poniedziałek, 27 grudnia 2010

Objedzona !

i z Gdańska ruszać jej się nie chce.
więc planuje zostać..
jak najdłużej.

poniedziałek, 20 grudnia 2010

Gdańskie wizyty..

Obrana metoda gdańskiej wizyty..
nikt nie wie, że jestem
nikt nie ma pretensji :)

Dziś zabieganie ogólne,
roraty takie prawdziwie gdańskie
w wygodnej śpiącej ławce
odśnieżanie samochodu o 6 rano
drogowy przegląd chorób przewodu pokarmowego
śniadanie tawerniane..
bułki od pellowskiego..
zakup pięknej jodły
i cukierków kolorowych
plotki ploteczki i obgadywanie
kotlety na obiady wielkie
picie litrów herbaty dackowej
niespodzianka dla zuzanki
mamy odwiedzanie
w pizzeri pomaganie wielkie
niezdrowa kolacja z Anią
i przegapienie dyżuru o. Przemka
bycie grzesznikiem znowu i dalej
obijanie zdrowe i piękne
a jutro wstawanie poranno roratnie.

środa, 15 grudnia 2010

Szczęśliwość szczęśliwa..
piękny intensywny dzień..
niesamowitość bijąca od ludzi,
doświadczonych tragedią, kalectwem


Bajki piękne, na półkach
wypożyczone i opowiedziane przy okazji pomocy,
obiad taki domowy i opiekuńczość
taka babcina, prawdziwa nie udawana.

Poszukiwania Roberta,
uśmiech i radość wielka
wyprawa na Błonia
i bałwan Nasz..
nadzór Roberta niezastąpiony
no i siła robocza w moim wykonaniu.
grzanie palców i szalone rozmowy
na randce razem a jednak osobno -
robiliśmy w konia Kubę porządnie,
no i zostaliśmy przekupieni pizzą..
Pług śnieżny - konstrukcja wózkowo - łopatowa
uwielbiam ich duet :)

wysiadka poodwiezieniowa z autobusu i..
Dominika niewidoma, idzie jak zwykle
sama i odważna, imponująca
mi napewno, więc droga do dominikanów
odbyta razem
odstawiona do ławki
umówione na roraty.

Czwartkowa chemia i już wtedy
duchem w domu, Gdańsku,
z Michaliną wkońcu.
Odliczanie się kończy, ogólna szczęśliwość.

czwartek, 9 grudnia 2010

W wielkim mieście
niebo jasne i wiadomo
żyć niełatwo w wielkim mieście..

Rekolekcje zakończyłam zmarźniętymi rękami
no i masą myśli w tej małej głowie,
wróciłam sobie późno po spacerze jeszcze
przeplatanym rozmowami z Dackiem i Dagną
no i przekochanym p. Andrzejem
zapraszającym na wino..

Michalina nauczyła się nowiego słowa
a jest to - NIEMA
zaprezentowała mi je genialnie przez telefon
była radość wielka
jak zawsze kiedy słyszę to jeszcze niewyraźne
HALO w telefonie..

Dziś mam dzień zawalania
chemia i botanika
jeżeli przeżyję to mnie już nic nie ruszy
i przeżyję w spokoju
dni oczekiwania na wyjazd..
Nawet tato tęskni,
jak zwykle nie przyznaje się
ale 4 razy pytał się kiedy przyjadę
i wiem już teraz, że to on jest wtyczką Grzesia
konspiracja na pełen etat..
od Marty usłyszałam - to ty żyjesz jeszcze ?
i głos miała pogodny, radzi sobie.

Jadzia i jej mama i tato
przewspaniali ludzie
usłyszeć od kobiety z amputowanymi nogami
- Taką mnie chciałeś Boże i ja to przyjmuję.
jest największym świadectwem
pomimo, że widać iż łatwo nie jest.
Myślę, że to będzie częste miejsce
odwiedzin, pomocy i wspólnych herbat..

Mam trzymać się ciepło..
tak więc zrobię !
8 dni..






wtorek, 7 grudnia 2010

9 dni..
i pewnie nie pięknych i nie prostych..
staram się, moją ciekawość chowam do kieszeni
za słabo mi chyba idzie,
Julka jednak za każdym moim powinięciem
nogi oczywiście, reaguje atakiem
a ja przeciez nie chcę jej atakować.

Więc będzie jak będzie..
albo w tym mieszkaniu zacznie się rozmawiać
albo ta siekiera wisząca w powietrzu
kogoś wkońcu zabije albo coś..

stwierdzenie - ojciec ciebie lubi bardziej
też niesie coś za sobą
chyba, że już sobie ubzdurywuję
poprostu jedyny człowiek, do którego idę
i kiedy mam w sobie za dużo wywalam wszystko
i z pomocą sortuję wszystko od nowa..
a niestety trudno mi ufać ludziom
i przejść z lubienia poprostu do zaufania

Grześ kupił bilety na kwartet smyczkowy
z przyjemnością ubiorę sukienkę..
zobaczymy się na szczęście przed świętami
i może przed sylwestrem
w temacie - jadę do Florynki
albo zostanę w gda
potrzebujemy czasu kiedy będziemy mogły
z Julką od siebie odpocząć
więc Beskid odpada w przedbiegach.

Pomieszkam u Ani Kwiatkowskiej
bo dom nie jest taki jak za czasów dziadka
wszystko się zmieniło i rządy też..
a u mamy miejsca brak.

Jutro widzę się z Ewą i Łucją
uradowana, że się Ewa odezwała
będzie można się poprzytulać.
10 dni do wyjazdu..









poniedziałek, 6 grudnia 2010

Rekolekcje najpierw,
do pisania o Słowackiej pielgrzymce
trzeba być w nastroju miło wspomnieniowym
a teraz na tapecie tęskniąco refleksyjny..

Rekolekcje były dziś,
było też zastanawianie się czy iść
i tak omijając mszę poszło się na samą konferencje
i jak to się rzadko zdarza, ruszyło coś
otworzyło się pudełko w moim mózgu
zakurzone, odstawione z napisem - nieprzyjemne
dawno tak nie było,
co bym z łzami z kościoła wychodziła
i nie wiem czy to za sprawą ojca czy tematu..
poszłam sama w kierunku przed siebie
chciałam zadzwonić do ojca
ale sił tyle nie znalazłam
bo przecież karolajna nie może pokazać,
że jest słaba..

Tęskno już za tym co znam,
co sobie oswoiłam
i gdzie nie muszę ciągle czuwać
nad tym co i jak zrobić
za miejscem gdzie mogę cały dzień
w piżamie patrzeć w ścianę myśleć
często nie dochodząc do niczego konkretnego..

Dziś się przelało,
a jeszcze 10 dni trzymania fasonu
tym razem to będą szczęśliwe godziny podróżne..
z wyczekiwaniem i biegiem
do wspaniałych ludzi zebranych u Dolo..

Kraków oswajam powoli,
mieszkanie się oswaja jeszcze wolniej,
my poznajemy siebie na wzajem
konfrontujemy się w róznych sytuacjach
czasami chowając głowę w piasek,
czasami wyciągając ramiona,
jednak co by nie było zawsze gotowe
przyjąć w objęcia choćbyśmy były bez humoru..

poniedziałek, 29 listopada 2010

Zarejstrowałam się do lekarza..
co poczytuję sobie jako sukces,
może do tego czasu się nie uduszę..

Już tylko 17 całych dni do wyjazdu,
tęskno za wszystkimi nimi
chociaż tam pewnie bedzie tęskno za krakowską narnią
przedtem jeszcze tylko masakryczne koło z botaniki
chemia i poprawa niemieckiego..
Biologia i mikrobiologia do przodu.

Pawarotti.. marzenie, Calejja..
wspaniołości..

Zimność więc zaraz treba będzie..
grzać stopy pod kołdrowym pierzem..
jutro na roraty postanowione nie wstawać..






poniedziałek, 22 listopada 2010

Chora..
Dawno w tym moim Krakowskim życiu tyle się nie działo..
Więc odpowiedzią mojego organizmu na ten jakże cudownie intensywny czas..
jest odmowa posłuszeństwa i kiwanie srogim palcem,
spokojniej, stopniowo, nie wszystko naraz..

I tak oto obudziłam się w nocy,
z uczuciem, że głowa pękła mi na pół.
Pobiegłam albo bardziej adekwatne będzie - potoczyłam się
co by nabazgrać coś na kolosie z niemca, który jednak chyba zalicze ponownie..

Potem obiad,
oswajanie domowej egzystencji,
porządkowanie,
chemia..
Magiczne spotkanie z panem przecudownym,
i zakochana i Norwegii..
tylko wziąć się spakować i wyjechać..
i tak zrobię ale najpierw wyprawy Polsko-górskie

Zapowiedz kolejnego koła..
Spać to najlepsze co można w tej sytuacji zrobić..

wtorek, 16 listopada 2010

Pierogowe dni..
pyszności były..

Na książce od botaniki powinno być napisane
czarna magia - nie dotykać
albo - tylko ze znajomością języka chińskiego..

Dlaczego do dziś wszystkie organelle wewnątrzkomórkowe mogły być dla mnie jednym..
a od dziś do każdego ma zostać przypisana osobna definicja..

Kryzys jest już kwadratowy.
są odwlekane rozmowy,
i niewyjaśnione sprawy..
Uświadamianie sobie pewnych spraw nie jest przyjemnym zajęciem,
tym bardziej, że te sprawy trzymają się za ręce i jak chcesz wziąć jedną
ona ciągnie swoją znajomą..

Totalna pustka a zewsząd słychać żeby się nie poddawać
wołać..
tylko ciekawe czy oni mieli w sobie coś takiego.


Pewnie tu będziesz, więc nie odbiorę bo nie wiem co ci odpowiedzieć, sama sobie muszę dać radę, i na razie nie jestem w stanie poradzić sobie z tym, że za każdym razem kiedy pytasz dlaczego mam w głowie projekcje tego, że zostałam z tymi pytaniami bez odpowiedzi, gdzieś na prostej drodze sama troche nie wiedząc co teraz i w którą stronę ? w pojedynkę ? i jeszcze nie jestem w stanie otworzyć tej bramki w swojej głowie bo to nie jest miłe, ale uchylam i pracuję nad tym, i tu nie ma znaczenia czy jesteś w gda w krk czy na innym końcu świata, ja poprostu potrzebuję teraz, bez planów i postanowień bo to, że nie dostałam żadnej odpowiedzi nie może wpływać na każdą kolejną relacje. Do grudnia, trzymaj się chłopaku.

środa, 10 listopada 2010

Jest KRYZYS..
są zjedzone ciastka, a właściwie ich niema
są ubrania porozwieszane na regale
są bałagany wszędzie

JA jak zwykle upycham po troszku
przez małe wieko wgłąb siebie
potem szczelnie zamykam na klucz
i tak noszę w sobie swoje sprawki..

Ilu osób ostatnio wysłuchałam
i ile podnosiłam na duchu..
dziś mam potrzebe komuś się wyjęczeć
i co ?
chyba nie mam komu..

Julka bez nastroju,denerwuje się po 1 moim zdaniu
Monia zajęta swoimi problemami odpisuje słówkami
Helen w drodze zakochany
Honi.. zarobiona
A o. jak zwykle zapracowany..

Grzesiowi powiedziałam, że nie zadzwonie przed 28
wytrzymam, z pożytkiem dla nas
Poszłam do kościoła, to ciekawe uczucie kiedy
wychodzi kilku ojców, których kompletnie się nie zna..

Zadzwonił Tadek - wpadasz z Magdą na tv ?
nawet Tadek śmiga z krk - obiad w Skawinie..
kuszący, gdziekolwiek to jest..

nie będę pisać do ojca..
niech tym razem on zatęskni,
wtedy znajdzie czas, porozmawiamy..

Kraków.. piękny zaprasza Cię na spacer,
oczarowuje, i zostawia pod drzwiami mieszkania..
niestety chyba w tym miejscu nie zdołam się zadomowić
niby ok, ale jednak czegoś brakuje.

Za tydzień dwa koła..
już nie jest wesoło
trzeba zakasać rękawy
i wziąć się do roboty..
Dziś na szczęście jest czas na marudzenie
prywatny marudny dzień
z humorami i zakwasami potwornymi..
Smutny.

niedziela, 7 listopada 2010

I znowu po Krakowsku..
znowu czerwone światło
znowu spanie do południa
znowu tłum w kościele

Troche mam dziś pusto, czemu ? dobre pytanie..
złe dni, choć ten był taki w miarę.
weszłam i szukałam jednego z największych człowieków
znalazł się w tłumie michał..
chyba tworzę sobie w głowie obraz
przecież z człowiekiem rozmawiałam chwile..

Kolokwia znów depczą mi po piętach,
tym razem ruszą przygotowania,
wyprawa biblioteczna.
Niemiecki, kolejny potwór..

Karolajna co z małego problemu robi duży
trzeba z nią porządek zrobić,
zakochana - nie, lubię jak się uśmiecha

Zabrakło mi jednego drzewa na Wrzesińskiej,
bałągan wchodzi mi na głowę
nie lubię mioteł, jednak.
ale porządek owszem..

rzeczowe pocieszanie Dacka..
i to podnoszące na duchu Karolajnaa..
a wszystko przez to, że nie poszłam się przytulać na pożegnanie.
spowiadać też nie poszłam..
i nad morze nie
i pan Szymon nie odwiedzony
i chemia nie nauczona

A może to zima idzie,
ta co za nic ma sobie moje ciepłe buty.
i ta potrzeba usłyszenia,
poczekaj zaraz będe.

do wtorku
z nadzieją i uśmiechem :)



niedziela, 24 października 2010

Dzień był cudowny przez bardzo duże C,
i pięknie słoneczny,
cichy, pełen wrażeń, wysiłku i radości,
wspaniałej jak na okoliczności słabej przesłodzonej herbaty,
pełen niesamowitych miejsc i ludzi..

ale o tym później bo teraz trzeba spać,
zebrać siły co by jutro wziąć sie za naukę
do kolokwiów na czwartek :)

sobota, 23 października 2010

Wyprawa na Wiktorówki..
z nadzieją, że nie zgubie się po drodze :)
i z dużą potrzebą spokoju wewnątrz..

