyjechać, bo puki tu jestem sprawy, które zostawiłam cała uczelnia i ludzie jakby mnie troche nie dotyczą, zamknięta w mydlanej bance jestem sobie gdzieś odcięta.
Przyjechałam z prostym postanowieniem - wyspowiadam się ! i na tym prostota tego postanowienia się kończy, spacery niby od tak dla oswojenia pod konfesjonałem, wbicie sobie dyżurów i przypominanie o świętach jednak nic a nic nie wskórało w sporze z moimi emocjonalnymi dziwactwami, dobrze że droga okołokonfesjonałowa pokrywa się z drogą doszopkową bo inaczej mogłabym zostać przyłapana na podchodach konfesjonałowych..

Ojciec Leon kiedy przyłapał mnie na grymasie mówiącym - za wielka ta szopka a potem wyciągnął do ogrodu co by pokazać jak ochronił swój ulubiony powojnik przed zimą stwierdził, że jak się chce wszystko na raz to nie wyjdzie z tego nic. A potem pokazał mi dziury w swoim franciszkańskim habicie i stwierdził, że kiedy co dzień mówi sobie dziś zajmę się tą dziurą to to robi a jak myśli o tym, że trzeba zacerować wszystkie kończy się na myśleniu.. i chyba tak samo mam z czekaniem na coś, tak bardzo czekam i po drodze mam mase wyobrażeń na temat tego czegoś, że kiedy przychodzi nie cieszę się bo to coś może i piękne nie jest takie jak sobie wyobraziłam.

Dziś jak wracałam to przyszła do mnie myśl, że każdemu byłabym w stanie powierzyć jakąś część tego co mam, na spowiedzi ale żadnemu z nich całości.. i pytanie czy to dlatego, że w głowie mam zapisane tysiące reakcji danego człowieka na pewne rzeczy i potem je sobie projektuje czy to tylko wymówka, za którą kryje się poprostu mój strach. Wychodzi, że chyba to drugie bo obcemu człowiekowi też nie jestem gotowa zostawić tego co powinnam.

I ten problem, dlaczego tak się dzieje z ludzmi skoro On kocha każdego, dlaczego namalowałam sobie linie po, przekroczeniu której zostają mi same pytania i to uczucie nie potrzeby ale jakiegoś braku i pytanie czy do przyzwyczajenia czy do czegoś więcej i poczucie w kościele bycia puzlem nie z tej układanki jednak o podobnym obrazku.. kiedy przychodzę do kościoła z myślą, żeby tylko moja ulubiona łąwka była wolna, albo żebym zdązyła na powrotny tramwaj..
kiedy jest miłość jest tęsknota, chęć bycia razem, mówienia, radości chęć powierzania spraw trudnych też i chwile nie proste też.

Potrzeba nie bycia kochanym ale pokochania kogoś, odnalezienia tego czegoś, tego czego brakowało, co dzięki temu, że jest daje Ci siły, jak narazie siły trzeba czerpać z kanapek ze szczypiorkiem twarożkiem i rzodkiewką, sprawdzać czy liście w herbacie są jak zawsze i uśmiechać się do siebie w lustrze po myciu zębów, przestać smęcić pogadać poważnie z kimś kto znajduje się w notesie jest na miejscu i wystarczy zadzwonić, usłyszeć komplement z rana ten, obiecany o który zapomniałam się upomnieć wieczorem, załatwić wszystko, wyspać się i spełnić postanowienie noworoczne - KONIEC Z PISANIEM POSTÓW PO 21 !

wtorek, 4 stycznia 2011

Domowo, dalej zabieganie..
szczęśliwie,
choć czasem trzeba bić się z sumieniem
jak narazie jeszcze wygrywam..

Do kościoła na spanie i marzenie
albo na myślenie i zamartwianie.

Gości przyjmowanie
i najulubieńsze ciast pieczenie
obiadokolacja i piękne telerze
już jutro szalenie i radośnie
ze święceniem mieszkania razem :)

Drzazga kolejna w palcu biednym moim,
już druga się przypałętała
koniec z rąbaniem drewna
ale sentyment do siekierki jest
i kominek musi być kiedyś..

nie chce się wracać do krakowa..
żal tylko przepadniętej salsy jednej..
ach no i herbaty z Robertem..