Pobudka przed ptaszkami,
wyjazd na zakopiec o 5 :)
spacer do MB Królowej Tatr
i cudowna słaba przesłodzona herbata

Z nadzieją, że to dopiero początek Krakowskich wypraw..

piątek, 22 października 2010

Postanowiłam się już nie denerwować..
Oczywiście po tym jak już się potwornie zdenrwowałam, prawie wsiadłam do złego tramwaju, i miałam chęć wypić ze dwa litry coli i zjeść tabliczke czekolady..
Wzięłam się w garść..
Co będzie to będzie..

Zadzwoniłam do Grzesia, wymiękłam, ucieszył się, nie wypominał o dziwo, też tęskni..
Ukryłam trochę słońca w kieszeniach, na później..

Chyba potrzebuję troche samotności, stąd pomysł na Wiktorówki :)
i mam wielką nadzieję, że w niedziele będę się cieszyć tamtejszym słońcem..

czwartek, 21 października 2010

Jeszcze tylko do mostu..
tego a potem następnego..
Widać Wawel i jest radość..
tym większa, że dziś wiało w twarz..

Jutro basen mam nadzieję..
nadzieję, bo nie wiem czy wstanę rano..
tu tak miło się śpi..

wtorek, 19 października 2010

Ostatnimi czasy kiedy wolnego mam jeszcze pełne kieszenie przyglądam się trochę, a trochę nie mam wyjścia - sobie właśnie.. I widzę sprawy, które dotąd były mi bardzo dalekie.
Co ciekawe mieszkając sobie sama w pokoiku, niby miedzy ludzmi ale na uboczu kształtowałam i umacniałam w sobie mase strasznych przywar i przezwyczajeń, które jak się okazuje uprzykrzają mi ostatnio życie..

Kraków zapadł się w jesienno chlipiącą aurę, czego nie można powiedzieć o beczce tętniącej życiem, dni toczą się wcale nie leniwie a co dziwne dość prędko nawet. Jeszcze chwila i miła wizyta w Gdańsku z długą kąpielą, szarlotką i miłymi wizytami.
Bakteryja straszna, z którą walczę od przyjazdu do krk mogłaby już sobie iść a przedewszystkim nie swędzieć ale ona uparta musi mnie denerwować wtedy kiedy nie trzeba, zapowiada się na szczęście niedługi jej koniec.

Ludziska uczelniane coraz ciekawsze, wieczory będą raczej nienudne :)
Zaciągnę się chyba razem z moim wolnym czasem do kliki co by chociaż jakiś mały pożytek był z tego mojego siedzenia w Krakowie.
Czas spać co by jutro aktywnie i naukowo spędzić wolny dzień :)

sobota, 16 października 2010

Wstałam właśnie - godzina prawie 14 :)
głos podobno dalej przepity jak to twierdzi julka (chociaż nic nie piłam)

Naprawde można powiedzieć o mocnej grze nocnej w dodatku kosmicznej.. bo i beczkowej..
trzeba tylko wiedzieć jak się ustawić, my z julką nie wiedziałyśmy ale się ustawiłyśmy na cała grę :) W naszej prawie męskiej drużynie z wyłączeniem mnie i julki ganialiśmy się po Krakowie oświetlonym latarniami :) było poszukiwanie małego księcia, wykonywanie misji, łapanie piratów, obrona przed złymi ludzmi i inne niesamowite wydarzenia :)

A potem.. niezapomniana impreza w beczce ...ten klimat, ten luz... bębny, gitara, świrnieci ludzie, masa słodkości, skakanie na dywanie, śpiewanie, objadanie i masa radości, takiej dobrej radości, ludzie obcy a jednak przez chwile jakoś bliscy i brat, który cieszy się cały i uśmiecha się twarza a nie tylko kącikami ust, tłum, gorąc, dywan wciąż przesuwający się pod nogami..

Radość dużo radości.. i wstawanie o 14 :)
Wkońcu studenckie nocne życie..

wtorek, 12 października 2010

Dziś usłyszałam na uczelni, że całkiem nieźle idzie mi przystosowywanie się do otoczenia nie jakiegoś tam oczywiście ale Krakowskiego..

Przebiegam oczywiście na czerwonym świetle.
Na przystanku jestem zawsze równo z tramwajem.
nie wiem co to pasy.
kojarzę ulice (przynajmniej te koło domu)
wszędzie się śpiesze
wiem, że w krk chodzi się do dominikanów
że najtańsze piwo w sesji

Jak to mówią chłopaki naucz się jeszcze jeść obwarzanki, a potem to już zostanie prawdziwe studenckie imprezowanie..

Trochę mi się tęskni, ale tylko tak trochę, za szafką pełną herbat przed którą można stać długo..
Pani w sklepie na przeciwko, która co rano opowiadała nową historię..
Tego przytulnego dominikańskiego domku..
Michaśki tłukącej mi w szybę od pokoju..
Morza kiedy wieczorem biegałam po brzegu..

Dobrze mi tu trzeba to przyznać nie wpadłam w żadną przepaść Gdańsko-Krakowską co jest sukcesem.. i znam drogę nożną, tramwajową, autobusową i korkową na wszystkie swoje wydziały :)


sobota, 9 października 2010

ul Kopernika

Kolejny z seri słonecznych i.. kolejny z serii Krakowskich sympatycznych dni :)
Dziś w ramach postanowienia, że trzeba jak najwięcej z tego cudownego słońca skorzystać zafundowałam sobie wyprawę do ogrodu botanicznego. Prosto Dietla a potem trzeba skręcić w ulicę bodajże poniatowskich, po prawej stronie ciągnący się w nieskończoność szpital UJotu ale za to po lewej śliczne drzewa, potem drugą w prawo - ale zaraz to nie miała być ulica Kopernika - tak to jest jak ktoś zamiast w prawo ciągle gapi się na rosnące po lewej drzewa. Pomyłka przypadkowa ale doprowadziła do wejścia a tam w kasie przezroczysta pani, zaryzykowałam i zadałam pytanie i o dziwo pani się rozprominiła i nawet na koniec zaprosiła jeszcze raz w okolicach lipca.

I wszystkie moje ulubione drzewa Surmia i Bożodrzew masa klonów palmowych, mięsożerne rośliny i cała szklarnia storczyków półpasożytów. W jednych gorąco w innych znowu chłodno i tak to było owijenie i rozwijanie chustki. Na końcu mojej wyprawy przypadkiem weszłam w ścieżkę, która zawiodłą mnie do palmiarni ( przypadkiem bo musiałam zmienić kierunek żeby nie obudzić śpiącego na ławce pana ) a w palmiarni schody do góry(ale nie samej) i w końcu znak - wejście na wyższą platformę zabronione ale z nieba mi spadł a może i zszedł z góry uśmiechnięty pan, zapytałam więc czy pracownicy mają możliwość wejścia na samą górę, a pan w szalonym wyrazem wymalowanym na twarzy powiedział, że i owszem i może mnie wpuścić jeżeli chcę. Takim sposobem miałam widok na całą palmiarnię z nieba. Na końcu mojej wyprawy pan pokazał mi jeszcze strąki wanilii i tu dopełniła się moja szczęśliwość. Pożegnałam się z panem i z panią w kasie i wyruszyłam nad wisłę..

Przydałaby się jeszcze grzesiowa rozmowa :) i on jak zawsze niezawodny zamiast słow na powitanie - zapytanie czy wracam już do Gda kiedy dostał przeczącą odpowiedz zapytał się ze smutkiem czy długo jeszcze musi czekać na to aż Kraków mi się znudzi.. i chyba jednak długo! :)

sobota, 2 października 2010

Pierwszy Krakowski..

Siedzę sobie już w serduszkowato śpiących spodniach i przypominam migawki z dzisiejszego dnia.. Trzeba przyznać, że był to bardzo miły krakowski dzień i nawet słoneczny. Za Gdańskiem jeszcze nie przyszła do mnie tęsknota ale myślę, że to w najbliższym czasie nastąpi..
Zajęć na uczelni o dziwo mam umiarkowanie z wolnymi piątkami i częściowo wolnymi poniedziałkami, co do mieszkania to jeden pokój przyjaźnie udomowiłyśmy-zabałaganiłyśmy, w drugim zaś lokatorką jest narazie deska do prasowania, która dniami i nocami plotkuje z żelazkiem wpadamy tam tylko zrobić sobie jedzenie i korzystać z parapetów :)

Kraków oswajam powoli, dziś rano moim celem zaraz po odnalezieniu najkrótszej drogi nad wisłę było dobiegnięcie na wawel a potem do sąsiadującej dominikańsko piekarni, ranek przepiękny choć zostałyśmy wyrwane ze snu przez pana hydraulika..
Jutro wyprawa na targ staroci może znajdziemy sobie jakiś mebel a konkretnie stół, który by zakończył pustkę w naszym salonie.
Pewnego rodzaju atrakcją są też pociągi za oknem w dzień mruczące coś niewyraźnie a w nocy zapewniające atrakcje świetlne, przypominają, że Gdańsk jest na drugim końcu świata.

piątek, 10 września 2010

Niema to jak chorować !
Pęka ci glowa, nie możesz oddychać ani mówić i w dodatku nawet wyjść z domu..
Chyba zapomnialam już jak to jest :) siedzieć w domu i wynajdować sobie zajęcie.
Dziś na przyklad zjadlam miske flipsów, zrobilam wielki balagan wyrzucając większość ubrań z szafy po to żeby potem je posprzątać, zjadlam tonę leków, podglądalam przechodniów, nasluchiwalam odglosów, radowalam się wolnym mieszkaniem, gotowalam i sprzątalam a w miedzyczasie wkurzalam kogo popadlo :)
Ale jak to ma w zwyczaju mówić oświecona część moich znajomych warto byloby się zastanowić po co ci ta choroba, więc moja jest inteligentna bo wyprzedzila wszystkie wydarzenia, które zapewne będą mnie troche energii kosztowaly.. ale w zasadzie jest też radość bo rozwiązalam większość przedwyjazdowych problemów, nawet udalo mi się odzyskać kontakt z najcenniejszymi ludzmi których zaniedbalam i malą Zuzką (która już nie jest taka mala) teraz tylko jeszcze zlożenie zeznań w sądzie, oddanie książek (przetrzymanych) do biblioteki, dzień albo dwa na szpitalnym wyrku niestety bez widoku na morze, konfrontacja z "rodziną" , potem to już tylko pakowanie i pożegnania :)


Od kiedy bieże pani żelazo ? - od roku. - może mi pani wytlumaczyć co pani organizm z nim robi skoro we krwi jest go nadal niedobór ? - wykorzystuje ? - sam jestem ciekaw.

środa, 1 września 2010

" I choćbym nawet szedł ciemną doliną, zła się nie ulęknę bo Jesteś ze mną "

Czasami mam wrażenie, że kiedy poukładam sobie wszystko wzorowo na półkach mojego życia, szczęśliwa z porządku i zadowolona, że wszystko jestem w stanie ogarnąć wydaje mi się nawet iż jestem szczęśliwa, zadowolona myślę - nic mi nie brakuje..
Wtedy, wkońcu przychodzi taka chwila kiedy moja głowa ląduje pod kranem z lodowatą wodą, otwierają się oczy i kiedy się przysłucham mogę wychwycić -tylko ci się tak wydaje, pięknie będzie w niebie, tu na dole może być tylko dobrze.

Jutro czas wrócić do domu - pustego, ze zmienionym zamkiem dla bezpieczeństwa (przed rodziną)
Dziś pomyślałam sobie, że jak wrócę to nie usłyszę tego telewizora, ani tego głosu, nie bedzie narzekania i wysyłania do sklepu, zero pogwizdywań ani postękiwań i kiedy zastanawiałam się czy to napewno dalej będzie ten dom, wszystko co trzymałam od soboty pod makijażem popłynęło razem z nim.

Nie chcę być twarda, zapewniać wszystkich, że tak jest lepiej, że się trzymam, świat się nie skończył ale żeby się cieszyć z tego, że w niebie będzie mu lepiej trzeba najpierw pogodzić i wypłakać to, że kawałek mojego serducha poszło z nim do tego nieba..

Tak więc poczyniłam postępy, chciałam pogadać z ojcem ale nie spotkałam go dziś, poszłam więc z wujkiem Marcinem nad morze i razem wypłakaliśmy górę husteczek, jeszcze tylko jutro wrócę do domu..


...................................................................

Byłam z Robercikiem na rozpoczęciu roku..
-teraz chłopacy będą mi zazdrościli..
-czego ?
-Ciebie!

Te pierwszaki naprawdę się cieszyły z tego, że poprostu są razem.
Ja też dziś cieszyłam się z tego, że mam wokół takich ludzi..


piątek, 27 sierpnia 2010

Nie lubię czarnego..

Dawno za nikim nie tęskniłam, dziś mogę powiedzieć, że tęsknię za tym człowiekiem jedynym w swoim rodzaju, który potrafił mnie doprowadzić do pasji ale też i do śmiechu :)
Zastanawiam się gdzie radość, przecież on tyle lat na to czekał, a oni zamiast zrozumieć znajdują wciąż nowe powody do wytykania sobie nawzajem..

Karolina śpisz ? nie dziadku już nie śpię..


piątek, 6 sierpnia 2010







Słońce na przemian z ulewami, wylegiwanie na hamaku, rąbanie drewna, spacery pięcio-kilometrowe po świeże pieczywo, radość szaleństwo i wszystko czego mi brakowało..

I mały osioł, który się nazywa - kłębek ale historia jego imienia później :)
Szczęśliwy drepcze całymi dniami po podwórzu i zagrodzie w celu podkradnięcia komuś czegoś do jedzenia ( np. moich śniadaniowych kanapek ) ale trzeba mu przyznać zachowuje się kulturalnie je wprost z talerza.
Przeszłam kurs jeżdzenia traktorem i kurs szybkiej orientacji..
Dowiedziałam się, że na tym końcu świata też jest internet tyle, że nikt z niego nie korzysta - więc ja myśląc iż go niema dowiedziałam się przypadkiem głowiąc się przez pół dnia jak zrobię przelew, na co kochany Tomek uciekając przed kłębkiem ze swoim jabłkiem, krzyczy do mnie - a nie możesz przez internet ?
Kończy się moja chwila, bo obiecałam odwiedzić jeszcze panią Jagodę, chciałabym zrobić jeszcze tyle rzeczy a wieczorem przyjedzie Grześ i zapewne bedzie mnie popędzał.
Wujek widząc moją minę przyśniadaniu powiedział, że mogę zostać na stałe, wkońcu potrafie gotować, jestem robotna i wszyscy mnie lubią :) może kiedyś i tak będzie..

piątek, 23 lipca 2010

Małe..


pośniadaniowe..


co nieco..



Michalina..


i jej..


tam też wejdę..

środa, 21 lipca 2010

Dzieki niemu nie poszłam prosto z pracy do łóżka ale w miedzy czasie wyżaliłam się Grzesiowi wykąpałam w morzu i postanowiłam zrobić jutro coś z tych spraw, które ciągle odkładam na jutro..

Chyba czeka mnie kolejny "znakomity" rok w Gda.
Mam nadzieje, że mój kurs spadochroniarski dojdzie do skutku.. tak na pocieszenie :)
Pilnie pracuję, niemam internetu, dalej nie założyłam karty w bibliotece,
Jeżeli Robert zostanie u nas dłużej niż miesiąc to zachoruję na depresję z powodu wiecznego porządku w moim pokoju..
Narzekam przez duże N ale kulturalnie w ścianę albo wszechświat.

sobota, 17 lipca 2010

Dawno mnie nie było..
Dawno też nie miałam internetu..
Dawno w moim pokoju nie było porządku..
Dawno nie robiłam po prostu nic..
Dawno nie przechadzałam z zachwytem po Nowym Porcie..

Więc aby było już za mną, studia w Krakowie to raczej za rok, chociaż znikoma nadzieja jest okazało się, że bardzo mi na tym zależało ale i tak bywa - Taki life..

W pracy ciekawie, o dziwo siedząc w moich podziemiach, poznaję coraz więcej ludzi, mój rower jest strzeżony prawie tak jak na płatnym strzeżonym parkingu, codziennie rano i wieczorem pan z portierni wita mnie uśmiechem :)

Cudowne jest, że schodząc z nocki i jadąc na moim cudownym rowerze mogę oglądać morze, za każdym razem strojące do mnie inne miny i świecące mi słońce w oczy ciągle innym odblaskiem..

Robert z dwojga Stany - Gdańsk wybrał oczywiście morze.. co wiąże się z tym, że mam bardzo ciekawe rozzkłady na całe dni kiedy to mam wolne od pracy, bo znając siebie sama bym nie jeździła na takie wyprawy rowerowe i nie tylko, wiążą się z tym także psychologiczne wykłady, po ostatniej sprzeczce już tylko psychologiczne wtrącenia :)
Mogę gotować obiady, które potem zjadamy razem z dziadkiem, o ile nie są kosmicznie wymyślne, jemy tony lodów i opijamy się wodą a późnymi wieczorami winem..
Na dziś umówiłam się z Grzesiem, że pojedziemy na Westerplatte i zahaczymy o twierdzę po drodze.. ale okazało się, że Iza nie raczyła mnie poinformować o swoich planach i dzisiejszy dzień spędzam z dziadkiem w domu gdzie pomimo przeciągu dalej jest gorąco, Grześ przyjedzie koło 14 więc obejrzymy moją ulubioną bajkę o smokach i zdjęcia z jego wypadu w Tatry.
Albo wcześniej umrę w tym domu..

środa, 7 lipca 2010

12 godzin studiowania książek kucharskich, wyglądania za okno, plotek telefonicznych, nudy i tv aha i tych wstrętnych myśli o wszystkich Michałach, którzy dawno powinni iść w zapomnienie..

Czasami, zwykle po zmroku, podkradają sie do mnie nietakty, jakie popełniłam, niektóre mają już trochę lat, że zupełnie są siwe. Nic nie mówią, milczą - oto my, twoje żenujące nietakty.
I dziś znowu usłyszałam - przyjaciele ? przecież nie proszę cię o chodzenie.. on niestety nie słyszał rekolekcji przeora o przyjaźni, ku mojemu zdziwieniu na moje zaproszenie grilowe usłyszałam odmowę o dziwo.
Postanowiłam usunąć literę M w moim słowniku telefonicznym, jeżeli to miałoby w czymś pomóc..
Na szczęście teraz bedzie kilka dni zarzuconych pracą, kiedy to myśli są gdzieś indziej..
Trzebyaby było zafundować sobie jakąś duchową odnowę, żeby znowu przychodzić tam z zachwytem a nie z myślą kogo spotkam..

wtorek, 6 lipca 2010

15 minut logowania w związku ze znikomym połączeniem internetowym..
Piecze mnie cała tylnia część ciała więc czeka mnie spanie na brzuchu, i znowu porane wstawanie do pracy ale pomaluję sobie paznokcie przynajmniej.

Mało internetu to i mało pisania ale chyba jednak co jakiś czas potrzebuję coś z siebie wysypać. Zostałam pierwszy raz od 5 lat w swoje urodziny w gdańsku i czekały mnie same miłe niespodzianki, poczynając od śniadania z dacjanem i dagną przez cudowne sto lat od wspaniałych ludzi z katamaranu i tort zjedzony z całą izbą i połową rejestracji w szpitali poołączony z oglądaniem meczu, wypad do kina, nocne powroty, wspaniałe zyczenia i tylko brakowało telefonu od ojca, na który jak się okazało czekałam, potem jeszcze wiadomość, że chyba nie bedzie go na naszym grilu i chyba było mi przykro, do czego oczywiście się nie przyznawałam. Potem jeszcze masa komplementów , na które nie wiedziałam jak reagować pomimo tego, ze miło było je usłyszeć.

Dziś Grześ okazał się mężczyzną na moje nieszczęście, pierwszy raz kazał mi się zamknąć bo przecież z nas dwojga to on jest facetem, i byłam tak zdziwiona, że się zamknęłam, przyniósł mi magiczną maść i przez trochę mogłam się opierać, zostałam odwieziona do domu samochodem pierwszy raz odkąd tam pracuję, chyba byłam w stanie zgodzić się dziś na wszystko bo trochę było mi tam samotnie.
To jednak nie był koniec weszłąm do domu i zaczęłam poszukiwać internetu, wkońcu słabo ale się połączyłam, sprawdziłam poczte i tam szok, dostałam życzenia od Michała z oliwskiej o dziwo bardzo ładne życzenia i teraz znowu nie wiem co mam robić z jednej chciałabym a z drugiej niekoniecznie.
Zjadłam całą pizze sama, poszłam biegać, pływałam w wannie, obejrzałąm film, plotkowałam z Martą i chyba najbezpieczniej jak pójdę spać..
Zaproszenia na grila rozesłane, teraz trzeba dokończyć porządki na ogródku, zrobić przeciąg w domu i opanować z Monią kuchnię..

piątek, 2 lipca 2010

Siedzę sobie właśnie słucham Mozarta i się zastanawiam..
Czy on był taki jak jego dzieła, porywczy, żywiołowy, wrażliwy, troche dziecięcy..
Czy dzisiejszy dzien powinien otrzymać miano udanego ? i jak to określić..
Był napewno pełen wrażeń, pomimo że jego 70 % spędziłam w pracy :) Zjadłam tortelini, które wybłagał u mnie i przyjechał na nie z wawy Robert wstrętny, dowiedziałam się wkońcu jakie cechy posiada introwertyk i dlaczego ostatnio tak często to słyszę, oddałam swoje łóżko dlatego pilnuję teraz domu razem z Wincentym Smokiem.
W pracy Grześ wpadł jak zwykle, tym razem przyniósł mi z biblioteki książki, o które prosiłam, po raz czwarty powiedział mi już, że mam wkoncu zacząć ludziom ufać, że mam też nie unikać jego towarzystwa bo nie prosił mnie przecież o chodzenie więc nie muszę się wycofywać, jadłam na pocieszenie mambę malinową.

Przeczytałam pół Zwierciadła i nawet mogę pokusić się o swierdzenie, że przypały mi do gustu artykuły, zjadłam pół arbuza łyżeczką do herbaty, postawiłam do pionu tatę, ustaliłam plan na najbliższy czas, potęskniłam za Julką, pomyślałam nad grilem urodzinowym i muszę rozłożyć sobie łóżko..

Zalogowałam się na studia wkońcu i nastąpiło jednak armagedon, o którym jeszcze nikt nie wie :)
Z ochrony środowiska zmieniłam zdanie na ogrodnictwo ze specjalizacją Agroekologia i ochrona roślin a z agh zmieniłam zdanie na rolniczy tak więc z i tak niezadawalającą maturą zobacymy jak to będzie.. oczywiście nadzieja jak zawsze się mnie trzyma, troche schowana pod moim realizmem i przygotowaniem na niedostanie ale jest ze mną..
Byłam w kinie wczoraj z Michałem chociaż nie widziałam go już dobre kilka miesięcy i bardzo zdziwił mnie jego telefon a moja ciekawość była silniejsza, potem jednak odmówiłam odwiezienia do gda i w efekcie za karę oczywiscie uciekła mi skmka, za kino pomimo iż z całych sił byłam asertywna nie udało mi się zapłacić.. jest coś co przyciąga ale też coś co nie pozwala być mi do konca sobą więc zachowam dystans z którym i tak się już zaprzyjaźniłam.
Teraz chyba czas na sen bo jutro długo dzień..

poniedziałek, 28 czerwca 2010

Kilka dni Wakacji dało mi się cudownie poczuć..
Wizyta na Jamnej i okazja pooddychania tamtejszym klimatem, zobaczenia tych wszystkich ludzi, ojców i miejsca. Klimat Jamnej to jest coś co pamięta się potem całe życie. Do Tarnowa na pociąg zjechałam w expresowym ale i doborowym towarzystwie, byłam muzyka różnorodna, tematy wyszukane, turbulencje, obgadywanie, wzdychanie i poszukiwanie drogi..
Do Krakowa zajechałam sobie na 21, wpadłam do dominikanów a tam na krużgankach armagedon, co się okazało to tylko studenci..
Noc w przystani przyjemna, kolacja piętrowa, śniadanie dla słonia, widok ojca Michała chodzącego w kółko wokół stołu, spotkanie cudownego pana z furty, spacer Krakowski, ludzie przeróżni..
Okazało się, że zależy mi na krakowie, na studiach i na mieszkaniu z Julką i to bardzo.
Droga z ojcem - prześmieszna, wspominanie, obgadywanie, wypatrywanie, oglądanie, spanie, narzekanie, czytanie, obserwowanie.
Julka jest dorosła !!

środa, 16 czerwca 2010

Tak się zawsze zaczyna.. Ciężkie westchnięcie i pytanie - I co ja mam z tobą zrobić ?
Na słowa chirurgia szczękowa teraz jeszcze bardziej niż wcześniej dostaje dreszczy i wkońcu muszę przyznać, że cholernie się boję..
Więc byłam u Piotra, który postawił wkońcu ultimatum.. a mianowicie dostałam antybiotyk do niedzieli i jeżeli odpuści szczękościsk to będzie próbował ratować ale miałam też jechać na pogotowie już dziś, porozmawiać z nimi i zaklepać sobie termin awaryjnie na poniedziałek.
Więc miły pan dentysta w szczegółach opowiedział jak mnie natną i co będą robili później i jakby było mało powiedział, że kwalifikuje się do przyjęcia na oddział bo jeżeli będą robili to co mówił to będę musiała zabawić u nich dwa do trzech dni..
Tak więc Karolajna pełna optymizmu planowała przez przypadek wejść pod auto szwagra ale ten nie chciał mnie rozjechać..
Ale oprócz tych wspaniałych wiadomości spędziłam dzień z Julką świrulką świetny, widziałam ojca wkońcu bo już się stęskniłam :)
Wyszło na jaw, że jednak lubię jak ludzie się o mnie troszczą, chociaż niewiem do końca jak zachować się w takiej sytuacji, jest mi bardzo miło.
W dodatku usłyszałam w ramach mądrości przyszłego psychologa i walniętego kuzyna, że powinnam się w kimś zakochać a nie rozpamiętywać smutki i chyba tak trzebaby, chociaż trudno mi przełknąć ewentualne studiowanie w Poznaniu, co jeszcze usłyszałam, że to musi być prawdziwy mężczyzna który nie da się moim manipulacją, chęcią rządzenia i władzy..
I może coś w tym jest może dlatego tęskno było mi do tamtego Michała, dlatego, że jak coś mówił to czułam, że bierze odpowiedzialność, mogłam na nim polegać, czuć się bezpiecznie no i chyba najważniejsze byłam prawdziwą kobietą.. Tyle, że związku nigdy nie było, może mało się angażowałam. A potem był mój Michał, słodki, kochany, z którym uwielbiałam się sprzeczać, któremu mogłam powiedzieć wszystko..
A teraz jest karolajna, niezależna, złośliwa, kochana, wredna, twarda, dzielna i nie jeden by powiedział, że wszystko wróciło do normy :) Może i tak bo ja mam w planach korzystać z tego czasu..

niedziela, 13 czerwca 2010

Obejrzałam już wszystkie cztery sensowne filmy, które mam na laptopie..
Przeczytałam ponad 200 stron książki z czego pamiętam może z 6 zdań..
Obiecałam edkowi na jutro wielką ucztę..
Zjadłam kolejną paczkę tabletek..
Wysłuchałam kolejnych bajek czytanych przez Dacjana i Dagnę
Zostałam odwiedzona przez Robercika, który poradził mi nie zjadać więcej piłeczek do ping ponga, namalował obrazek i opowiedział wszystkie przedszkolne plotki ..
Wyczekiwałam, aż głowa przestanie mi pękać..
Wyszłam pierwszy raz od czwartku z domu do kościoła (jeżeli nie liczyć wizyt u dentysty)
Byłam rozczarowana bo ojciec wcale nie wyglądał na człowieka, który wrócił z kulturalnego urlopu ze słonecznych Włoch..
Nie zapamiętałam ani słowa z kazania, w ramach nadrobienia słuchałam rekolekcji ojca Zamorskiego do czasu kiedy prawe ucho odmówiło posłuszeństwa..
Na zmiane miałam 35,5 albo 38,4 stopni temperatury

Ale zrobiłam też coś pożytecznego - wydepilowałam sobie nogi i jeszcze raz sprawdziłam przedmioty, które liczą mi się na studia.
Co prawda dalej nie jestem w stanie włożyć szczoteczki do ust, ale chyba jest postęp skoro z przyzwolonych 8 tabletek przeciwbólowych na dobę zjadłam tylko 6..


sobota, 12 czerwca 2010

niestety nie jestem jeszcze w niebie..
ale co lepsze mam szczękościsk i chodzę po ścianach, antybiotyk o końskiej dawce i numer na pogotowie stomatologiczne, krzyżyk na drogę i zakaz wychodzenia na słońce.
Gdybym chociaż spać mogła, ale ja nawet siedząc myślę o tym czy to juz koniec swiata ?

Do środy będę wrakiem..
Wiem przynajmniej jaka jest różnica miedzy prywatnym a publicznym stomatologiem, otóż ten pierwszy za wszelką cenę chce uratować zęba a publiczny go poprostu wyrywa, w tej chwili nie wiem co lepsze, płacisz wymagasz, przynajmniej jest miły.

Nie wspominając o tym, że wizytę kontrolną u dentysty powinnam mieć za dwa miesiące..

czwartek, 10 czerwca 2010

Umarłam..
a jeżeli jeszcze nie, stanie się to w przeciągu 24h

nikt jutro w telefonie niestety nie usłyszy miłej Karolajny..
Spuchłam w dodatku jeszcze, jakby worki pod oczami dodawały za mało uroku..
ulubione danie - miksowane truskawki z zieloną słomką..

środa, 9 czerwca 2010

Czy jest pan Piotr dziś w pracy ?
tak ale nie może podejść w tej chwili, mogę pomóc ?
chciałam zarejstrować się na dziś do dentysty.
Oj.. kochanie do końca tygodnia doktor nie ma chwili wolnej.
Więc bardzo prosze zapytać się kiedy będzie mógł podejść żebym mogła z nim chwile porozmawiać, to pilne - Karolina Lider , zadzwonie oczywiście..

Więc pierwszy raz zrobiłam wszystko co mi kazano, bez najmniejszego zająknięcia, poszłam prześwietlić sobie pół szczęki, zjadłam pudełko lodów, spałam ile dało i na 17 pojechałam coś zrobić albo wyzionąć ducha..

Karolina rośnie ci ząb mądrości !
żadnej dziury ani nic, to dlaczego to tak boli, można go już wyrwać ?
ale to bardzo ładny zdrowy ząb..

I tu wszystko szlag trafił, w pracy spałam może godzinę, na szczęście udało mo się wymknąć do apteki fundacji.. Zjadłam tabletki i chwile było ok ale nic nie wróżyło poprawy na dobre, na szczęście udało mi się wcisnąć do dentysty, a tam usłyszałam że rośnie mi zupełnie niepotrzebny ząb, który nawet nie stał obok mądrości, Piotrowi udało się jednak mnie pocieszyć receptą na ketonal i ostrzeżenie - nie bierz więcej niż czterech na dobę bo będziesz miała spotkanie z latającymi słoniami albo ratownikiem medycznym. Wreszcie jestem w stanie pomyśleć o czymś innym niż o tym, że zaraz odjade na tamten świat..

Z pozytywów.. pani Kasia znowu miała dla mnie w zanadrzu uśmiech pełen dobroci, współczucia i informujący - on jest dentystą a można by pomyśleć, cudotwórca. Aha i chyba polubię jazdę rowerem, napewno tą do pracy, wkońcu znam już tajne wejście do naszych podziemi..
Tak właśnie minął mi cudowny wolny dzień.. zero plastyki i zero medytacji.. ale ku pokrzepieniu doszła dziś wkońcu karta do bankomatu, jutro muszę jechać podpisać wkońcu umowę do pracy i wypisać rachunek a potem czekać na wypłatę i zakupić wymarzonego Holendra..
Jutro mam nadzieje łagodniejszy wolny dzień..

wtorek, 1 czerwca 2010

To był długi dzień..

Uwielbiam wiadomości od dolores :)
-niedzwiadku co robisz ?
- siedze na wiosce pod Poznaniem.
- a nie dasz rady teleportować się do gda na 17 ?
- dałabym pytanie po co i czy mi się chce..
- malować twarze dzieciakom na dzień dziecka
- będe, kocha ją.

Wiem jak wyglada spaidermen i batman nadgoniłam już wiadomości o autach i znam ulubione kolory gromady dzieci, jednak jak chcę to potrafię, dzięki dolo mogę mieć chociaż kilka godzin kontaktu z tymi małymi szalonymi szkrabami..
- Mamo ! widziałaś ? jestem spaidermenkiem !

Był sukces, wstałam przed pukaniem i w dodatku czułam się wyspana w dodatku wczoraj jadłam ziemniaki na obiad i o dziwo smakowały mi, okazało się, że bardzo lubie grać w piotrusia chociaż upierałam się, że nie wiem jak..
A kot ma na imie szkot i lubi rodzynki..
Wiem też, że skrócone wydanie brewiarza dla sióstr to ściema bo one korzystają z IV tomowych..
Jutro znowu będę oglądała moją najulubieńszą bajkę.

poniedziałek, 31 maja 2010

Uprzedzając twoje pytania, które i tak pewnie padną.. Telefon leży na biurku, możesz sprawdzić, Iza nie wie gdzie dokładnie pojechałam, mam się świetnie, do zobaczenia w środę :)


Co pewne Urszulanki mają nie tylko otwarte ręce ale także internet bezprzewodowy, wioche, uśmiech na twarzy i przytulny pokoik a i zapomniałam o tym szarym kocie, który rankiem mi się przyglądał a potem śledził.
Dobrze jest pomilczeć sobie troche, zrobiłam sobie krótkie wakacje, w zasadzie odpoczynek z własnego przymusu, wkońcu mam trzy dni wolnego..
Więc zadzwoniłam, spakowałam plecak i pojechałam, dlaczego tam ? bo cisza, spokój i możliwość bycia samemu wśród uśmiechających się ciągle twarzy :) Aha.. więc od kilku dni szukałam zaczepki, nie znalazłam ale nie trwało to długo bo ona znalazła mnie, na sobote umówiłam się z tatą na 11 ale jego nie było w domu, więc zadzwoniłam, broniłam go cały ranek przed mamą, wkońcu jak zwykle się pokłóciłyśmy i poszła na zakupy a potem okazało się, że tato przyjechał i nie dotrzymał słowa, obietnicy a mieliśmy pracować razem cały dzień.
Poszłam bo za chwile by ze mnie wykipiało.. i tym razem nie wyizolowałam się i nie czekałam aż ktoś wkońcu zadzwoni pocieszy czy powie, że wcale nie jestem beznadziejna, bo przecież całe życie nie będę mogła się przytulać do kogoś kiedy będzie mi źle w niedziele spakowałam się i jestem sobie tu. Brakowało mi troche tego szaleństwa i porywczości, będę odpoczywała sobie do jutrzejszego wieczora.
Miałam nie pisać, ale pada a ja właśnie przeczytałam, że ludzie piszący pamiętniki żyją dłużej, okazało się iż równie dobrze mogę wygadywać się do ściany, wracam do Tolkiena, Freuda, Bubera, Tischnera i kochanej Musierowiczowej na odreagowanie..

poniedziałek, 24 maja 2010

Bez internetu.. niestety coraz trudniej łapać internet od sąsiada bo kurcze ściany w bloku mamy jakieś grube :)

Czasami na łasce u Dacka, czasami w taw, czasami u taty a często poprostu bez..
Mama powiedziała, że kupi mi router jak sobie zasłużę, ciekawe czym, jak z pięcioletnim dzieckiem..
Poczekam po prostu do 10 i zakupię sobie takowy wynalazek :)

Dziś zbudzona, i przerażona, jak zwykle czyli co rano nastawiłam sobie 4 budziki czyli 40 minut wstawania a tu po pierwszym budziku otwierają się drzwi ndo pokoju więc pierwsze co przyszło do głowy - zaspałam ale nie tam tylko Karolina siostra michała przyszła zapytać się czy zmawiam pacierz, bo jeżeli nie to pójdę do piekła.. Więc nie wiedziałam co robić, zawalił mi się cały ranny plan i aż dziwne przed pracą wypiłam nawet herbatę co niestety odbija mi się ziewaniem, więc jednak potrzeba mi 40 minutowego wstawania :)

Dziś nie wiedziałam tylko jaki jest numer na rehabilitację ale szybko się ogarnęłam i jak pani zadzwoniła po raz drugi pięknie ją połączyłam :)
Niestety z racji mojej cudownej pracy zapowiada mi się brak Jamnej albo trzydniowa wersja skrócona, najpierw trzeba zagadać do dwumetrowego ważnego człowieka :)

Środa i czwartek wolne więc szykują się ogrodowe rewolucje, może w końcu nauczę się czarować beton :D trzeba będzie też wybrać się do pana Waldka sprawdzić czy nie ma dla mnie jakiegoś ładnego fotela w komisie..

wtorek, 18 maja 2010

Więc to już koniec.. matur oczywiście :)
Polski zdałam co wiem na pewno, chociaż na ile punktów nie wiem ale dowiem się jutro :)
Co prawda nie powiedziałam tak naprawdę to co wywnioskowałam z tej pracy, żeby praca była przyswajalna dla młodych pań w komisji obrałam strategie załagodzenia zakończenia i takim sposobem potępienie i wymienianie rujnujących stron zamieniłąm na podkreślenie i powiedzenie jak ważny jest dialog w życiu człowieka a tym bardziej w małżeństwie..
JEstem już szczęśliwym człowiekiem, mogę czytać to co chcę, uczyć się tego co chcę,i robić to na co mam ochotę, na przykład spać długo i jeszcze długo chodzić w piżamie po domu, słuchać głośno muzyki i gotować obiad przez trzy godziny po czym cały zjeść i zasnąć :)

Pierwszą rzeczą, którą zrobie już teraz to napuszczę wody do wanny i skończę czytać Łuk triumfalny, który zaczęłam jakieś pół roku temu, potem obejrzę serial i wstanę jutro na poranną:) Słońca mi już tylko trzeba !

sobota, 15 maja 2010

Mam katar, dużo książek, prace maturalną do dokończenia, chęć na sukienkę, śniadanie do zjedzenia, chęć pójścia wieczorem na happysad :)
Szukam też ale ciągle bez skutku kogoś kto wyniesie mi śmieci..

Herbata, podłoga, czyste kartki, długopis..
a za 40 minut mam całe mieszkanie dla siebie..

czwartek, 13 maja 2010


jest światłość - jest nowy klosz i wszystko to zrobione w przyjaźni z panem prądem, dziś mnie o dziwo nie kopał.. co prawda wcześniej ponad 100 razy usłyszałam, ja to zrobię bo jestem mężczyzną, tylko wykręć korki, nie spadnij z krzesła, i czy ty wszystko musisz sama ?

a no muszę bo wtedy jest poczucie, że to ja i moje dzieło to jest..
teraz już tylko misja znalezienia odpowiedniego fotela ;)

Dziś w ramach powrotnego uczłowieczania się próbowałam się w śledzeniu, a zaczęłam na spacerze pomaturalnym, śledziłam ojczulka Piotra bo znowu przyuważyłam go jak obchodził płot ogrodu i znikał, co się okazało ten dobry człowiek dokarmia koty jak nikt nie patrzy (prawie nikt) ale wkońcu zostałam przyuważona jak robiłam zdjęcie i usłyszałam - może jestem stary i kulawy ale nie ślepy ;)

Potem śledziłam też jednego jeża, któwy nikulturalnie przechodził przez jezdnie nie na pasach.
Zjadłam dobry obiad i jak porządny emeryt zasnęłam na pół godziny. Chodziłam po kałużach z Robercikiem w ramach uprawiania sportów wodnych.


środa, 12 maja 2010

Chyba zaczynam lubić swój pokój..
Dziś była akcja przemeblowanie, i wreszcie tak jak pragnęłam mam więcej miejsca, przyczyniłam się do pęknięcia szyby w drzwiach, odrywałam listwy od podłogi, malowałam, przyklejałam i to co lubię najbardziej - skręcałam regał z IKEI :D Usłyszałam też, że jeżeli będe kupowała meble do swojego domu w ikei to nie potrzebuję faceta.. Jutro jeszcze trzeba rozprawić się z żyrandolem :)

Teraz muszę się jeszcze nauczyć bywać w domu częściej niż do spania i nauczyć się mieszkać w swoim pokoju..
Dobry czas, lubię go, mogę czytać książki, które nie są lekturami, słuchać płyt, które nie relaksują, chodzić spać późno i wstawać też późno ;D Jutro jeszczę napiszę maturę z geografii potem pójdę na ustny polski i już spokojnie będę mogła zaprzyjaźnić się z wolnością :)

Jutro trzeba porozglądać się za ładnym notesem albo zeszytem albo coś co jest bliskie tym przedmiotom :) Może jeżeli skończyłam już szkołę średnią to zapoznam się wkońcu z panem Tatarkiewiczem.. i oddam całą makulaturę związaną z maturą..

niedziela, 9 maja 2010

Karolajna już wie, że jeżeli zostanie wyciągnięta z domu o 21 i zaciągnięta piętro wyżej w celu świętowania, pomiesza alkohol ze stresem, który ulatywał z niej małą dziurką powolutku to po trzech godzinach oprze się o ramie Dacka i powie - zaprowadz mnie do domu ! i zaśnie.
Potem po przebudzeniu ujrzy przesympatycznego pana Janusza, dowie się, że jest niedziela i usłyszy pytanie - Jajecznica może być ? i zdanie oznajmiające - Dacjan poszedł nakryć do stołu a aspirynę mamy w szufladzie, Gratuluję !

Tak teraz mogę już powiedzieć, że dotąd nie wiedziałam co to stres.. Pomimo tego iż w szkole na korytarzu podnosiłam wszystkich na duchu kiedy usłyszałam - niema Jenis to poprosimy Karolinę, myślałam, że nogi odmówiły mi posłuszeństwa, a ręce trzęsły mi się jeszcze cztery godziny po ogłoszeniu wyników. Jednak troche siebie znam, i jeżeli chodzi o mówienie przed komisją w innym języku na temat wylosowany w pięć minut wcześniej to przekracza to moje możliwości..

Jednak oni są świrami, Mateusz czekał pod salą i jak tylko wyszłam i go zobaczyłąm powiedział, że ma dla mnie poczka prosto z cukierni, a Dacek przyszedł pod szkołę po ogłoszeniu wyników z moim telefonem i wręczając mi go powiedział, żebym odebrała bo teraz zadzwoni i spyta się mnie - i jak poszło ? Mama jak zwykle nawet się nie martwiła bo przecież co to dla mnie, jednak chyba mało mnie zna.. a Marta wpadła dziś rano na wszelki wypadek z litrowymi krówkowymi lodami. I Julka kochana, która się do mnie dobijała.
Tak więc pomimo tego, że telefon leżał wyłączony po to aby nie odpowiadać ciągle na to samo pytanie, odpowiadania nie zdołałam uniknąć.

Pani od niemieckiego po zdaniu relacji i usłyszeniu wyników powiedziała do mnie tylko Gratuluję i czy teraz wkońcu zaczniesz głośno mówić po niemiecku.. może i tak, kiedyś..

Jutro od rana treba się modlić za Marysię i Helen i za ojca, do którego prawdopodobnie będe mogła mowić - Szczęść Boże panie przeorze.!


sobota, 8 maja 2010

Ania artystka i czarodziejka !


















Obiad przepyszny w wykonaniu Michała, pokój lśni aż dziwnie, film o zabijaniu obejrzany..
Edek się smuci, pewnie dlatego, że nie pożarł tyle czekoladek co ja..

piątek, 7 maja 2010

intencja - decyzja - wykonanie

A więc zrobię tak :
pójdę - powiem co wiem -wyjdę

Chyba w życiu nie stresowałam się tak żeby z własnej woli wstać o 6 rano..
Cały dzień bolała mnie głowa ha wiem jak to jest po niemiecku Der Kopf tut mir weh !


Ende Welt !
Mam nadzieję, że w niebie są łąki i lody z polewą karmelową z mc :)

czwartek, 6 maja 2010

MATURA TO BZDURA !
Ja Karolajna cholernie stresuję się ustnym niemieckim, sama niewiem po co, przecież jeżeli nie zdam to mogę podejść jescze raz w sierpniu albo za rok albo coś świat się nie skończy - pewnie nie ale trudno przełknąć porażkę, jeżeli nie zdam to idę się z Mateuszem upić, pierwszy raz w moim życiu. Reszta już na zupełnym luzie gegra, pisemny niemiec i ustny polak..

Jeżeli zostanę w gda zawsze mogę dalej pracować, zrobić prawo jazdy, gotować - a to lubię, modlić się u franciszkanów, jeździć na rowerze, dalej straszyc ludzi.

Chciałabym już mieć to za sobą, szkoda że nie znam ludzi, którzy jako pierwsi rozkręcili nagonke naokoło tej niby strasznej matury zrobiła bym z nim to samo co z człowiekiem, który wynalazł telewizor..

Mam nadzieje, że okaże się iż mało siebie znam i zadziwie pozytywnie w sobotę.
Jutro słońce proszę, będzie radość wieczorem do kina po całodniowej nauce w ramach oderwania się z dackiem i dagną, którzy chodzą i mówią, że bez matury też jest świetnie :)

poniedziałek, 3 maja 2010

Były kajaki są bolące plecy..
Na kajakach świetnie może pomijając marudę w kajaku, poza faktem zrzędzenia i lenistwa, Marcina dalej lubię ale fakt płynięcia z nim kajakiem odczuwam dziś bardzo dobrze - moje plecy krzyczą masażu ! albo chociaż poleżenia w wannie !

Co to dla nas 27 kilometrów na jeden dzień, co to dla nas 3 kilometry pod prąd żeby rozbić się w środku imprezowni..
Wróciłam do domu a tam goście rozbili sie w moim pokoju, a iza oczywiście nie napisała mi nic, więc koło 23 wyprawa jeszcze do mamy i potem ten upragniony sen..
Miło tu jak jestem sobie tak trochę ale mieszkać bym tu nie mogła, ich styl życia doprowadza mnie do irytacji..
I pogoda dzisiejsza iście wiosenna dobrze, że wczoraj daliśmy radę przepłynąć ten kawał..
Idę radować się ciepłą wodą, potem decyzja co wdziać na siebie i 3 - majowy obiad z Robercikiem Anią i Darkiem radośni szaleńcy :) i 17 nastka :)

czwartek, 29 kwietnia 2010

Jest ciepło jest radość !
Kocham dni spędzane z Robercikiem (pewnie by mi się za to określenie oberwało)
-Karolina wiesz, że jestem już mężczyzną ? - zjadam na śniadanie tyle kanapek co tata :)
- i co z tego, że lucja ładnie ubrana i tak jest głupia
-co wsadza się do siatki z pandą ? - pandy i nie zapomnij o bambusie
- mogę usiąść pani na kolana bo nie ma już wolnych miejsc ? ( pani w autobusie przeżyła szok, a potem się zgodziła)
- ale ja proszę nie wyjeżdzaj do Krakowa, nie będe miał z kim jeść lizaków i turlać się z górki
- zostaniesz moją żoną jak rosnę ?

Byłam dziś znowu na centrali i poznałam bardzo miłą panią, zreszta wszystkie są miłe.. Podoba mi się ta praca, chociaż duży stres przeżyłam widząc pierwszy raz tą wielką tablicę. Jest coraz lepiej, dziś też usłyszałam bardzo dużo komplementów i zauważyłam, że robi mi się miło kiedy je słyszę.

Przeor zrzekł sie swojej funkcji.. i jeżeli nowym przeorem będzie o. Tomasz to trzeba bedzie wystąpic z kościoła wcześniej niż planowałam, zresztą to może się kapitalnie połączyć z moją niezdaną maturą z niemca :)

Płyta od Julki jest świetna.

Mój wychowawca napisał mi dziś na gadu - Jutro rano cię poprostu uduszę..
po czym wysłuchując mojego wytłmaczenia na temat zdjęcia napisał - ale już jest oki..

Jutro będe musiała się ładnie ubrać i żegnać z klasą do której ani troche nie jestem przywiązana, kwiaty powinnam wreczyć chyba raczej Mateuszowi bo to on odpowiadał na moje codzienne pytania a czasami sam je wyprzedzał, stawiał do pionu kiedy folgowałam czy olewałam coś za bardzo, i kazał się nie przejmować kiedy umierałam już prawie ze stresu. Chyba będę musiała powiedzieć mu jutro dziękuję..

Dziś znowu były pytania o Michała, nigdy nie wiem co powiedzieć na pytanie jak to się nie odzywał ? albo dlaczego nie pisze ? Mam wtedy chęć chwycić za telefon i wykrzyczeć mu to wszystko, nigdy tego nie robię bo boję się rozczarowania, nie odbierze albo powie coś z czym byłoby jeszcze gorzej sie pogodzić, próbowałam ale nie odpowiadał więc znalazłam sobie swoje wytłumaczenie i jest coraz lepiej, chyba że przychodzi ten czas kiedy jest jednak chęć przytlenia się albo szczerej rozmowy.

Dziś noc w kolbudach, ciekawe czy w domu już armagedon, czasami myślę sobie, że łatwiej mi rodziną nazwać obcych ludzi niż tych spokrewnionych. Ciekawe czy wojna o mieszkanie skończy się przed czy po śmierci dziadka - żal mi go trochę. A ja mogę siedzieć z laptopem na wyspie w kuchni kiedy to przygotowje się kolacja.



poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Dawno mnie nie było, ale teraz chyba popokazuję się trochę. Więc co u mnie..
  • Byłam w Wilnie i było świetnie, widziałam, krzyczałam, szwędałam się, wkurzałam, płakałam, uśmiechałam, modliłam, pilotowałam, jadłam i zwiedzałam
  • Kryzys zażegnany, co prawda najpierw trzeba było wylać te potoki łez nazbierane ale teraz lżej przynajmniej trochę
  • Wiem, że nie jestem beznadziejna, bo przynajmniej jedna osoba tak twierdzi więc to dowodzi o fałszywości tego stwierdzenia, chociaż zanim wybije sobie to z głowy to jeszcze chwila
  • Lubię gotować, nawet bardzo to chyba kolejne odstresowujące zajęcie
  • Dalej nie lubię o. Jerzego
  • Chyba będe pracować od maja
  • Waham się nad wyjazdem na spływ ( w zasadzie to jestem zdecydowana, ale czekam na Dacjana co by mnie ustawił do pionu i powiedział - jedź !)
  • Warto mówić o tym co siedzi w środku częściej niż raz na pół roku bo wtedy potrzeba do tego tony chusteczek
  • Dalej mam w pokoju syf, że się tak wyrażę
  • Nie uczę się prawie wogóle
  • Czekam na koniec świata
  • Jestem jak dziecko, które casami trzeba mocno przytulić, a czasami doprowadzić do porządku


Ostatnio mam dziwny czas, najpierw tęsknota, brak kogoś, potem poczucie beznadziejności, większość ludzi, których spotykałam denerwowała mnie więc ostatnio zorientowałam się, że jeszcze chwila i pozostanie garstka ludzi których lubię, i wkońcu moment krytyczny, z którego w moim przypadku są dwa wyjścia albo zamknę się w sobie z tym wszystkim albo porozmawiam wkońcu z kimś. Tym razem zebrało mi się na mówienie a bardziej na odpowiadanie pojedyńczymi wyrazami potem wkońcu kilkoma wyrazami, czułam że już się przelewa.

Byłam dziś rozmawiać o pracę, i chyba bedzie całkiem ok jeżeli przyuczę się tych wszystkich skomplikowanyc nazw..

W piątek koniec mojej przygody ze szkołą średnią i radość z tego powodu, bardzo mi to ciążyło.
Kajaki w sobotę :)

sobota, 17 kwietnia 2010

Pierwszy raz w tym tygodniu zjadłam śniadanie i w dodatku dobre bo wiosenne..
Lubię owocowe herbaty takie z prawdziwymi suszonymi owocami a najbardziej lubię patrzeć na dno kubka po wypiciu herbaty co jest jakim owocem.
Napisałam wkońcu referat na wos, który odkładałam od czwartku, jak zwykle chyba napisałam za dużo. Czekają mnie jeszcze równania i nierówności i arkusz maturalny do rozwiązania ale to chyba już jutro bo dziś do pracy.
Trzeba też zrobić coś z moim niezdecydowaniem bo zaczyna mi troche mącić w mojej codzienności, i tak już do nieczego nie mogę się zabrać nie mówiąc o nauce..
Moje szczęście że z marudzeniem i wkurzaniem innych nie jest jeszcze źle.
W czwartek wyjazd do Wilna, dalej zastanawiam się czy to co robię jest dobre, w zasadzie w srode i tak skończę zaliczanie ale nie będę mogła przypilnować pani od matmy co może żle wpłynąć na moją sytuację.. Ale jadę, i będzie radość.

środa, 14 kwietnia 2010

Dzieś spotkałam się z kilkoma bardzo ważnymi w moim życiu osobami i wyjaśniłam też kilka ważnych dla mnie spraw. Widzę jak ludzie się zmieniają, jak dwie ważne dla siebie osoby stają się prawie sobie obce tylko dlatego, że w pewnym momencie nie potrafiły ze sobą rozmawiać.
Nie chcę się poddawać, chociaż tak mam kiedy mi nie wychodzi, mam za sobą dopiero 20 lat i one nie są zmarnowane wbrew temu co podpowiada mi mój umysł, każdy mi coś dał i muszę brać garściami, jeżeli coś zaniedbałam to nie znaczy koniec to znaczy że mam czas by to nadrobić trzeba tylko chęci.
Brakowało mi chyba takich ludzkich rozmów o ludzkich sprawach, o tym co dla mnie było ważne a teraz znikło gdzieś i zostały tylko wspomnienia.
Gromada oddana więc ten rozdział w moim życiu został zamknięty, będzie mi brakowało jedynie tych wspaniałych dzieciaków, mam żal do Basi że nie zostałam poinformowana o obietnicy Zuzi bardzo duży żal i to bardzo boli ale chyba zostałam odsunięta z jej życia na bezpieczną odległość.
Cokolwiek się stanie zdam czy nie dostanę się czy nie moje życie po wakacjach będzie wyglądało całkiem inaczej, mam nadzieje że uda mi się zamknąć i podsumować pewien rozdział w moim życiu mam nadzieje bez zamknięcia siebie.
Lubię mieć ludzi obok, czuję się wtedy jakby pełniejsza, to co gdzieś utkwi mi w pamięci na długo a propo licealnych refleksji to zdanie że człowiek poznaje siebie w dialogu z innym człowiekiem i pomimo niedowierzania z początku mojemu wychowawcy i panu o nazwisku Buber teraz bogatsza w doświadczenie przyznaję im rację.
Jutro fryzjer.

wtorek, 13 kwietnia 2010

Mam takie wrażenie, że zamknęłam się w pudełku, z którego mam wyjście ale za bardzo się boję co zobaczę na zewnątrz i z niego nie korzystam.

Jak uczyć się to wieczorem, albo w nocy, kończyć ok 2 i paść na poduszkę, na której cierpliwie czeka już sen, ale potem wstać rano nie łatwo, najczęściej, najłatwiej przespać lekcje albo dwie i wstać kiedy przejdzie to uczucie które trudno opisać..

Może ja nie potrafię, może nie chcę, zabieram się za coś ale nie kończę, zawsze zostawiam kawał czegoś czego nie potrafię bo się poddałam, kiedyś tak nie było jeżeli coś zostało postanowione tak się działo nawet jeżeli chodziło o moje i Helen 6 z podstaw architektury krajobrazu. Patrzę na to i czuję jak bym się cofała, ale czy tak jest, czuję się bardziej jak człowiek stojący w miejscu, patrzący w tył, zawiedziony sobą.

Ostatnio nie potrafię siedzieć w domu, a jeżeli już mi się to uda każda chwila musi być zajęta, jednak najczęściej wychodzę z domu i idę nad morze albo na spacer kiedy mam dość myśli i reszty zakładam słuchawki i biegnę często jadę do gdańska bo tam jest miejsce, w którym jest cisza, gdzie czuję się bezpiecznie.
Dalej nie mogę przezwyczaić się do koloru i dalej nie wiem po co to wszystko zmieniam

Dziś usłyszałam straszne zdanie, - Chciałabym być taka twarda jak ty.
Zrobiło mi się głupio, może i z zewnątrz tak to wygląda ale tam w środku nie jest łatwo, dlaczego pamiętam mało ważne zdania, które ktoś mi powiedział dwa lata temu, miny ludzi w różnych sytuacjach a nie mogę zapamiętać tabeli reakcji czasownika w jęz. niemieckim..
Zadzwonił zbyszek, zaprosił na wyjazd z Julką i Jasiem, to było miłe.

Znowu będą kłócić się o mieszkanie, już zaczynają podchody, dobre miny do złej gry, miłe słówka i słodkie kłamstwa, zainteresowani kiedy jest dobrze ale kiedy jest gorzej nie mają czasu, nie wiem czy tym razem wytrzymam, mam nadzieję,że wtedy czy zdam czy nie maturę będę już na wakacjach, zaszyta w jakiejś dziurze.

Jutro przychodzi Marta, mam nadzieje, że nie będzie namawiała mnie do czekania na Michała, pewnie będą smutki, ale też i radość.
Jutro prawo chyba nie potrafię za dużo. Mam nadzieję, że w stołówce będzie dobry obiad, i ładna pogoda na rolki i na bieganie :)

poniedziałek, 12 kwietnia 2010

http://demotywatory.pl/1383215/Zwiazek-na-odleglosc

może i to ma sens.
Obejrzałam właśnie śliczny film, masa była w nim rozsądku tego właśnie, którego zawsze miałam nadmiar ale kiedy trzeba było to go brakło. Strona druga przepełniona była pragnieniem miłości, chęci zrozumienia, samotności..
I te skrzypce.. poezja.

W czwartek do fryzjera, niewiem czy słusznie tak wszystkow zmienić, pomaga ale nie na długo, całkiem jak gdybym przykleiła plaster, który tylko zasłania coś co boli i przeszkadza. Najgorsze jest usłyszeć - To wszystko się wyjaśni jeszcze. i wszystko, ta cała postawa, którą staram się utrzymać idzie sobie w nieznane.
Tęskno mi chyba niekoniecznie za daną osobą ale za kimś kto rozumie bez słów, kto powie koniec kiedy wydziwiam, pocieszy kiedy trzeba a kiedy nie trzeba postawi do pionu.

Pod tą całą kamienną maską, która mówi dam sobie radę i ze wszystkim poradzę czuję że się sypię, że długo tak nie pociągnę. Staram się i co dzień mam nadzieje bedzie lepiej aż wkońcu będzie radość jaka była zwykle, codzień i beztroska na którą czekam.

Idę biegać, koniec tych sentymentalnych wywodów.
Znowu jestem szatynką :)
Jak mi ? inaczej.
Determinacja była w poszukiwaniu farby, teraz na jakiś czas koniec z farbowaniem.
Nawet nie jestem ciekawa co na to ludzie.. muszę się jeszcze do fryzjera umówić.

Tęskno mi za ojcem, Julką, Martą chyba muszę zacząć dbać znowu o to co mam wokół a nie się izolować jak zwykle.

niedziela, 11 kwietnia 2010

[*]



Postanowiłam zrobić jeszcze jeden i ostatniu już krok, z racji tego, że co dzień przynajmniej raz słyszę pytanie - Michał się odezwał ? niestety nie jest prosto zapomnieć, kiedy wszyscy przypominają.. Napisałam do jego kuzynki, która mieszka w poznaniu i z tego co wiem utrzymują kontakt, jeżeli nie dostanę żadnej informacji dam sobie spokój. Przyszedł przedmaturalny stres i przedkońcoworoczny ten jest nawet większy.. niemam ocen z matmy a jedyna którą posiadam to 1 więc muszę napisać w tym tyg min dwa sprawdziany na 3 co będzie lada wyczynem inaczej mogę pomarzyć o Krakowie :)

czwartek, 8 kwietnia 2010

W niezgodzie z samą sobą zastanawiając się o co mi chodzi a tak naprawde o co jej chodzi spędziłam dziś dzień, gdybym mogła przyłożyłabym jej, z drugiej strony jestem w stanie ją zrozumieć i to że czuje sie samotnie też ale dlaczego dusi się w sobie ? dlaczego nie powie ? dlaczego nie złapie pomocnej ręki ?
Więc dziś z dystansu do siebie, dziwny dzień, pełen dziwnych rzeczy i zdarzeń.

Wstała po cichutku żeby nie obudzić Ani i udało jej się, poszła więc do szkoły, do której ma 5 minut ciągnące się w nieskończoność. Poszła ale nie zastała nikogo, znowu przekonała się o pamięci i poczuciu wspólnoty ze strony klasy, zrobiło jej się źle ale tylko na chwilę bo to wkońcu niema matmy spotkała też marlene w biedzie nie byłą sama, poszła do domu na herbatę jeszcze.. Pierwsza religia, w ostatniej ławce z widokiem na wszystko jednak z bezpiecznej odległości, sama. Wf, pan nie miał humoru, znowu siatka - ona też przestała mieć humor, nie lubi gier zespołowych, nie czuje się dobrze w tym zespole przed każdym serwem zdenerwowanie a przecież w siate jest dobra.. 45 minut nerwów, został z niej kłębek nerwów. Polski kolejne trzy z pracy klasowej ciekawe co wyniknie 3 czy 4 na koniec okaże się jak ją pani lubi. Wos oddała 4 prasówki i ma jeden przedmiot z głowy. Religia i to przeklęte drzewo genealogiczne, sekciarskie gadki, kosztowało ją to dużo enargii o swojej rodzinie mówić przed osobami, któtych nie lubi, nie zna nawet.

Po szkole się rozsypała, za dużo położyła się z niedzwiedziem i przyszły te przeklęte wspomnienia, zasnęła obudził ją telefon - Dacjan oddzwonił, bedzie w domu za 10 minut, ma przyjść do niego. Zadzwoniłą do Dagny po co ? żeby mieć czyste sumienie ? roześmiała się - Karolina to tylko mój chłopak nie własność, czy niewolnik, ale dziękuję, trzymaj się. Więc sumienie miała czyste, poszła do góry doczytując rozdział po drodze, nie było go jeszcze, rozgościła się na wycieraczce czytając kolejny rozdział, przyszedł miał ze sobą radość i zakupy. Zrobił herbatę tą z niebieskimi kwiatkami i powiedział, że dziś to ona mówi i o dziwo tak było chociaż te zdania trudno jej samej było zrozumieć, czuła się dobrze, bo z kimś wkońcu mówiąc a nie słuchająć, z uśmiechem tylko dla niej, i czasem prywatnym poświęconym. Poszłą po godzinie podniesiona na duchu, jednak dalej troche się chwiejąć.

Pojechała do Gda na rolkach, żeby się zmęczyć, nie mieć sił na złośliwości, na odtrącanie ludzi, z nadzieją, że spotka julkę i chwile bedzie miała ją dla siebie albo chociaż porozmawia z ną chwile choćby o niczym, jednak tak nie było i o to nie mogła mieć wyrzutów za bardzo Julkę kocha, było jej przykro kolejny raz dziś poczuła się samotnie, poszła więc do kościoła tam sobie pomyśli pobędzie z Nim, On kocha. Wróciła teraz było gorzej, było cholernie źle, Julki nie było, nic nie powiedziała, znikła. Chciała iść do domu wyszła z taw, jednak zawróciła, poczekała na ojca, przyszedł powiedziała że nie zostaje na spotkaniu bo taki miała plan, wyszła drugi raz i drugi raz wróciła, dlaczego ? bo nie chciała znowu być sama, chociaż bardzo wierzy w to iż lubi przebywać sama, jednak kamufluje tym tylko samotność. Przytuliła się do ojca i poszła tym razem na serio. W pokoju bałagan, taki sam jak w środku niej, idzie spać odkładając wszystko jak zwykle na jutro.




Michał - czy można to jakoś usunąć z pamięci ?
brak informacjii, sprawa jednak zamknięta teraz trzeba wprowadzić to w życie
dziadek 3 zawał w ciągu miesiąca a oni dalej walczą o mieszkanie, przecież ten człowie potrzebuje ludzi a nie spisków i fałszywości
drzewo genealogiczne, to nie ten czas
szkoła za mało czasu żeby to wszystko ułożyc
matma jedna ocena a juz tylko 2 tyg
niemiecki ustny
klasa, nie odnalazłam swojego miejsca
szkoła na szczescia juz tylko 2 tyg
studia pragnienie dostania się
Kraków ale czy ja sobie tam poradzę
Kraków czy ja się tam dostanę
okres -zły czas, bardzo zły
tabletki jak zwykle nie pamagają
monia i ta jej porąbana mama
bałagan i brak checi do zmiany
sprawy znowu odłozone na jutro

wtorek, 6 kwietnia 2010

Jutrzejszy dzień chyba można nazwać wielkim, postanowiłam drugi raz w swoiej przygodzie ze szkoła średnią założyć spódnicę, ciekawe jak wysoko stoi moja wiara w siebie :)

zdaje jutro prawo , na które się nie nauczyłam..
jest mi źle.
i idę na wf pierwszy raz w tym semestrze..
i na czwartek mam 4 prasówki do napisania i sprawdzian z matmy.
a na piątek sprawdzian z histy i prace na niemiecki..
mam dość na samą myśl.
chęć schowania się w pudełku z małą dziurką na świat :)

niedziela, 4 kwietnia 2010

Przyszły święta..
przyszła tęsknota..
chęć bliskości.
potrzeba rodziny.
ramienia do wysmucenia.
spokoju.
rozmowy.
wkurzenia kogoś.
bycia sobą.

Może będę twardzielem i złapię za rękę, którą wyciaga do mnie od dawna ojciec, zacznę uśmiechać się do juli naprawdę a nie tylko ku zbyciu niewygodnych pytań.
Pomimo podjęcia decyzji o zakończeniu tej bezsensownej sytuacji, czasami brakuje sił przychodzą wspomnienia zasiadają wygodnie w mojej głowie i ani myślą iść..

Marzy mi się już Kraków, czas pomaturalny.. Codziennie mówię sobie, że od jutra biorę się w garść przysiadam do książek i co dzień jest to same poczucie bezsensu.

Zmartwychwstał - jest radość, są pyszności.

czwartek, 1 kwietnia 2010

Triduum - dobry czas.

środa, 31 marca 2010

W operze cudnie i nie chodzi tu bynajmniej o aranżacje teatralną, grali pięknie i śpiewali też..
Ale o tym kiedy indziej i o reszcie tego wieczoru bo jutro poranna i trzeba wstać o 5 rano :)

wtorek, 30 marca 2010

Wanna, herbata pół na pół z cytryną i cukrem, sentymentalny film, stygnąca woda, dwa śledzie na kolacje, chęć na maślanke - pokonana..

Ojciec wie jak podnieść na duchu - Jak to idziesz do opery sama ? może ktoś by poszedł z tobą ? morze niestety szerokie i głębokie a ja najbezpieczniej czuję się w swoim towarzystwie.. Zresztą podobno będzie obok mnie siedział przystojny młodzieniec. 10 minut na rozmowę to chyba za mało, ostatnio stanowczo za często chce mi się płakać, czuję się prawie jak rozhisteryzowane małe dziecko..

Julka bulka i zbysiu mają natężony program matematyczny więc aby wygadać, wysmęcić się i ponarzekać nie był to ten czas napewno ale kocham tych szaleńców.

Mój tato jak zwykle ze swoim przyjacielem telewizorem na moją proźbę odpowiada - A mam jakieś wyjście ? oczywiście, że nie bo mnie kocha.

Jutro poszukiwania materiału, transport do taty i dopilnowanie czy zlecona praca napewno bedzie wykonana..

W operze będę piękna, dla siebie, spędzę ten wieczór miło i nic nie może stanąć mi na drodze.

niedziela, 28 marca 2010



Tak na ten czas, histeryczny, krzyczący, płaczący, smutny, wściekły i zawiedziony.
Mam nadzieję, że mój anioł stróż też lata na niebieskim łabędziu..

Napisałam wczoraj do michała ale jest głucho i jest mi z tym źle, nie lubię kończyć spraw które są dla mnie ważne a tym bardziej nie lubię kiedy nie wiadomo co się dzieje po drugiej stronie.

Dziś był dzień jakich w moim życiorysie dawno nie było..
Był płacz i wściekłość a wszystko to nie w kącie z dala od ludzi ale właśnie pomiędzy nimi. Wściekła mnie ewelina, zrobiła mi nadzieję a potom ją poprostu zdeptała, bardzo potrzebowałam pojechać na 17 posłuchać pierwszy raz od dawna być w roli słuchacza przemyśleć, zawiesić się, pobeczeć a na koniec przytulić Julkę oczywiście z dziarską miną na twarzy. Kiedy odłożyłam telefon łzy popłynęły po polikach, nie byłam w stanie nawet wytłumaczyć o co mi chodzi bo głos się łamał, a wszystko to na oczach mamy i jasia on biedny aż uciekł jeść obiad na sale. Potem już tylko smutek pod przykryciem wściekłości i wiadro cebuli do obierania..

Przeor - lody z maca - wino - czuję się ciągle tak samo źle.
Jutro wizyta w drewnianej budce, mam nadzieje że o. Dobro i tym razem bedzie potrafił pozbierać wszystkie moje kawałki i posklejać je do kupy, wsadzając do kieszeni garść radości na rozmnożenie.

sobota, 27 marca 2010

Po trzech kieliszkach wina udało mi się znaleźć tyle sił żeby sklecić kilka zdań..

Ta sytuacja mnie przerasta, nie odzywasz się więc nie wiem co się dzieje a drugi raz nie będę czekała aż się w końcu odezwiesz po niewiadomo jakim czasie, sam mówiłeś, że problemy są nasze więc jeżeli jakiś jest miałam prawo o nim wiedzieć niestety jeżeli się nie odzywasz to znaczy iż nie potrzebujesz mnie do szczęścia. Miałeś poprawkę 24 byłam w stanie wytłumaczyć sobie dużo uczysz się, boisz żeby tylko zaliczyć ale wystarczyło zbić kilka słów na gg żebym wiedziała co się dzieje albo wysłać esma ale chyba nie jestem dla ciebie ważną osobą skoro wiem zapewne mniej niż wszystkie inne otaczające Cię osoby.. Masz prawo zapewne wiedzieć też, że troche pozmieniało sie w tym czasie kiedy z twojej strony było a w zasadzie dalej jest głucho, postanowiłam składać papiery do krakowa kierunek, na który chcę iść jest na 3 uczelniach więc jest prawdopodobieństwo dostania się. Jeżeli jesteś w stanie odpisz, miło byłoby wiedzieć co wpłynęło na to, że nie odzywasz się do osoby, z którą jeszcze niedawno chciałeś dzielić życie.


Jechałam z ojcem do domu i pierwszy raz od dawna czułam, że jeżeli zaraz nie wysiądę to się rozpłaczę i miałam na to ochotę a wręcz tego potrzebowałam, wysiadłam jednak przeszłam się chodnikiem w jedną i drugą stronę i stłumiłam tą potrzebę. Znowu nie miałam odwagi powiedzieć m tak na pytanie, Wieęc może jednak umówimy się na herbatę ? gdybym jeszcze potrafiła powiedzieć co tam w środku siedzi..
Już któryś raz z kolei słyszę, że znowu wróciła ta wstrętna marudna i zdystansowana Karolajna i troche niewiem jak na to zaradzić czuję się tak jakbym wróciła spowrotem do punktu, z którego wyruszyłam. Może to już czas żeby się zamknąć i iść spać, chciałabym się jednak do kogoś przytulić tak ta właśnie Karolajna zdystansowana, patrząca z góry dająca dobre rady potrzebuje kogoś, troche czasu i uczuć tych dobrych. Chyba już bredzę więc postudiuję jeszcze Dzikie serce i pójdę spać.
Droga krzyżowa ulicami gdańska była, trudno znaleźć Boga pomiędzy nutami, rozmyślaniami na temat czy aby napewno wchodzę na dobry dzwięk, jak leciał alt i czy za bardzo się nie oddalam.. Kiedy śpiewam jest radość ale z drugiej strony troche brakuje mi tego czasu kiedy przychodziłam na 17 chwile przed zajmowałam miejsce w ulubionej ławce do obok filaru drugiego i słuchałam, tonęłam w tym, byłam jakby bardziej świadomiej..

Z jednej strony chęć rozmowy z ojcem z drugiej strach ? może to dlatego, że za dużo rzeczy biorę do siebie, rozamiętuję zdania dla innych mało ważne.
Znów jak bumerang wrócił do mnie ten czas, czas potrzeby kogoś bliskiego, z czasem dla mnie tylko, z uwagą, którą może mi poświęcić.. wychodzi ze mnie ta mała egoistka, która pragnie zwrócić na siebie uwagę - strasznie tego nie lubię jednak czuję taką potrzebę..
kiedy ojciec powiedział, że nie bedzie mnie już stresował, męczył i namawiał na rozmowę z jednej strony poczułam ulgę bo nie będę musiała wymyślać nowych wymówek i układać scenariusza mojej wypowiedzi z drugiej jednak zawód ten czas był dla mnie ważny miałam poczucie, że ten człowiek namawiając mnie przez tą króciutką chwilę poświęca całą swoją uwage mnie.. trzeba coś z tym zrobić bo takie funkcjonowanie wkońcu może stać się chore.

Wczoraj pierwszy raz w tym czasie kiedy to wmawiam sobie, że rozwiązanie tego związku jest najlepszym rozwiązaniem, zatęskniłam.. za czułością, za czasem tylko dla mnie, za tym czasem kiedy mogłam położć głowę na torsie Michała i nasłuchiwać jak bije mu serce, być spokojną. Brakuje mi chyba bezpieczeństwa, które przy nim znajdowałam, zawsze niezależna, musiałam postawić na swoim, a jednak w jakiś sposób zależna oczekująca, nie potrafiąca się przyznać..

To chyba najwyższy czas na to żeby zajżeć do budki, w której swój urząd będzie ełnił o. Dobro usłyszeć te słowa i życzenia podnoszące na duchu a jednak i dające do myślenia tyle, że łagodnie bez rewolucjii.A może to czas żeby iść przytulić się do taty i zamiast stary dziadu powiedzieć kocham.
Wielki Post znielubiony czas, czas w którym przychodzą na codzień te wszystkie myśli, które dotychczas wyrzucało mi sumienie tylko wieczorami.

piątek, 26 marca 2010

Bibliografia skończona.
czyżby pasowało tu stwierdzenie - czas najwyższy na sen ?
ciekawe jak wygląda najwyższy czas.. ciekawe ile mierzy, i czy w cm ?
Edek mnie olał i poszedł spać już dawno :)
Kolejny dzień bez szynki..

wtorek, 23 marca 2010

Wiosna - w głowie u mnie zamieszkała.. mam nadzieje, że na dłużej a nie tylko przejazdem ;*
Coraz dalej z cudzoziemką, coraz dalej z bałaganem, ze złośliwościami.

Chyba nie kocham, albo przynajmniej nie tak jak kiedyś,troche to smutne ale w takiej sytuacji nawet jeżeli się odezwie, Kraków jest już postanowiony teraz tylko się dostać..
Została już tylko noc, jutro Michał pisze ten egzamin, więc wymówka się kończy jeżeli się nie odezwie będę musiała coś z tym zrobić..
Miało być, było tak pięknie, niestety chyba nie mogę związać się z człowiekiem, który nie potrafi ze mną rozmawiać, dzielić się tym co dla niego ważne i trudne jednocześnie wymagając tego odemnie..
Chyba znowu się trochę zamknęłam ale może to i dobrze na ten maturalny czas..
Tęsknię jednak..
Śniło mi się, i o dziwo pamiętam co.. ha i niepamiętam kiedy ostatni raz pamiętałam..
Spać nie mogłam ale kiedy postanowiłam wietrzyć o 2 w nocy wkońcu mie się udało :)
Wiosna a Dacek ciągle pyta się gdzie, ona siedzi u mnie w głowie, przyszła nieproszona ale tacy goście są najwspanialsi.
Wstałam - nie można napewno powiedzieć, że wcześnie i znowu nie wiem co ze sobą zrobić, porzadek napewno ale w planach narazie jest tylko ten pokojowy a on zapewne nie zmieni nic poza tym, że trudno bedzie cokolwiek znaleźć.
Michalina wzbogaciła sie już w drugą dolną jedynkę teraz zapewne bedzie wszystkich podgryzać :) mała bestia.
Plan jest taki, że jadę do taw pouczę się wkońcu potem może do spójni się poruszać i na próbę, wrócę będzie ciemno i pójdę spać ale ostatnio z moimi planami różnie bywa..

niedziela, 21 marca 2010

Jest odwaga ?
A może to tylko próba ucieczki ?
tak czy inaczej gdzieś tam w środku siebie znalazłam wystarczająco dużo sił do podjęcia decyzji, tych które mogą na poważnie zatrząść moim życiorysem..

czwartek, 18 marca 2010

marzenia

Żeby ujrzeć coś wyraźnie, wystarczy często zmiana punktu widzenia.
Antoine de Saint-Exupéry

Ja nieznacznie zmieniłam swój punkt, i znowu zaczęłam marzyć, o podróżach, spadochronie, Irlandii, Islandii, latającym dywanie.. poczuć w sobie znowu dziecko coś wspaniałego.



Irlandia..

" Z braku drzew nikogo nie można powiesić, z braku wody utopić, a z braku ziemi pogrzebać"
Cromwell



są i drzewa ziemia woda i deszcz 250 dni w roku, cudo..

poniedziałek, 15 marca 2010

ludzie

Lubię ludzi. lubię patrzeć na ludzi
Dziś rano w stałam jak zwykle tak żeby się wyrobić - to znaczy, że każda minuta przed szkołą jest zaplanowana, zrobiłam sobie sałatkę z pekińskiej pomidora i papryki, która wyglądała wiosennie postawiłam ją na stoliku i zabiegana przemieszczałam się w pośpiechu ale kiedy usiadłam na krześle miałam okazje zobaczyć Roberta, krzywiącego się bo widocznie spodziewał się w sałatce majonezu a nie naturalnego jogurtu.. pani czytająca moją książkę przez moje ramie też była pocieszna :) chociaż nie wiedziałam w jakim tempie mam czytać żeby ta pani też mogła..

Dziś światowy dzień bez pośpiechu, więc się nie spieszę :)
wcinam sałatkę przez cały dzień, bo czymś się zapchać trzeba..

niedziela, 14 marca 2010

wczorajsze dziś

Było ociąganie ze wstawaniem, było zaspanie, była praca, był teatr, była modlitwa.

Zaczęłam jak zwykle od przestawiania budzika - daj mi jeszcze chwilkę, jeszcze 20 minut, nie dzwoń już głupku, no weź chociaż raz daj mi spokój, dobra już dobra wstaję..
Wpadła mama, zasiliłam jej i tak już pewnie pełną walizkę ciuchów, wyszłam z Riwasem głuptasem i pojechałam do pracy ( Jasiu chciał być miły i po nas przyjechał )
potem kierunek teatr Muzyczny w gdyni z Anią szaloną, plptki, ploteczki były, był też musical łądny trzeba mu przyznać, tańca masa to co lubię, troche refleksji, nawet trochę Boga.
Potem z racji mojego późnego wstania - nie pokościelna, pojechałam na 21 do przeora a tam co o. Tomasz - gdybym wiedziała została bym niekościelna, o. Michał przeszedł obok mnie ale nie zauważył, a tak ładnie się uśmiechałam.. była i Zuza kochana co ją masę czasu nie widziałam, wyściskana..
Powrót do domu, i dobra wiadomość - łaciny jutro niema na szczęście :)

Robert nie masz przepraszam zajęć w poniedziałek - nie więc mogę zjeść jeszcze jeden obiad, cieszysz się prawda ?

Co do wczoraj - przyjechał Robert ze swojej ukochanej już mniej Warszawki,zjadł obiad, kazał się ładnie ubrać i zabrał do Sopotu do pabu na reggae i namówił C., bawiłam się wspaniale..
Odstawiliśmy C., wróciliśmy do domu siedliśmy na kanapie i popłakałam się.. ostatni raz z C. gdziekolwiek byłam dobre 5 lat temu, zdążyłam zapomnieć jakiego mam wspaniałego i szurniętego przyjaciela. Była też jego nie mniej szurnięta Weronika.. Słodziaki :)

Mama i tato jutro wylatują na 10 dni do Niemiec..
Więc kończę, zjedliśmy duża niezdrową kolację, i będą plotki długie..

czwartek, 11 marca 2010

Trzeci dzień z cyklu weź się wkońcu w garść.. więc wzięłam zagarnęłam wszystkie swoje części porozkłądane po pokoju ; przed laptopem, na łózku, na bujanym fotelu z książką, leniwą nic nie robiącą, przyjaciółkę lodówki i tą marudę wredną też chociaż chciałam ją zostawić jednak sama przyszła.. więc wszystkie te części poskładane upchałam w ubranie doprowadziłąm do porządku co by nie przerazić ludzi i wyszłam co prawda koło 17 ale zawsze.
Kupiłam skarpetki pilatesowe, chleb graham czekający na mnie u pelloskiego w gda i ruszyłam w kierunku taw ze znikomom nadzieją, że zastane tam jeszcze tych zakochanców ale tam tylko ciemność, a gdy już zrobiłąm jasność to zastałąm bałan szczerzący się do mnie wstrętnie - więc zajęłam się nim..
czekają na mnie kartki widze. Jesteś w tawernie ? a miałyśmy same. jesteś w tawernie ?
jestem. To czekaj zaraz zejdę.
I przyszedł ojciec, i był uśmiech, bo co innego mogłoby być, czasami mam ogromną chęć zdjąć z siebie ten przez lata wypracowywany uśmiech i powiedzieć co dziś we mnie siedzi, ale nie.. ułożona radosna część karolajny, która pragnie być ponad wszystkim na wszystko przygotowana, radosna i zdystansowana wygrywa jak zawsze tłumiąc wszystko co w tej chwili kłuje..
Poszedł, przyszłą marianna, zakochana, przyszedł ojciec, Karolajna może rozmowa poważna lub mniej -z żartem i uśmiechem - dziękuje wiesz jak ja uwielbiam z Tobą rozmawiać., poszli, poszłam i ja.
Pilates a przed obserwowanie ludzi, zaproszenie na siłownie bo inteligentnie przyszłam pół godziny wcześniej nieświadoma, Paweł- instruktor wariat, jeżeli się ich wstydzisz to wyobraż sobie, że są tu same kobiety, 30 minut na bieżni - spocona i szczęśliwa; (no no, twarda zawodniczka chłopaki, zapraszam do nas znowu) i śmigłam na pilates, a tam piłki wielkie okrągłe i kolorowe, moje ulubione, cudo.

Jutro fakultet z gegry.. i niemiecki.. na to jeszcze obejżę dr. Housa i pójdę spać, mam nadzieje tylko że moje sumienie i tysiące pytań, siedzących w mojej głowie i czekających na chwile wolnego żeby tylko na mnie wyskoczyć dadzą sobie dziś już spokój.

Czy ja go do cholery jasnej kocham ?
może to tylko przezwyczajenie ?
przecież nie jestem w stanie go zostawić, a wiec dlaczego, miłośc czy litość ?
o co w tym wszystkim chodzi ?
dlaczego on to robi ?
dlaczego nie możemy porozmawiac jak kochający sie ludzie ?
czemu to mnie irytuje ?
co się dzieje ?
I tak cały czas..

środa, 10 marca 2010

Chyba nie potrafię zrozumieć sytuacji, która ma miejsce.. rozumiem, że masz uczelnie i mase nauki bieżącej oraz tej do poprawki ale nie potrafię zrozumieć dlaczego się nie odzywasz, napisanie mi na gg ze jestes zajety nie zajmuje zbyt dużo czasu.. Chciałabym wiedzieć na czym stoję bo sytuacja nie jest jednoznaczna.

kurcze ta sytuacja jest chora co najmniej.. sama nie wiem co teraz czuję i co o tym myśleć, tak jakby ktoś cie już prawie oswoił, zaufałaś ale gdzieś w drodze zostałaś porzucona.. czy ktos, ten ktoś wróci czy znowu bedziesz mogła zdawac sie na siebie, tyle ze tym razem już dwa razy bardziej ostrożna - pożucona..

Czekam na odpowiedz.

wtorek, 9 marca 2010

Zimowa zima mogła by sobie iść gdzieś daleko i wrócić za rok..
Nie wstałam do szkoły.. a tak chciałam iść na niemiecki, w nocy zabrali dziadka do szpitala i chyba tam chwile zostanie.
Dacjan z Dagną wpadli wczoraj z kwiatami szaleńcy i zostali na obiedzie :)
Michał się nie odzywa, dzwoniłam w niedziele nie odebrał,w sobotę nie odpisał.. Czuję się troche tak jakby to tylko mi zależało.. a przecież potrafię zrozumieć dużo.

Pilates świetnie ale chyba zapiszę się jeszcze na ATB bo potrzebuję się troche zmęczyć.
A więc znowu ja moja złośliwość i marudność jesteśmy całe dla siebie :) no akurat z przerwą na teraz bo przygarnęłyśmy Michalinę, która usilnie chce mi rozwalić biórko albo oderwać kabel od laptopa.. a niby ma dopiero niecały rok - rozbójnik :)

poniedziałek, 8 marca 2010

Jutro/dziś - REWOLUCJA

WODA - mój nowy przyjaciel.
wstawanie wcześniej - czyli przestawienie swojego trybu
Koniec ze słodkościami.
Czerwona herbata bez dodatku cukru !
Śniadanie dobra sprawa.
Powrót do tworzenia planu dnia :)
Pilates, z ociepleniem również biegi..
Szkoła NIE GRYZIE !
Porządek w pokoju - rzeczy same do szafy nie wejdą..


Więc jutro a w zasadzie dziś już.. przełomowy dzień.
Zapomniałam, że przy tym planuję być szczęśliwa i zapanować nad swoim rozkapryszonym, nieusłuchanym i upartym życiem.. Jak narazie plany objęły małe kroki bo przecież nie zmuszę się odrazu do polubienia lekcji wfu :)

Jutro dzień kobiet, ja jako kobieta dbam i dogadzam sobie codziennie więc jutro będzie takie jak wiele innych jakże szczęśliwych dni.

poniedziałek, 1 marca 2010

teatr i niewygodne pytania

Pilates -od czwartku, karnet został już zakupiony :)

Dziś dzień z serii Karolajna co się z tobą dzieje.. nic jak zwykle oczywiście.
Wyprawiłyśmy się z Izą dziś w kierunk wrzeszcza, z początku zdenerwowane nieprzyjechaniem tramwaju nr 15 wsiadłyśmy do kolejnego i oddałyśmy się plotkom, znalazłyśmy centrum Spójnia zakupiłyśmy karnety i podreptałyśmy do Galerii Bałtyckiej, której nie lubię aby uzupełnić spalone kalorie lodami defakto bardzo smacznymi :)
Byłam też w teatrze z Dacjanem na proźbę jego dziewczyny, której nie udało się załatwić wolnego. Po tym jak zapewniła mnie prawie sto razy że napewno tego chce i będzie mi bardzo wdzięczna jeżeli z nim pójdę bo mu bardzo zależy zgodziłam się, choć z postanowieniem nie zwracania na siebie uwagi ( niezbyt krzykliwy strój oraz makijaż )
Dacjan wpadł kiedy to ja, mój humor, złośliwość i tęsknota debatowaliśmy na temat tego czy ubranie, które na siebie wdziałąm jest aby napewno odpowiednie.. odpowiednio też zaczął..
-Karolina firanka ? mamy święto ? domalowałaś ten kawałek ściany ?
*czy to przesłuchanie
- więc ?
* oj tam tylko kilka zagwostek
- błyszczysz..
*mam się przebrać ?
- ładnie wyglądasz, tak mogę ?
* a może być poprostu bez słów, strój odpowiedni do teatru
-jesteś kobietą powinnaś lubić komplementy, co u michała ?
* chcesz ciastko ?
- mój ulubiony system ochronny pięcioletniego dziecka..
* źle mi to chciałeś wiedzieć ?
- nie, to wiem odkąd wszedłem do pokoju co jest to mnie interesuje.

Tak więc wyjście do teatru wspaniałe jeżeli pominąć podróż do i z teatru, więc źle mi bo nie tak wyobrażałam sobie miłości, jak jest ? co do niego czuję? co mnie irytuje ? czego ja od Michała tak naprawde chcę ? troche mi zawadzają te wszystkie pytania, o które się potykam kiedy tylko mam chwile wolnego a więc włączyłam system zajmowania sobie każdej chwili na problemy reagując jak pięcioletnie dziecko - przeskakiwać jak kałuże małe i duże.. Kiedy zobaczymy sie miśku ? Kiedyś. to jednak jak na moją osobę troche za wiele.

- może jednak za mocno cenisz swoją wolność ? przecież musisz iść na kompromisy tak jak to się w związkach robi. Zaakceptować drugą osobę w związku, która niestety a może na szczęście często pojmuje świat całkiem inaczej.
* tak.. dzięki
- niezależna jak zawsze, czy ty czasami polegasz na innych ? rozmawiasz o sobie i problemach ?
* ile jestem winna za worek porad ?
- i za co ja Cię tak lubię ? tato zaprasza na wino, nie możesz odmówić.

Pan Wojtek jak zwykle, najpierw radość, potem żal dlaczego tak rzadko, pytania jak życie, i znowu radość..


Jutro znów ubiorę się w uśmiech i wyruszę w poszukiwaniu wiosny ;)

niedziela, 28 lutego 2010

Przyjęcie niurodzinowe.

Trochę rozbita..

Trochę rozbita..
Właśnie bezpowrotnie rozprawiłam się ze skrzynką odbiorczą w swoim telefonie - świeci pustkami, 80 % smsy od Michała a teraz co ? troche jakbyśmy nie rozmawiali ze sobą tak jak kiedyś w zasadzie całkiem niedawno, pisze niezbyt często, dodzwonić się nie mogę.. Dziwnie mi ale może tylko przesadzam, wyolbrzymiam, mam nadzieję, że tak właśnie jest :)

Marianna P. to ci dopiero była droga do dworcowa.. jej historie można byłoby zamieścić w jakiejś gazecie plotkarskiej, której oczywiście bym nie przeczytała ale ja mam informacje z pierwszej ręki, czy o nią prosiłam ? nie..
Chyba potrzeba rozmowy z ojcem, ale tylko chwili i uśmiechu tego - i co tam Karolajna ? moja osoba zostanie dowartościowana i po krzyku.. przytulić się do Julki.. do Michała.. nawet nie wiem kiedy go zobaczę, co robi jak się czuje.. Okropność!
Jutro szkoła czyżby znowu trzeba było uruchomić system alienacji ? to co Karolajna lubi najbardziej a Mateusz niekoniecznie :)

Trzeba się za siebie wziąć skoro mam być twarda a nie miętka.. od jura: :)
  • biegamy ( ja i mój cień ) trzeba wyciągnąć monik
  • budzę się odpowiednio wcześnie przed lekcjami
  • jem śniadanie - chleb razowy wskazany :)
  • zapisuję się na pilates ( mam wielką nadzieję, że to wyjdzie )
  • szukam wiosny
  • poświęcam stosowną ilość czasu na naukę
Mam nadzieję, że chociaż jakiś z tych punktów uda mi się wprowadzić w życie..
Jutro mam nadzieje pilates, wielką nadzieję.

Edek wrzuciłby coś na ząb, albo nawet dwa a stroni cwaniak od kanapek z nutellą :)


sobota, 27 lutego 2010

Czy to jest właśnie miłość ? chyba potrzeba mi jakiegoś kursu albo porad, wskazówek czy czegokolwiek.. Czuję się dziwnie kocham jednak ciągle pojawia się to ale i ta irytacja jest tęsknota a zaraz zdenerwowanie.
Czy bycie z kimś nie mogłoby być prostsze ? czy mój charakter musi być taki poplątany ?
Dziwnie mi.. i ten brak optymizmu przecież jak on sobie bez niego daje rade, nadzieja ? nie przecież jestem mężczyzna mi ona nie potrzebna..

piątek, 26 lutego 2010

Most na Rzece Donikąd

Dwa fragmenty z książki, która mnie urzekła, cóż zawsze będe dzieckiem a to znaczy, że czytanie bajek jest jak najbardziej wskazane :)



...Niemniej jednak Nigdzie jest jedynym miejscem na kuli ziemskiej, w którym Czas - w nieustającej pogoni za słońcem - zatrzymuje się na chwilę, aby odsapnąć. Czasem zaledwie na minutę lub dwie. Czasem jednak nawet na szesnaście minut, co zdarza się każdej jesieni. Przykuca wtedy na małym, drewnianym mostku na rzece Donikąd, by pogwarzyć sobie ze starym wędkarzem, który od wielu, wielu już lat usiłuje złowić jedyną w tej rzece rybę..


(...)Niesforny Czas, który absolutnie odmówił biegania z taką samą szybkością jak wskazują zegary, sprawił uczonym nie lada kłopot. Żeby mieć to - jak to się mówi - z głowy najlepsi na świecie uczeni zaproponowali kalendarz, w którym co cztery lata luty należy przedłużyć o jeden dzień. Rok taki nazwano "rokiem przestępnym". No cóż, musieli jakoś uzupełnić kalendarz o te wszystkie zgubione godziny, w których Czas włóczył się... nieba tylko wiedzą gdzie i po co.(...)


Les Dmowski -Most na Rzece Donikąd